16.

907 37 13
                                    

Nie wiedziałam, że w moim życiu nadejdzie taki moment kiedy będę chciała wszystko zmienić. Począwszy od siebie samej co do mojego otoczenia. Stwierdziłam, że żeby żyć lepiej trzeba zrobić krok do przodu. Zaczęłam od maleńkich, ale nie dawały mi one wystarczającego uczucia nasycenia. Zaczęłam więcej rządać od siebie co wykańczało mnie z czasem. Ciągłe  zapatrzenie w ideał prowadziło do samozniszczenia a ja jedynie chciałam zacząć żyć. Nie zdawałam sobie sprawy z okropnych skutków, które opętały mój umysł i ciało fizyczne. Miałam jedynie dwanaście lat...

Na następny dzień obudziłam się znów zmarznięta zapewne przez brak ogrzewania z rana. Aby mogło być ciepło kominek musiał się palić, więc nie było zapewne jeszcze nikogo praktycznie żywego o dziewiątej rano. Rozciągnęłam się na ogromnym łóżku, które dzieliłam z Willow z powodu jedynie kilku pokoi, które każdy z nas miał łączony z inną osobą.
Nie przeszkadzało nam to zbytnio a w dodatku chłopaki rzucali do siebie zalotnymi tekstami przed snem, dlatego cieszyłam się że nasza sypialnia była na samym końcu korytarza.

Collins jeszcze spała, bo kto jak kto ale ona potrzebuje przynajmniej kilkunastu godzin a i tak nie będzie w pełni wyspana.
Wyszłam spod kołdry najciszej jak potrafiłam i położyłam stopy od razu na miękkich różowych kapciach leżących obok łóżka. Potarłam ramiona z zimna i od razu powędrowałam do położonej na krześle bluzy zatapiając się w jej miłym materiale. Po zabezpieczeniu antyhipotermicznym mogłam nareszcie wyjść z pokoju.
Na drugim piętrze panowała całkowita cisza, dlatego starałam się też nie robić dużego hałasu.
Stawiałam ostrożnie kroki na schodach rozglądając się po wnętrzu a kiedy weszłam do kuchni zmarszczyłam brwi patrząc ponownie na zegarek w telefonie.

- Co ty tu robisz o dziewiątej rano?- Wychrypiałam czując jak moje gardło jeszcze nie nadaje się do wydobywania z niego głosu, więc chrzaknęłam delikatnie nalewając sobie od razu przegotowaniej wody z czajnika dodając do tego cytrynę.
Brunet w tym czasie opierał się o wyspę kuchenną z głową zwiększoną na dłoniach.

- Próbuję żyć.- Powiedział ledwo słyszalnym głosem na co jeszcze bardziej się zdziwiłam. Przeniósł swoje spojrzenie na mnie, przez co od razu zauważyłam że coś jest nie tak. Jego oczy były okrążone sinym kolorem a twarz tak blada jakby kolor mleka przechodził na karnacje.

- Co jest? Źle się czujesz?- Podeszłam do niego dotykając dłonią jego czoła na co się skrzywił zapewne z jej zimna.- Noe, ty masz gorączkę.

- Po tym jak chciałaś mnie zakopać w śniegu to wcale mnie to nie dziwi.- Parsknął jednocześnie jęcząc z bólu. Podeszłam do jednej z szafek, którą wcześniej pokazała mi Willow i wyjęłam z niej kilka opakowań tabletek. Sięgnęłam również po saszetkę na grypę i od razu zapełniłam ją ciepłą wodą.

- Wypij to, powinno zadziałać za jakiś czas i nie wiń mnie, bo to nie moja wina, że masz słabą odporność.- Przysiadłam na krześle obok niego patrząc jak łyka dane mu przeze mnie lekarstwa.- Grzeczny chłopczyk.

Uśmiechnęłam się na co on się skrzywił przenosząc na mnie spojrzenie.
Wzruszyłam ramionami patrząc na niego w milczeniu dopóki nie przerwał ciszy.

- Matkujesz odkąd weszłaś do tego pomieszczenia.

- To ty jesteś pantoflem i zgadzasz się na wszystko co ci mówię i daję.- Upiłam kilka łyków wody czując ulgę w mówieniu i spowrotem spojrzałam na chłopaka.- Równie dobrze mogłam ci dać pigułkę gwałtu a ty bez zająknięcia wziąłeś wszystko.

- Zrobiłem to, ponieważ ci ufam Brownie.- Nie wiedziałam co było w tych słowach, ale natychmiastowo zaparło mi dech w piersiach i przez pierwsze kilka sekund po prostu na niego patrzyłam a on wbijał swoje brązowe tęczówki wprost mnie. Nie spodziewałam sie tego, że mi zaufał bo nie dawal tego po sobie poznać. A może to ja tego nie widziałam?

Only A Few KissesWhere stories live. Discover now