~PO CO TAK KŁAMAĆ?~

156 11 8
                                    


POV. NETEYAM
Po zjedzonym obiedzie uznałem, że pójdę posiedzieć na skale, tam gdzie zazwyczaj siedzę z Tsireyą.
Bardzo korciło mnie, aby połączyć się znów z Drzewem Dusz.
Siedziałem i biłem się z myślami, czy aby na pewno to robić.
Uznałem, że chce znać więcej szczegółów.
Szczególnie z wojny.
Nie zastanawiałem się dłużej.
Zawołałem swoje Ilu, a kiedy przypłynęło wskoczyłem na nie i popłynąłem w kierunku Zatoki Pracojców.

Chwilę później byłem na miejscu.
Wypłynąłem na powierzchnie, aby zaczerpnąć powietrza, a zaraz po tym znów zanurzyłem się pod wodę.
Podpłynąłem bliżej i połączyłem się z Drzewem.

~
-Przysłali mnie tu, abym poznał wasze zwyczaje. Po to, byście usłyszawszy tą nowinę, mogli w nią uwierzyć.- powiedział mój ojciec.
-Co ty mówisz Jake? Widziałeś, że to się stanie?- zapytała niedowierzając w to, moja matka.
-Tak. Najpierw..wykonywałem tylko rozkaz. Ale potem..wszystko się zmieniło. Zakochałem się. Zakochałem się w tym lesie, w ludziach Omaticaya...i w tobie.- mówił drżącym głosem, trzymając ją za ramiona.
-Ufałam ci...- powiedziała prawie płacząc.
-Zaufaj mi i teraz.- powiedział cicho.
-Ufałam ci!- krzyknęła przez łzy.
-Neytiri zaufaj mi i teraz..
-Kawkrr! Krr slayu nga Na'viyä hapxi!- krzyknęła popychając ojca.- Nigdy nie będziesz jednym z nas!- dodała ponownie go popychając.
—————

-Musicie uciekać! Zniszczą to miejsce!- krzyczał mój ojciec.
-Do lasu! Nadlatują!- krzyczała Grace.
-Txopu rä'ä si! Txopu rä'ä si!- krzyczał Tsu'tey do wojowników.
-Cholera! Uciekać!- krzyczał mój tata.
-Ma'Eytukan!- krzyczała Grace.
-Nie!- krzyknął mój ojciec, kiedy wystrzelono ładunki zapalające.
-Wszyscy do lasu!- krzyczał Eytukan.
—————

-Ma sempul! Ma sempul, ngati oel kin.- mówiła moja matka przez łzy.
-Ma 'ite, tskoti munge mavue.- ledwo mówił Eytukan.
-Kehe..- powiedziała płacząc moja mama.
-Omatikayaru tihawnu sivi.- powiedział dziadek i zesztywniał.
-Ma sempul..- nadal płakała.
-Neytiri!- krzyczał mój ojciec klękając obok ciała Eytukana i mamy.- Tak mi przykro.- dodał chwytając ją za szyję.
-Odejdź...Odejdź! I już nigdy nie wracaj!- gwałtownie wstała i go popchnęła.
—————

-Poddaj się, Quaritch! To koniec!- krzyknął mój ojciec.
-Póki żyję, jeszcze nie.- uśmiechnął się chytrze.
-Liczyłem, że to powiesz.- rzucił szybko, po czym zaczął walczyć.

—————

-Hej Sully, jak się czuje zdrajca rasy?- zapytał Quaritch.
Mój ojciec tylko syknął.
-Masz się za jednego z nich? Pobudka.- powiedział i zaczął zmierzać w kierunku stacji.
—————

Trzymał mojego ojca w górze, przykładając mu sztylet do gardła.
Wtedy moja mama...
Zabiła Quaritcha?
—————

-Oel ngati kameie, Jake Sully.- powiedział ledwo żywy Tsu'tey.
-Widzę cię, bracie.- szepnął mój ojciec.
-Lud jest bezpieczny?- zapytał coraz ciężej oddychając.
-Jest bezpieczny.- szepnął mój tata.
-Nie mogę przewodzić ludziom. Ty musisz ich poprowadzić, Jake Sully.- powiedział ciężko dysząc.
-Nie jestem następnym dowódcą.- szepnął mój ojciec machając głową na boki.
-To jest decyzja. Czyń obowiązek, Olo'eyktanie.- powiedział kładąc dłoń mojego ojca na jego sztylet.
-Nie zabiję cię.- powiedział ze współczuciem.
-To tradycja. Zrób to, dobrze? Lud zapamięta, że walczyłem u boku Toruk Makto. Że byliśmy braćmi. I był, moim ostatnim cieniem.- powiedział ledwo, wzruszony Tsu'tey.
Wtedy mój ojciec wbił w niego sztylet.
-Oel ngati kameie, ma tsmukan, ulte ngaru seiyi ireiyo. Ngari hu Eywa saleu tirea, tokx 'i'awn slu Na'viyä hapxi.- dodał mój ojciec.

