2.19 WESELE

466 19 20
                                    

Właśnie się szykowaliśmy na ślub Lily. Ja już byłam gotowa, więc zajęłam się ubraniem dzieci.

Chłopcy zostali ubrani tak jak zawsze w podobne granatowe garnitury a ja z Sophie miałyśmy czerwone sukienki. Ona jasną a ja bordową. Zrobiłam jej loki takie same jak mi i dałam jej na usta błyszczyk.

Wyjechaliśmy z naszej Rezydencji o 14.30 Aby być przed czasem. Widziałam, że za nami jedzie kilka osób, którzy również jechali na wesele.

O 15 dotarliśmy na miejsce, więc byliśmy pół godziny przed czasem. Już przed kościołem zobaczyłam moją kuzynkę w pięknej sukni ślubnej w pięknej fryzurze i makijażu. Od razu do niej podeszłam.

- Hej kochana. Jak ty ślicznie wyglądasz.

- Dziękuję ciociu.

- Co jest? Stresujesz się?

- No trochę.

- Nie masz, czym. Wszystko będzie dobrze kochana.

- Wiem ciociu.

- A gdzie twój przyszły mąż?

- Rozmawia w kościele z gośćmi. Zaraz zaczynamy a nie może widzieć panny młodej przed. To pecha przynosi.

- Oj no dobrze dobrze. Odwróć no mi się tu welon ci poprawię, bo ci zaraz spadnie.

- Dziękuję.

- Nie masz, za co Lily.

- Mam. Za wiele rzeczy. Bardzo nie mogę się doczekać odnowienia waszej przysięgi małżeńskiej.

- To rozumiem, że będziesz?

- No pewnie! Ciociu jak ja mogłabym takie wydarzenie ominąć.

- Oj to będzie wyglądać jak ślub. Wszystko identycznie. Najpierw kościół i potem impreza na sali.

- Ale Jednak ze świadomością, że jesteś już 20 lat w małżeństwie z Adrienem.

- Racja Lily racja. Dobrze kochana my idziemy do środka, bo zaraz się zacznie. I nie stresuj się będzie dobrze.

- Jeszcze raz dziękuję ciociu. - Powiedziała i się przytuliłyśmy, po czym razem z Adrienem poszliśmy do kościoła. Dziećmi zajęły się nianie na dworze, bo niepotrzebnie by hałasowali w kościele.

Ceremonia odbyła się w przepięknym stylu. Wnętrze budynku było ślicznie ozdobione a widziałam, że Mayi i Monty'emu poleciały nawet łzy szczęścia. Ja jak na wrażliwą osobę byłam w szoku sama sobą, że nie uroniłam ani łzy. Natomiast cały czas się uśmiechałam od ucha do ucha. W sumie jak każdy.

Dotarliśmy na salę gdzie miało odbyć się wesele. Również wszystko było urządzone prześlicznie.

Cztery długie stoły z białymi obrusami a na tym wielkie wazony z biało złotymi kwiatami. Chyba nie tylko ja zauważyłam, że para młoda poszła w bardziej nowoczesny styl, ale było za to przepięknie.

Wszyscy złożyli życzenia i zajęliśmy miejsca przy stole. Cieszyłam się w sumie z takiego dnia. Od dawna mam luźniejsze dni przez wypadek, co nie będę ukrywać podoba mi się, ale mam ochotę coś porobić a nie mam, co bo w domu mamy kucharkę i sprzątaczkę, więc zostało mi tylko czekać do końca chorobowego i wrócę do karetki.

***

Był środek wesela. Moje dzieci pojechały z nianiami już do domu i zostałam tylko z Adrienem. W tym momencie siedzieliśmy przy stole a ja miałam opartą głowę na ramieniu męża.

Rozmawiałam z nim, ale przyszedł Dylan, z którym nigdy nie jest nudno.

- Co tam dziewczynko? Czemu się nie bawisz?

- Bawię się teraz tylko sobie usiedliśmy.

- Nie ma siedzenia chodź. Idziemy potańczyć.

- Dylan. - Powiedziałam śmiejąc się, gdy ten podnosił mnie z krzesła.

Postawił mnie dopiero, gdy byliśmy na środku sali. Od razu mnie obrócił a mi uśmiech nie schodził z twarzy. Tańczyliśmy tak trzy piosenki, po czym zapowiedziano przerwę, więc zajęliśmy z powrotem swoje miejsca.

Przez kolejną godzinę tańczyłam z braćmi i raz z Xavierem. Mężem Lily.

Gdy wybiła godzina 4 rano sala była prawie pusta i była tylko najbliższa rodzina. My również powoli się zbieraliśmy. Pożegnaliśmy się i ruszyliśmy w drogę do domu.

Po dotarciu na miejsce ja od razu zdjęłam obcasy a Adrien poluźnił krawat i odpiął górne guziki koszuli. Poszliśmy sprawdzić czy dzieci śpią. Spały, więc my również poszliśmy się wykąpać i spać.

Obudziliśmy się następnego dnia około 12 w południe. Pierwsze, co zrobiłam to przytuliłam się do Adriena a potem obydwoje poszliśmy się przebrać w coś innego niż piżama. Wypadło tak jak najczęściej. Adrien miał białą koszulę i garniturowe spodnie a ja luźne beżowe eleganckie spodnie i obcisły biały golf.

Zeszliśmy na dół gdzie przywitały nas dzieci. Elijah z Sophie od razu do nas podbiegli Vince powiedział jedynie cześć a Nathan i Nicholas krzyknęli na nasz widok "mama!" "tata!". Przytuliliśmy wszystkie dzieci i usiedliśmy w salonie. Cały dzień leżeliśmy rozwalenie na kanapie w największym pomieszczeniu oglądając bajki.

_________

719 słów

Rozpieszczam was dzisiaj hahs kolejny rozdział. (;

Taki luźny rozdział bo why not.

Krótki ale wydaje mi się że spoko.

Bayo! ❤️

Opowieści Hailie Monet//FAKE//ZAKOŃCZONE Where stories live. Discover now