Rozdział 36

801 111 32
                                    

Peter wbił wzrok za okno, wzdychając cicho. Skulił się na kanapie, oparł łokcie o parapet, a podbródek o dłonie. Patrzył na gwiazdy i zastanawiał się, jak mogłoby wyglądać jego życie, gdyby nie ten okropny wypadek, który wszystko zniszczył. Gdyby jego rodzice wciąż żyli. Kochaliby go. To było pewne. Tata pewnie nauczyłby go wielu rzeczy. Zabierałby go do pracy i pomagał w lekcjach. Ze wszystkim by mu pomagał. Wszystko by naprawiał. Klepałby Petera po ramieniu i plecach. Przytulałby go i spędzał z nim czas. Może jeździliby razem na rowery i chodzili na wyprawy do lasu? Zabierałby Perera na ryby. Nauczyłby go tak dużo. A mama... mama byłaby cudowna. Mądra i pełna ciepła. Sprawiałaby, że wszystko byłoby magiczne i lepsze. Oboje przychodziliby wieczorem powiedzieć mu dobranoc. Tego Peterowi bardzo brakowało. Chciał, żeby rodzice przychodzili mówić mu dobranoc. Żeby ktokolwiek przychodził wieczorem powiedzieć "dobranoc" i ucałować go, żeby nie miał złych snów. Dziobak przychodził wieczorami do ich pokoju i nawet życzył im dobrej nocy, gdy wychodził, ale tak naprawdę przychodził sprawdzić, czy wszyscy na pewno wciąż są w domu dziecka i leżą w łóżkach. Przez to, w Peterze wzbierała się coraz większa doza goryczy i rezygnacji. Nikt go nie kochał. Nikt go nie kochał.

-Zaraz wyplujesz płuca przez to wzdychanie- zauważył beztrosko Tony, siadając na kanapie obok dziecka z książką i kubkiem kawy w rękach.

Chłopiec zerknął na milionera, po czym znów westchnął, tym razem głośno i ostentacyjnie. Zaczął podnosić się z kanapy, ale starszy go powstrzymał.

-Nie musisz stąd iść tylko dlatego, że przyszedłem, Bambi- rzucił, otwierając książkę. Peter zmarszczył lekko brwi.

-Nie wszystko obraca się wokół ciebie- mruknął, znów siadając na kanapie. Tony uniósł kąciki ust.

-Nie? Bo z tego co widzę, przez nienawiść do mnie siedzisz całe dni w pokoju. A gdybyśmy ogłosili zawieszenie broni na kilka godzin, moglibyśmy obejrzeć razem film. Co ty na to?- spytał czarnowłosy. Peter przez chwilę wpatrywał się w opiekuna, a potem wypuścił powietrze, sięgając po pilota.

-Ja wybieram- oznajmił cicho, zsuwając się na kanapie, żeby wygodnie usiąść. Tony uniósł kąciki ust.

-Wybierz coś dobrego- polecił Tony, z niewielką dozą rezygnacji odkładając książkę- chcesz zamówić jedzenie?

Peter kiwnął głową, jednocześnie przeglądając wszystkie dostępne platformy. Czyli wszystkie platformy.

-Burgery czy pizza?

-Burgery.

-Jakiego chcesz?

-Takiego jak ty- mruknął chłopiec, ustawiając film. Tony złożył zamówienie, po czym odłożył telefon i wbił wzrok w ekran.

-To co oglądamy?- spytał. Peter uniósł kąciki ust.

-Największe arcydzieło kinematografii- oznajmił. Tony uniósł jedną brew.

-Fantastycznie. Ale przez przypadek włączyłeś "Gwiezdne Wojny"- zauważył, a Peter posłał mu oburzone spojrzenie.

-Milcz i oglądaj. W ogóle się nie znasz- powiedział. Tony uśmiechnął się i pokręcił głową z rozbawieniem.

-Ostatni raz dałem ci wybrać- mruknął. Peter prychnął cicho.

-Jeśli nie zmienisz zdania, to z całą pewnością będzie ostatni raz. "Gwiezdne Wojny" są... super. Jesteś ignorantem, jeśli tego nie widzisz- oznajmił, zupełnie poważnie. Tony nie miał odwagi się roześmiać, choć miał na to wielką ochotę.

-Mogłem się domyślić, że taki nerd jak ty będzie lubił nerdowskie filmy- rzucił, nie kryjąc przy tym złośliwego rozbawienia. Peter posłał mu urażone spojrzenie.

-Nie jestem nerdem!- odparł natychmiast. Starszy uniósł jedną brew, a Peter zmarszczył lekko brwi- przynajmniej nie bardziej niż ty.

