Jeśli myśleliście kiedyś, że ludzie z którymi macie kontakt będą z wami 'na zawsze'. Byliście w błędzie. Moje życie widziało tyle osób ile ja nie zdawałam sobie sprawy, że poznam. Za każdym razem jednak zdarzał się ten sam błąd, jakby oprogramowanie było cały czas to samo. Spotykałam na swojej drodze praktycznie identyczne charaktery w innych ciałach, bo kiedy poznawaliśmy się bardziej widziałam w nich cząstki poprzedniej osoby. Każda z nich miała wątek wcześniejszej co było dla mnie niesamowicie niezrozumiałe. Może to ja przyciągałam takie osoby do swojego życia, ale nie zastanawiało mnie to nigdy wcześniej dopoki trzecia najbliższa z czasem osoba, robiła dokładnie ten sam schemat co jej poprzedniczki. Oczywiście, że każdy człowiek jest lekcją w naszym życiu, ale co jeśli są one nad wyraz do siebie podobne i każda z nich postanowiła odejść z mojego życia bez żadnego powodu i wytłumaczenia? Dlatego w tym momencie ograniczałam się do ilości osób w moim otoczeniu. Od kilku lat do tej pory była w nim jedynie Willow, ale zawsze kroczyła że mną myśl, że nasza przyjaźń skończy się szybciej, niż się zaczęła.

- Ten męczennik został zesłany przez Michała archanioła jako pośrednik w chronieniu małej Brownie.- Spojrzałam na niego po czym przewróciłam oczami słysząc jego stwierdzienie. Wgryzłam się niechętnie w podwójnego burgera, który wręcz natychmiastowo spowodował orgazm kubków smakowych i mogłabym się wzbraniać, być na diecie całe życie, ale oddychałam dla takich chwil jak te.

- Nie wiem skąd sobie wziąłeś małą Brownie, ale nie chce mi się roztrząsać twojej główki na miliony kawałków, bo boję się co przypadkowo odkryje.- Przełknęłam jedzenie i chwyciłam za colę upijając parę łyków.

- I słusznie. Im mniej wiesz tym lepiej śpisz, Brownie.

*
Pół godziny później wysiedliśmy przed kamienicą oświetloną jedynie lampami ulicznymi. Nie byłam w stanie powiedzieć co widzę przez ciemność, ponieważ zbliżała się już druga nad ranem jednak szczerze mówiąc, wolałam dziś nie spać wcale i jeździć z miejsca do miejsca jak robię to z Westem, aniżeli siedzieć w domu nie mogąc zasnąć przez krążące po mojej głowie myśli.

Duży i na pierwszy rzut ładny blok  rozciągał się po mojej prawej ozdobiony jakimiś krzaczkami. Nie wiedziałam gdzie jestem, bo byłam pewna, że przez późną porę Noe odwiezie mnie już do domu.

- Gdzie jesteśmy?- Zapytałam ściągając kask i odłożyłam go na siedzenie. Spojrzałam na chłopaka z uniesionymi brwiami na co ten jedynie wzruszył ramionami.

- U mnie.

- Po co? Myślałam, że odwieziesz mnie do domu skoro już wpół do drugiej.- Zszedł z czarnego pokaźnego diabła i złapał mnie za rękę ciągnąc w stronę kilku klatek schodowych.

- Chce ci się spać?- Szłam tuż przy nim, bo mimo że wiedziałam, iż nic mi nie grozi to ciemność sama w sobie wydawała się jakby zaraz miał mi ktoś wyskoczyć z krzaków obok. Zaprzeczyłam na jego pytanie kiwając głową, bo w rzeczywistości byłam dziwnie energiczna, dlatego było mi wszystko jedno o której godzinie wrócę. Bylebym ze zmęczenia później nie spadła z motocykla.- Co powiesz na maraton nocny bajek Disney'a?

- Skąd ty się urwałeś i dlaczego podmieniłeś mi Westa?- Wypaliłam zaskoczona jego propozycją, bo dzisiejszego dnia był totalnie odmienna osobą, niż jak dotąd. Nie spodziewałam sie tyle czułości i troski w jego osobie, kiedy większość codziennych jego wersji była arogancka i irytująca.
Zaśmiał się jedynie dźwięcznie wpisując kod do swojego mieszkania a kiedy drzwi ustąpiły uchylił je wpuszczając mnie do środka na co cicho podziękowałam.

- Nikt mnie nie podmienił tylko po prostu za mało czasu spędzałaś z prawdziwym Westem.- Szliśmy obok siebie po schodach dopóki nie podszedł do pierwszych drzwi na trzecim piętrze i wyciągnął klucze z kieszeni.

Only A Few KissesWhere stories live. Discover now