~NETEYAM JEST CUDOWNĄ OSOBĄ~

246 11 29
                                    


POV. NETEYAM
Dziś uczymy się jazdy na Ilu.
Na szczęście nie uczy mnie Nyla, tylko Aonung.
W zasadzie nie wiem czy to lepiej, ale chyba wolę nie rozmawiać z Nylą.
Pomijając ten fakt, szło mi naprawdę dobrze.
Szybko to załapałem i już chwilę później śmiagałem sobie na Ilu.
Jednak coś mnie zaniepokoiło.
Zobaczyłem mojego brata, który wypływa gdzieś za rafę.
Odrazu popłynąłem za nim.

Płyneliśmy już jakiś czas.
Nagle coś się zadziało.
Zobaczyłem statek.
Statek Ludzi z Nieba.
Kompletnie zamarłem.
Podpłynąłem szybko do mojego brata.

-Lo'ak! Ludzie Nieba płyną! Zawijamy!- krzyknąłem spanikowany.
-Neteyam?! Co ty tu do jasnej robisz?!- krzyknął zdezorientowany.
-Myślisz, że pozwoliłbym ci samemu tu płynąć? Kompletnie ci odbiło?- zapytałem podpływając bliżej brata.
-Skończ truć.- przewrócił oczami.
-Nic sobie nigdy z niczego nie robisz. Kompletnie nie myślisz co wyprawiasz Lo'ak. A już tym bardziej, nie myślisz o skutkach tego wszystkiego.- skarciłem go.
-Bo może, nie jestem idealnym synkiem jak ty?- powiedział pytająco, oburzony chłopak.
-Nie o to chodzi. Po prostu kompletnie nie myślisz, do czego mogą doprowadzić te twoje głupoty.- powiedziałem przez zęby.
-Neteyam! Pod wodę!- krzyknął mój brat, a ja zauważyłem ładunki lecące w naszą stronę.
Zanurzyłem się pod wodę i zaklekotałem do mojego Ilu, a te po chwili przypłynęło.
Odrazu wziąłem brata ze sobą i ruszyliśmy do osady.

Kiedy byliśmy w bezpiecznych terenach, wypłynąłem nad wodę.

-Odjazd!- krzyknął mój brat siedzący za mną.
-Powaliło cię?! Mogliśmy tam zginąć!- krzyknąłem cholernie wkurzony.
-Okej, ale żyjemy.- przewrócił oczami.
-A CO, GDYBYŚMY NIE PRZEŻYLI?!- krzyknąłem cholernie głośno, już kompletnie wyprowadzony z równowagi.
Młodszy już się nie odezwał, więc w ciszy pokierowałem się, w kierunku Awa'talu.

Jakiś czas później, byliśmy już na miejscu, gdzie zobaczyłem swoją dziewczynę.
Była cała zapłakana, tak samo jak Tsireya.

-Rose!- krzyknąłem biegnąc w jej stronę.
-Neteyam!- krzyknęła płacząc, a następnie również zaczęła do mnie biec.
-Rosie..- powiedziałem pod nosem i już po chwili, wpadłem w jej ramiona.
-Oh na Wszechmatkę, Neteyam gdzieś ty był?!- krzyknęła spanikowana.
-Myślę, że on ci to wytłumaczy.- wskazałem palcem na mojego brata.
-Czyli za rafą.- oznajmiła łapiąc się za głowę.- Ale co ty tam robiłeś?- dopytała ocierając łzy.
-Nie pozwoliłbym mu samemu tam płynąć. Eywa wie, co by się stało.- powiedziałem cholernie zestresowany, ale także zdenerwowany.
-Wiesz, że twój ojciec nie będzie zadowolony?- zapytała unosząc brew w górę.
-Wiem..ale jest coś, z czego będzie jeszcze bardziej niezadowolony.- spuściłem głowę w dół.
-Teyam, o co chodzi?- zapytała przejęta dziewczyna, chwytając mnie za ramiona.
-Ludzie Nieba. Są tu.- szepnąłem powstrzymując się od płaczu.
-Idziemy do Jake'a. Już.- powiedziała szybko, chwytając mnie za dłoń i prowadząc w stronę naszego Marui.

Staliśmy już przed wejściem do naszej chatki.
Czym prędzej weszliśmy do środka.

-Ojcze!- krzyknąłem w stronę mojego taty.
-Co się dzieje, synu?- zapytał podchodząc do mnie bliżej.
-Ludzie Nieba..są tu. Tuż za rafą.- powiedziałem powstrzymując się od płaczu.
-Cholera...- powiedział mój tata pod nosem.- Musimy być przygotowani na każdą ewentualność, rozumiecie?- zapytał bardzo poważnym tonem.
-Tak jest Sir.- odpowiedziałem i ruszyliśmy wraz z Rose w kierunku naszego pokoju.

POV. ROSE
To było nieuniknione.
Quaritch wszędzie nas znajdzie.
Nie możemy dopuścić do tego, aby ucierpiał niewinny klan.
Musimy walczyć.
Ale nie tu.
Zniszczą to miejsce.
Nie możemy do tego dopuścić.
Nie możemy...

Klucz do serca ~ NeteyamxRoseWhere stories live. Discover now