-Ja? Zdecydowanie nie. Są dwa typy ludzi interesujących się nauką. Ja, moje drogie dziecko, nie jestem nerdem. Ja jestem fajny, dobrze ubrany i pożądany przez kobiety. Ty jesteś nieśmiały, wychodzisz z domu w workowatych bluzach i nerdowskich, zdecydowanie niedopasowanych koszulkach i... masz dziewczynę?- spytał, po czym uniósł kąciki ust w nieco złośliwym uśmiechu. Peter prychnął, wywracając oczami- no właśnie. Gdybyś jednak kiedyś jakąś miał, mówiłaby, że jesteś słodki. Nie słodko romantyczny, tylko słodki. Jak szczeniaczek.

-Oglądaj- mruknął jedynie Peter, a Tony roześmiał się, odchylając głowę.

-Nie martw się. Z twoimi humorkami, zapuść sobie tylko dłuższą grzywkę i kup skórzaną kurtkę. Panienki uwielbiają buntowników- rzucił, śmiejąc się, a młodszy odwrócił się, żeby Tony nie widział jak unosi kąciki ust.

-Wow. Ktokolwiek mówi jeszcze "panienki"? Ile ty masz lat? Osiemdziesiąt?- spytał i tym razem, to Tony fuknął z wielką urazą.

-Oglądaj- mruknął. Peter nie wybuchnął śmiechem, ale uniósł kąciki ust w uśmiechu pełnym samozadowolenia. Po chwili jednak całkowicie skupił się na filmie, a milioner pokręcił głową z rozbawieniem, widząc go. Uwielbiał patrzeć, jak Peter pozwala swoim ulubionym rzeczom całkowicie się pochłonąć. Miał wtedy zupełnie inny wyraz twarzy, niż gdy koncentrował się na nienawiści do świata.

*****

-Pete...- szepnął Tony, potrząsając delikatnie ramieniem dziecka- Petey, no już. Bambi...- mruczał, a chłopiec jęknął cicho, podnosząc się powoli do siadu. Ziewnął, nie otwierając oczu. Tony uśmiechnął się z politowaniem- chodź. Już czas iść do łóżka, pomogę ci- powiedział, pomagając półprzytomnemu dziecku wstać. Peter jęknął cicho.

-Film się skończył?- mruknął. Milioner objął go ramieniem.

-Już dawno, ale nie miałem serca cię budzić. Chodź, zaraz będziesz w łóżku- zapewnił, ruszając w stronę pokoju Petera. Chłopiec podążył biernie obok niego, przecierając oczy. Gdy je otworzył, był już w pokoju. Tony podprowadził go do łóżka. Zanim nastolatek zdążył obudzić się na tyle, by być oburzonym i unieść się honorem, nie pozwalając się dotykać, leżał już w łóżku i zrobiło mu się wszystko jedno. Wyciągnął rękę, żeby chwycił kołdrę,  ale zanim mu się to udało, milioner pchnął jego dłoń na materac i sam otulił go puchową kołdrą. Peter skulił się, zamknął oczy i wypuścił powietrze z zadowoleniem, przekręcając się na bok. Poczuł, jak starszy jeszcze raz poprawia kołdrę, naciągając mu ją na ramię.

-Dobranoc, Bambi. Słodkich snów- powiedział miękko milioner. Chłopiec ziewnął przeciągle, jak kot.

-Dobranoc- mruknął, przytulając się do skrawka kołdry. Usłyszał oddalające sie kroki i ciche zamknięcie drzwi.

Otworzył na chwilę oczy, żeby upewnić się, czy to mu się śniło, czy jeszcze działo się na jawie. Gdy zobaczył cień opiekuna pod drzwiami, który zaraz zniknął, uśmiechnął się znów ze spokojem na twarzy, wtulając się w poduszkę. I choć przemknęło mu przez głowę kolejne zmartwienie, bo po raz kolejny poczuł przyjemne ciepło w środku i wiedział, że zaczyna się trochę za bardzo przywiązywać, że mógłby nawet przyzwyczaić się do czegoś takiego, a co za tym idzie, mógłby nawet polubić ten dom, to tym razem, ciepłe łóżko i miękka poduszka zdecydowanie wygrały, dominując jego myśli.

Peter skulił się nieco mocniej. Czuł się bezpiecznie. I lubił to uczucie.

*****

1017 słów

Hejka!

Słodziutkie, no nie? Teraz trzeba dojebać złem xD

Mam nadzieję, że się podobało :)

Do zobaczenia<3<3<3

Boys Don't CryWhere stories live. Discover now