8.

1.6K 55 12
                                    

Podróż, na którą nigdy nie jesteśmy gotowi przychodzi do każdego z nas. Nikt nie daje nam jednego prostego pytania czy w to wchodzimy. Nie mamy drogi na skróty czy też nie możemy powiedzieć prostego "nie". Tą podróż nazywamy wszyscy życiem. Kiedy się rodzimy nie wiemy w której części kontynentu wylądujemy, jak będzie wyglądać nasz świat, czy mamy zagwarantowany start czy też na wszystko będziemy musieli sobie sami zapracować. Nic się nie dzieje bez przyczyny. Każdy z nas wypełnia w jakimś stopniu misję, ale co jeśli mamy jej dość? Nie jesteśmy w stanie powiedzieć "nie", bo wierzymy że lepsze jutro nadejdzie. Ale co jeśli wcale nie ma zamiaru przyjść?

W tej chwili nie miałam pojęcia co mam powiedzieć i jak się zachować, bo logiczne wyjaśnienie nie istniało. Na czym polega moje życie i dlaczego odkąd nachodzący mnie brunet jest w nim, wszystko rozwala się do góry nogami? Chciałabym dowiedzieć się co szykuje dla mnie los. Dlaczego nie mogę pozostać sama z jedną przyjaciółką i żyć spokojnie? Nie potrzebowałam ludzi bo tak było łatwiej. Nie zastanawiałam się czy ktoś mnie lubi, bo nie rozmyślałam nad tym czy to ja kogoś lubię.
Życie jest wystarczająco trudne, by jeszcze bardziej je komplikować miłością, ludźmi, kłótniami i wszystkim co przynosi na drugi człowiek.

Teraz jednak kiedy zostało rzucone mi to wyzwanie, nie umiałam wybrać prawidłowo, ponieważ z jednej strony chciałam się usunąć w kąt, ale ciągła ucieczka od problemu nie była wyjściem. Bałam się żyć a to chyba nie tak powinno wyglądać, czyż nie?
Nowe wyzwanie było jak podmuch świeżego wiatru, który pozostawił po sobie jedynie gęsią skórkę i przyspieszony oddech.
Wszyscy oczekiwali ode mnie odpowiedzi a ja patrzyłam pusto w przestrzeń z mocno bijącym sercem.

-Na czym miałby polegać ten układ? - Zapytała Willow patrząc na mnie lekko zdezorientowana. Nie wiedziała co aktualnie dzieje się w mojej głowie i dlaczego właśnie tak zareagowałam na głupie wyzwanie.

Brandon wypuścił z siebie przeciągle powietrze i chwycił za butelkę swojego piwa, by móc pociągnąć duży łyk.

- Wiesz jak wygląda bycie w związku.- Zaczął powoli myśląc nad dalszymi słowami.- Chodzisz na randki, spędzasz ze sobą romantyczne chwilę i czasami się całujesz. Może nawet więcej niż czasami.

Niemal zakrztusiłam się powietrzem słysząc ostatatnie słowa. Nie wiem skąd wziął taki pomysł, żeby to właśnie mnie udupić u boku Westa, ale na pewno nie było to przypadkowe. Może to właśnie było dobrze przemyślane?

- Może to ty wejdziesz z nim w udawany związek?- Odezwałam się w końcu widząc kątem oka bruneta, który siedział niezwykle cicho i czekał na rozwój wydarzeń.- Dlaczego akurat ja? Nawet go nie lubię, więc w tym momencie mogłabym wybić następną kolejke shotów i olać to dziecinne wyzwanie.

Potok słów wylał się ze mnie jak z karabinu maszynowego. Ciśnienie miałam okropnie wysokie, ale w głębi duszy wiedziałam, że to co mówię jest ogromną bzdurą i soczystym kłamstwem. Nie byłabym w stanie odrzucić tego z czym przyszło mi się zmierzyć, bo tak bardzo potrzebowałam coś poczuć co nie będzie jedynie egzystencją i stresem stawianym mi na drodze. Chciałam wreszcie ruszyć z miejsca i zacząć żyć, więc może nikt stąd nie zdawał sobie jak poważna jest dla mnie ta sytuacja. Alkohol już praktycznie wyparował mojego organizmu a ja sama zaczynałam myśleć całkiem logicznie, więc zostało mi nic innego jak dać odpowiedź, której bałam się udzielić.

- Czyżby Merida Waleczna nie była już waleczna? - Wrogo zweziłam oczy słysząc dobiegający głos Noego do moich uszu.

Prawda była taka, iż Merida Waleczna była na skraju, ale tylko i wyłącznie dlatego walczyła. Bo chciała więcej od życia niż aktualnie posiadała.

Only A Few KissesWhere stories live. Discover now