~

Czym prędzej, odłączyłem się od Drzewa Dusz i wypłynąłem na powierzchnię.
Jak to możliwe, że ojciec nas okłamywał.
To nie on go zabił.
To moja matka.
Nie umiałem kompletnie tego przetrawić.
Przez cały ten czas, żyliśmy w błędzie.
Zginąłby, gdyby nie mama.
Nie mogłem w to uwierzyć.

Przesiedziałem na skale w Zatoce Praojców, dobre dwie godziny.
Musiałem wracać.
Ciężko było mi pozbierać myśli.
Ciężko było mi spojrzeć prawdzie w oczy.
Źle mi tylko z tym, że przez tyle lat, żyłem w kłamstwie.
Przestałem dłużej rozmyślać.
Zawołałem swoje Ilu i wróciłem do wioski.
Wiedziałem, że muszę porozmawiać z mamą.

Wchodziłem już do swojego Marui.
Zastałem tam tylko ją.
Uznałem, że to odpowiedni moment, aby porozmawiać.

-Mamo, możemy pogadać?- zapytałem oschle.
-Coś się stało, synu?- zapytała zmartwiona.
-Możemy pogadać?- ponowiłem pytanie patrząc w dół.
-Chodźmy.- powiedziała idąc na mały pomost za naszym Marui.
Oboje usiedliśmy, mocząc stopy w wodzie.
Zacząłem temat.

-Wiesz, że ja wiem, jaka jest prawda?- zapytałem spoglądając na nią ze łzami w oczach.
-Ale jaka prawda, synu?- chwyciła mnie za ramię.
-Przestań wreszcie udawać, że nie wiesz o co mi chodzi.- powiedziałem z lekką pretensją.
-Wytłumacz konkretnie, o co chodzi synu.- powiedziała spoglądając w taflę wody.
-To nie ojciec go zabił, mam rację?- zapytałem zerkając na kobietę.
-Tak, masz rację.- oznajmiła smutno.
-Dlaczego mi nie powiedzieliście? Dlaczego NAM, nie powiedzieliście? Dlaczego tak długo, żyliśmy w kłamstwie?- zapytałem uraniając kilka łez.
-To nie takie proste.- oznajmiła również płacząc.
-Nie płacz mamo, już się nie gniewam. Ale przestańcie nas wreszcie okłamywać.- powiedziałem po czym wstałem i wróciłem do swojego kąta w naszym Marui.
Nie byłem przekonany do tego, czy rozmawiać z ojcem.
Chyba póki co, wolę to uciszyć.
W swojej głowie, ale też ogólnie.
To wszystko co tam zobaczyłem, było straszne.
Ludzie z mojego klanu umierali.
Umarł mój dziadek.
Umarł mój wujek.
I prawie umarł mój ojciec.
Ty myśli mnie męczyły.
Wiem, że gdyby nie Drzewo Dusz, w życiu by mi o tym nie powiedzieli.
I to chyba bolało najbardziej.

-Hej brat, co jest grane?- zapytał troskliwie mój młodszy brat, siadając obok mnie.
-Błahostka. Słaby dzień.- machnąłem obojętnie ręką.
-Stary, wiesz że mnie nie oszukasz?- zapytał kładąc dłoń na moje ramię.
-Może pogadamy o tym kiedy indziej. Wybacz mój mały, potężny wojowniku, ale dzisiaj już nie mam siły.- posłałem mu delikatny uśmiech.
-Jasne brat. W razie co, wiesz gdzie mnie szukać.- również posłał mi delikatny uśmiech i odszedł.
Nie wiedziałem, jak mam mu to powiedzieć.
Jak niby miałem to zrobić?
,,Lo'ak bo wiesz, nasi rodzice okłamują nas od kilkunastu lat."?
Srogo.
Nawet nie wiem, jak będę miał mu to powiedzieć.
To będzie ciężkie, ale narazie nawet wolę o tym nie myśleć.
Olałem już to wszystko i położyłem się na łóżku moim i Rose.
Uznałem, że odpoczynek mi się przyda.
Szczególnie psychiczny.
Ułożyłem się wygodnie i zamknąłem oczy.
Mimo to dalej zastanawia mnie...

PO CO TAK KŁAMAĆ?

———————————————————————Heja!Dziś taki bardzo przeszłościowy rozdział, ale mimo to mam nadzieję, że wam się podobał

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

———————————————————————
Heja!
Dziś taki bardzo przeszłościowy rozdział, ale mimo to mam nadzieję, że wam się podobał.

Życzę miłego dnia/nocy!
Luv u all<33
976 słów

Klucz do serca ~ NeteyamxRoseWhere stories live. Discover now