~NETEYAM TE SULI TSYEYK'ITAN~

316 15 40
                                    


POV. ROSE
Obudziłam się jak zazwyczaj ze wschodem słońca.
Odrazu po przebudzieniu, na mojej twarzy widniał uśmiech.
Nadal sama się zastanawiam, czym jest on spowodowany.
Pomińmy już może ten temat.
Wstałam i odrazu udałam się na śniadanie.

-Dzień dobry.- wysiliłam się na uśmiech.
-Niezły fryz.- skomentował najstarszy z rodzeństwa.
-Wyjątkowy.- zaśmiałam się.
-Chyba specjalny.- również się zaśmiał, więc podeszłam do niego i walnęłam go lekko w tył głowy.
-Skxawng.- mruknęłam pod nosem.
-Dzieci, jedzcie już proszę.- powiedział cicho się śmiejąc Jake.
-Dobrze.- odpowiedziałam i usiadłam obok Lo'aka.
-Siema pindolku.- powiedział młodszy z braci w moją stronę.
-Cześć imbecylu.- uśmiechnęłam się do niego.
On już nic nie odpowiedział tylko się uśmiechnął, a następnie wszyscy zabrali się za spożywanie posiłku.

Posiedzieliśmy w takim spokoju może 5 minut.
Niestety.
Ponieważ nikt inny jak Lo'ak, zaczął gadać mi jakieś głupoty na ucho, albo po prostu mi do niego mlaskał.
W końcu wybuchłam niekontrolowanym śmiechem, a chłopiec zaraz po mnie.
Wszystkie oczy, patrzyły na nas.

-No..to ten.- podrapałam się po karku.
-HAHAHAHH- zaczął się znów głośno śmiać.
-HAHAHAHA- wybuchłam zaraz po nim.
-NO NIE MOGĘ HAHAH- nadal się śmiał.
-LO'AK!- krzyknęłam próbując być poważna.
-No dobra, dobra....- jego policzki były napchane powietrzem.
-Jedz.- powiedziałam patrząc na niego kątem oka.
Miałam ochotę znów się zaśmiać, ale kiedy spotkałam wzrok Neteyama, już mi się odechciało.
Dokończyliśmy nasze śniadanie w ciszy.

POV. NETEYAM
Chciałem dzisiaj zabrać Rose, nad nasze dawne jeziorko.
Ostatnio przechadzałem się w lesie i zobaczyłem to miejsce.
Dlatego odrazu po skończonym posiłku, ruszyłem za dziewczyną.
Wszedłem do jej pokoju, a ona się przebierała...

-Neteyam! Puka się no!- krzyknęła zrezygnowana dziewczyna.
-Wybacz.- powiedziałem zamykając drzwi i wchodząc do środka.
-No chyba żarty.- powiedziała próbując zapiąć swój top.
-Pomóc?- zapytałem patrząc na nią z pod byka.
-Dam radę. Chyba.- ostatnie słowo wymówiła ciszej.
-Daj to głupku.- powiedziałem z uśmiechem machając głową na boki.
Podszedłem do dziewczyny i zapiąłem jej top.

-Dziękuję.- uśmiechnęła się delikatnie.
-Nie ma za co i wybacz, że wparowałem tu bez pukania.- powiedziałem drapiąc się po karku.
-I tak już widziałeś, więc nic się nie stało.- machnęła obojętnie ręką.
-Co widziałem, to moje hahah.- zaśmiałem się głośno.
-Oh! Skxawng!- krzyknęła roześmiana i lekko mnie popchnęła.
-Śmieję się tylko.- powiedziałem z uśmiechem.
-A jednak to powiedziałeś, więc niby jak mam to interpretować?- zapytała unosząc jedną brew i krzyżując ręce.
-Ale co no? Śmieję się tylko, ale cycki masz fajne...- powiedziałem udając rozmarzonego.
-Zbok!- zaśmiała się.
-O ty..- urwałem swoją wypowiedź.
Przerzuciłem dziewczynę przez ramię i położyłem ją na łóżku, a następnie zacząłem ją łaskotać.

-N-Net-Neteyam! Stop! P-p-proszę.- śmiała się ciągle dziewczyna.
-Okej, ale chcę coś w zamian.- uśmiechnąłem się, przestając ją łaskotać.
-Hm?- mruknęła cicho.
-Umm..po prostu przeproś.- zaśmiałem się.
-No dobra, przepraszam.- przewróciła oczami i się zaśmiała.
Jednak dopiero po chwili zorientowałem się, że nadal nad nią wiszę.
Spojrzałem na dziewczynę, a ona wyraźnie posmutniała.
Usiadłem obok niej.

-Dlaczego jesteś smutna?- zapytałem patrząc na nią kątem oka.
-To wszystko jest dziwne. Od kiedy pamiętam, nienawidziłeś mnie. Po tym jak zostałeś ranny, zachowujesz się inaczej i zastanawiam się czasem, czy cię w tym labo nie podmienili.- uśmiechnęła się bardzo delikatnie.- Wyjaśnij mi, czemu zachowujesz się tak, jakbyś mnie lubił?- dopytała, ze smutnym uśmiechem.
-Nie lubię cię. Po prostu lubię się z tobą droczyć. No i poświęcam ci czas, aby rodzice nie zarzucali mi, że nie mam cię na oku.- wypaliłem.
Kurwa co ja właśnie powiedziałem...
Wszechmatko, miej mnie w opiece.

Klucz do serca ~ NeteyamxRoseWhere stories live. Discover now