~WYLĄDOWALIŚMY~

700 23 23
                                    

*Tłumaczenie słów Na'vi, na samym dole*
——————————

~
-Kempe si nga?! Ma San'ok!- krzyczałam do rodzicielki.
-Ma 'ite! Txopu rä'ä si!- krzyczała moja matka, a wtedy statek ZPZ, zaczął strzelać w naszą stronę.
-Ma San'ok!- krzyczałam do mojej mamy, najgłośniej jak umiałam.
-Ke! Set hivum!- krzyczała w moją stronę.
-Kehe! Ke Ma Sa'nu!- krzyczałam przez łzy.
-Kä, kä, kä!- krzyczała do mnie, nadal strzelając z łuku.
Nagle zobaczyłam jak upada na ziemię.
Podbiegłam do niej.

-Ma Sa'nu! Kehe...- zaczęłam płakać.- Ma Sa'nu, ngati oel kin.- dodałam, dusząc się łzami.
-Ma 'ite...tskoti...munge.- przerwała swoją wypowiedź.
-Kehe..- powiedziałam płacząc.
-Omatikayaru...tihawnu sivi.- powiedziała cicho, a po chwili zesztywniała.

~

POV. ROSE
Obudziłam się, oblana potem i łzami.
Znowu śniła mi się śmierć mojej mamy.
Minęły trzy dni od jej śmierci i dwa dni, od kiedy rodzina Sullych mnie szuka.
Moja matka przed śmiercią, poprosiła Jake'a Sullyego, aby w razie konieczności się mną zaopiekował.
Teraz ma to większy sens.
Wiedziała, że może zginąć.
Była gotowa oddać życie, aby lud był bezpieczny.
Chwilę przed śmiercią, przekazała mi swój łuk.
Powiedziała:
,,Chroń nasz lud"
Jeśli przyjdzie mi walczyć.
Stanę do walki.
Ale teraz, nawet o tym nie myśle.

Podniosłam się z mojego posłania, zrobionego z dużych liści i miałam zamiar udać się w kierunku lasu, aby znaleźć sobie coś na śniadanie.
Stanęłam jednak jeszcze na chwilę, przed lustrem mojej mamy.
Brwi.
Pięć palców.
Zwykły dziwak.
A najlepsze jest to, że nawet nie wiem kim był mój ojciec, po którym to odziedziczyłam.
Śmieszne, prawda?

Odeszłam od lustra, wzięłam do ręki koszyk i ruszyłam w stronę lasu.
Przechadzałam się tymi drogami co zwykle, aż w końcu natknęłam się na jeden z moich ulubionych owoców.
Już zaczęłam się wspinać na drzewo, aby go zerwać, jednak on zniknął mi z przed nosa.
No tak, Polemury...
No nic.
Zeszłam z drzewa, chwyciłam swój koszyk i szłam dalej.
W pewnym momencie, usłyszałam szelest w krzakach.
Cholera, nie wzięłam łuku.
Mam tylko sztylet.
Świetnie.
Wyciągnęłam sztylet i już po chwili, okrążyli mnie żołnierze Na'vi.

-Mawey, Na'viyä, mawey!- krzyczałam do nich, rzucając sztylet na ziemię.
-Kehe!- usłyszałam znajomy mi głos.
Nagle zza krzaków, wyłonił się Neteyam Sully, na swoim Mrocznym koniu.
Lepiej być nie mogło.
Chłopak do mnie podszedł i związał mi ręcę.

-Kempe si nga?- zapytałam tego idioty.
-Przestań już nawijać po naszemu i się nie stawiaj.- powiedział z kamienną twarzą.
-Super.- szepnęłam pod nosem z wyczuwalnym sarkazmem.
-Głuchy nie jestem.- odpowiedział podirytowany.
-To sory. W takim razie, całe życie żyłam w błędzie.- powiedziałam przez zęby.- Możesz mnie puścić?- zapytałam już nieco spokojniej.
-Tsahiku txele lu.- powiedział już lekko wkurzony.
-A to ja miałam nie nawijać po naszemu.- parsknęłam.
-Błagam cię, ztul japę.- powiedział usadawiając mnie na swoim Ikranie.
-Jak sobie życzysz.- powiedziałam po czym zamilkłam.

Dolecieliśmy do gór Alleluja, gdzie Toruk Macto miał swój obóz.
Neteyam pomógł mi zejść z Ikrana, a przed nami stanął Jake Sully.

-W końcu jesteś, Rose.- powiedział ze współczuciem.
Ja za to się nie odzywałam, bo z tego co pamiętam miałam ztulić japę.

Klucz do serca ~ NeteyamxRoseWhere stories live. Discover now