10.

1.4K 51 5
                                    

TW! Niepokojące myśli i spostrzeżenia. Jeżeli czujesz się podobnie jak bohaterka wydarzeń sięgnij po pomoc i porozmawiaj. Zawsze możesz napisać też do mnie.

~~~

Tak jak mówiłam, bycie docenioną nigdy nie trafiało na mnie. Zawsze ktoś miał do mnie jakieś ale. Bywały dni, w których zamykałam się w sobie przez osoby nie zdających sobie sprawy o mnie i o moim życiu. Myśleli, że skoro jestem młoda to mogę wszystko.

Ty się nie męczysz jak ja.

Mogłabyś zapracować sobie, na to co dostajesz od matki.

Mogłabyś się pomalować. Wyglądasz jak siedem nieszczęść.

Wszystkie komentarze jakie słyszałam w swoją stronę wypalały piętno na mojej duszy. A ja chciałam po prostu żyć.
Każdy jeden był od kogoś bliskiego a nie zdawali sobie sprawy jaką krzywdę robili. Nie wiedzieli, że przez nich wylewałam z siebie morze łez przez resztę dnia. Nie wiedzieli, że coraz częściej miałam siebie dość i nie wiedzieli, że słowo po słowie dodają mi powodów, aby zakończyć to co się rozpoczęło ponad siedemnaście lat temu.

Minęły około trzy godziny odkąd wszyscy pojawili się u nas. Jak zwykle rozmowy i śmiechy toczyły się na okrągło, bo gdyby nie zauważyć polubiliśmy swoje towarzystwo i to było, aż dziwne, że w tak krótkim czasie powiązaliśmy ze sobą taki kontakt jak teraz.
Dochodziła dwudziesta pierwsza kiedy wszyscy usiedliśmy przy stole grając w jakieś planszówki. Było naprawdę miło i tak, swobodnie kiedy pogrążeni w skupieniu próbowaliśmy wykupić jak największą ilość miast.

Moje zmęczenie lekko dawało o sobie znać, ale nie chciałam jeszcze wracać póki wszyscy mieliśmy taki ubaw. Brandon przejął rolę bankiera a reszta z nas połączona po dwie osoby zamieniła się w handlowców inżynierii w USA.
Nie musiałam nawet wybierać osoby, z którą byłam w parze, bo Fisher odkąd przyszedł odpalił się na moją dzisiejszą najlepszą przyjaciółkę i nie było mowy, że mogłabym być z kimś innym po tym jak przysiągł mi na kolanach, że wygra dla nas dziesięć lokali gdzie stworzymy burdel zarabiając górę pieniędzy.
To było za mocne, bym się nie zgodziła.

- Moja kolej lamusy, idę wygrać dom dla miliardera Fishera.- Rzucił i potrząsnął kostkami, które pokazały mu ile pól może się ruszyć i zmienił swoją pozycję kupując tym razem działkę na Manhattanie.

- Kurwa, to była moja chata jełopie.- Chase zmrużył oczy patrząc na Willa w między czasie sięgając po piwo i upijając z butelki kilka łyków.
Parsknęłam śmiechem przyglądając się chłopakom, którzy kłócili się o działkę.

- Kto pierwszy ten lepszy.- Wystrzelił do niego mój wspólnik i pokazał środkowego palca opierając się na krześle.- Ty nie masz żadnej z tych cech.

- Dobra gramy dalej.- Przerwała Willow przewracając oczami na chłopaków a ci jak za użyciem magicznej różdżki ucichli i pozwolili dokończyć nam rundę.
Pół godziny później zakończyliśmy grę z wynikiem sześciu kupionych działek a Brandon i jego bank zbankrutowali, więc rozgrywka dobiegła końca.

Razem z dziewczynami wyszłyśmy na zewnątrz, abyśmy mogły w spokoju zapalić papierosa. Nigdy nie lubiłam tego smaku, ale działał on na mnie kojąco, więc mogłam mu to wybaczyć i jakoś przeboleć. Zaciągnęłam się resztką fajki wydmuchując dym w górę i przyglądając się jak rozlatuje się w powietrzu. Było już ciemno, a że dziś nie było chmur- mogłam podziwiać gwiazdy rozłożone na ciemnym niebie. Uwielbiałam to połączenie i nie powiem, że często spędzałam tak wieczory. Nie widziałam nic złego w tytoniu póki trzeźwo paliłam, wiedząc że to nie uzależnienie. Robiłam to jedynie dla relaksu kilka razy w miesiącu. Nie zawsze można się uzależnić. Wystarczy wiedzieć co się robi a ja nie chciałam być uzależniona od czegoś co nawet mi nie smakuje.

Only A Few KissesWhere stories live. Discover now