Rozdział 19

884 103 30
                                    


Peter zamknął oczy.

Obserwowanie jego kolegi przy tablicy, usiłującego rozwiązać banalny problem matematyczny w najbardziej niewłaściwy sposób było równie fascynujące, co obserwowanie schnącej farby. Czuł, jak powieki opadają mu coraz bardziej, tak samo jak cała głowa. Chciało mu się spać, to była prawdziwa katorga.

-Peter- powiedziała ganiąco nauczycielka, gdy ziewnął- może zamiast na spaniu, skup się na rozwiązaniu zadania, hm? Zrobiłeś je już?- spytała, pochylając się nad pustym zeszytem chłopca. Znalazła w nim jedynie bazgroły na marginesie, które obrzuciła zniechęconym spojrzeniem.

-Nie- odparł krótko młodszy, posyłając starszemu nieco wyzywające spojrzenie.

-Patrz na tablicę. Może w końcu czegoś się nauczysz- rzuciła znudzonym głosem nauczycielka, a kilka osób zachichotało. Peter wywrócił oczami, wzdychając. Rozwiązał to zadanie w głowie natychmiast po przeczytaniu polecenia. Nie czuł potrzeby zapisywania oczywistego toku myślenia w ramach dowodu swoich umiejętności.

Zadzwonił dzwonek. Peter jako pierwszy jednym ruchem wrzucił wszystkie swoje rzeczy do plecaka i uciekł z klasy. Wyszedł prosto na dziedziniec szkolny, a tam, schował się za zabudowanymi śmietnikami. Otulił się mocno kurtką, czując powiew zimnego wiatru. Wciągnął z plecaka paczkę papierosów i zapalił jednego. Zaciągnął się głęboko. Nie lubił tej szkoły.

-Patrzcie, chłopaki! Proszę, proszę, kogo my tu mamy?

Peter wywrócił oczami.

-Spierdalaj, Roger- mruknął, choć nie był pewien, czy ktokolwiek go usłyszał, po czym znów zaciągnął się papierosem.

-Wszyscy gadali, że Dziobak odesłał cię do poprawczaka- powiedział chłopak stojący nad brunecikiem, który wyciągnął papierosa z ust, trzymając go między środkowym a wskazującym palcem.

-Bo wszyscy jesteście bandą idiotów- rzucił ponuro- Dziobak też.

-Ach tak? To gdzie niby byłeś?- spytał pogardliwie Roger, a za nim zebrała się mała grupka złożona z poprzednich współlokatorów Petera.

Chłopiec znów ostentacyjnie wywrócił oczami.

-Mam nowy dom- oznajmił. Starszy chłopak roześmiał się, po czym złośliwie wtrącił Peterowi papierosa z ręki, czym zaskarbił sobie pomruki zadowolenia towarzyszy.

-Czyli widzimy się za tydzień- Roger wzruszył ramionami, po czym odszedł, razem ze swoją grupką. Peter wypuścił głośno powietrze, patrząc z żalem na straconego papierosa. Miał w sobie dość godności, by nie podnosić go z ziemi.

Chłopiec wiedział, że tym razem wcale nie wróci do domu dziecka za tydzień. Zrobił już wszystko. Był nieznośny. Uciekł. Włamał się do systemu milionera. I to wszystko na nic. Tony Stark wciąż nie miał dość. 

*****

Tony tupał nerwowo, składając kolejne podpisy na dokumentach ze stosu, który zdawał się w ogóle nie maleć. Dlatego właśnie milioner starał się unikać dni, w których w ogóle nie pojawiał się w firmie. Mógł mieć mnóstwo pracowników, ale i tak to on ostatecznie musiał wszystkiego dopilnować i, co najgorsze, przedstawić swoje decyzje na piśmie. Podpisanym.

Nie czytał nawet dokumentów, jedynie przeglądał je niecierpliwie, żeby zorientować się, czego dotyczy umowa bądź pismo.

Wyćwiczonym ruchem złożył kolejny podpis.

A. Stark

Boys Don't CryWhere stories live. Discover now