~ONA~

257 17 8
                                    


POV. ROSE
Obudziłam się jak codzień o świcie.
Ta noc, była ciężka.
Rozciągnęłam się na moim łóżku, uderzając w coś dłonią.
A raczej w kogoś.
Popatrzyłam odrazu w tamtą stronę, a tam leżał Neteyam, który jeszcze słodko sobie spał.
Oczywiście nie żebym uważała, że jest słodki, dlatego słodko śpi, tylko tak po prostu się mówi...
Co nie?
Albo...
Nie dobra, mniejsza z tym.
Wpatrywałam się w spokojną twarz chłopca.
Przynajmniej jak śpi, to jest aniołkiem.
Nie wiem dlaczego, ale miałam ochotę go przytulić.
Nie chciałam go jednak obudzić.
Od kiedy nie ma ze mną mojej mamy, nie ma też codziennych przytulasów, za którymi bardzo tęsknię.
Mama zawsze powtarzała mi, że jestem dla niej wszystkim co ma.
Teraz?
Nie wiem nawet, co to miłość i czy kiedykolwiek jej doświadczę.
Przestałam o tym rozmyślać i uznałam, że trzeba w końcu wstać.
Jednak moje serce, przezwyciężyło rozum.
Wstałam, jednak po chwili, powoli kucnęłam nad chłopcem i złożyłam na jego czole buziaka.
Zobaczyłam, że zaczyna się przebudzać, więc wzięłam szybko strój na przebranie i ruszyłam do łazienki.

Umyłam swoje ciało, ale też bardzo starannie umyłam włosy, które następnie zawinęłam w turban.
Owinęłam sporym ręcznikiem swoje ciało oraz nałożyłam na twarz maskę z różnych roślin, a następnie umyłam zęby.
Kiedy wszystko już zrobiłam, okazało się, że wziełam inny dół stroju i inną górę.
Modliłam się do Wszechmatki, żeby Neteyam jeszcze spał i wyszłam ze swojej łazienki.
No to pech.
Chłopiec już nie spał.

-Co masz na twarzy?- zapytał cicho się śmiejąc.
-Zrobiłam sobie maskę z różnych roślinek. Coś nie tak?- zapytałam z uśmiechem.
-Wszystko okej. Po prostu jesteś urocza.- uśmiechnął się pięknie.
Na moje szczęście, przez tą maseczkę, nie widać moich czerwonych jak burak policzków.

-Co się stało, że jesteś dla mnie taki miły? Pamiętam, co mi wczoraj powiedziałeś, ale trochę nie rozumiem.- powiedziałam siadając obok chłopca, na jego materacu.
-Chcesz wersję szczerą, czy głupszą niż najgłupszą?- zaśmiał się cicho.
-Mogę chcieć obie?- zapytałam z uśmiechem.
-Tylko jedna.- powiedział machając palcem.
-Dawaj szczerą.- powiedziałam, a uśmiech nadal nie schodził mi z twarzy.
-Jak mam być szczery, to po prostu czuję, że jakoś mnie do ciebie ciągnie. Mimo, że nadal masz pięć palców.- powiedział spokojnie, jednak wypominanie mojego palca więcej, za każdym razem boli.
Uśmiech momentalnie zniknął z mojej twarzy.
Wyraz mojej twarzy był taki...
Szary?

-Tak już mam. Wierz mi, że też wolałabym nie być demonem, ale taka już jestem. Przez ojca.- powiedziałam smutno, obracając się do niego plecami.
-Hej, nie powiedziałem, że twoje palce mi się nie podobają, a już tym bardziej, nie uważam, że jesteś demonem.- powiedział zatroskany, chwytając za mój kark, który zaczął masować.
-Za każdym razem mi to mówisz.- powiedziałam z zamkniętymi oczami, ciesząc się przyjemnością, którą chłopak mi sprawiał poprzez masaż.
Poczułam, że chłopak przyłożył swoją twarz do mojej szyi, nadal mnie masując.
Wtedy zaczął szeptać.

-Oh Rosie, z pięcioma palcami czy nie i tak jesteś dla mnie wyjątkowa.- szepnął mi do ucha, przez turban na mojej głowie.
-Neteyam, to robi się niepokojące. Nigdy nie byłeś dla mnie tak miły.- powiedziałam cicho stękając, przez masaż, który przynosił mi wiele rozkoszy.
-Nie podoba ci się to, że jestem miły?- zapytał znów szepcząc.
-Tego nie powiedziałam.- mimo, że masaż był wspaniały, w końcu odsunęłam się od chłopaka i obróciłam w jego stronę.- Po prostu boję się, że przyzwyczaję się do takiego miłego Neteyama, a później, wróci ten nie miły Neteyam. Dlatego wolałabym, nie ufać temu miłemu.- powiedziałam szczerze.
Do oczu chłopaka, napłynęły łzy.

-Neteyam, wszystko dobrze?- zapytałam kładąc dłoń na jego policzku.
-Wiesz? Po prostu żałuję tego, jaki był ten nie miły Neteyam.- powiedział smutno się uśmiechając.
-A czy można ufać miłemu Neteyamowi?- zapytałam z lekkim uśmiechem.
-Miły Neteyam boi się, że kogoś zawiedzie, bo sam nie wie kim tak naprawdę jest.- powiedział spuszczając wzrok.
-A gdybym pomogła miłemu Neteyamowi, aby popełniał jak najmniej błędów, aby nikogo nie zawodził, to myślisz, że mógłby na zawsze zostać już miłym Neteyamem?- zapytałam podnosząc jego głowę w górę tak, aby na mnie spojrzał.
-Miły Neteyam, musi zostać naprowadzony na dobrą drogę i wtedy z pewnością będzie tylko dobrze.- lekko się uśmiechnął.
-Okej, a czy miły Neteyam zgadza się, aby Rose mu pomogła?- zapytałam uśmiechając się.
-Zgadza się.- odwzajemnił uśmiech.
-Fantastycznie! Cieszę się, że mam taką możliwość.- oznajmiłam zadowolona.
-Dziękuję Rosie.- powiedział szeptem.
-To ja dziękuję, miły Neteyamie.- uśmiechnęłam się, czochrając go po warkoczykach, a następnie wstałam i udałam się wreszcie do mojej szafki z ubraniami.
Wzięłam już odpowiedni komplet, jednak po chwili poczułam, że ręcznik na moim ciele, zaczyna się zsuwać.
Nie zdążyłam go złapać przez to, że miałam zajęte ręce, a ten zsunął mi się pod piersi.
Japierdole.
Jestem po prostu kaleką.

Klucz do serca ~ NeteyamxRoseWhere stories live. Discover now