~KRZYKI MOJEJ PRZYJACIÓŁKI~

217 11 18
                                    

~
-Uciekajcie! Już!- krzyknął Neteyam wyrywając broń bratu.
-Neteyam!- krzyknął spanikowany Lo'ak.
-Lo'ak! Wiej! Już!- krzyknął po czym zaczął strzelać w kierunku żołnierzy.
Zaczęli go ostrzeliwać.
Chłopakowi skończyły się naboje.
Rzucił broń i wskoczył do wody, dokładnie tam, gdzie jego brat z Pająkiem, Tsireyą i Rose.
Nie wiedzieć czemu, ledwo wydostał się na powierzchnię.

-Odjazd kuzynku!- krzyknął uśmiechniety Lo'ak przybijając piątkę z Pająkiem.
-Totalnie!- krzyknął równie zadowolony Pająk.
Jednak te uśmiechy, zeszły z ich twarzy szybciej niż się pojawiły.
Neteyam został postrzelony.

-Brat! Cholera!- krzyknął wystraszony Lo'ak podpływając do Neteyama.
-Kurwa, dostałem.- ledwo wydusił z siebie te słowa.
Lo'ak usiadził go na swoim Ilu i zaczął płynąć na najbliższą skałę.
A wszyscy pozostali, zaraz za nim.

W końcu dostali się na dość dużą skałę, gdzie spotkali Jake'a.

-Tato! Neteyam!- krzyczał Lo'ak w stronę ojca.
-O nie, nie, nie!- krzyczał Jake, pomagając wciągnąć chłopaka na skałę.
Chłopak sie dusił.
Ledwo oddychał.
W końcu został położony na skale.

-Tato...- szepnął Neteyam ledwo łapiąc oddech.
-Jestem tu synku, jestem z tobą.- szepnął załamany Jake.
-O nie! Nie, nie, nie!- krzyknęła Neytiri, która znalazła się obok nas.
-Chcę wrócić do domu...- powiedział ciężko dysząc.
-Spokojnie, wrócimy do domu. Wszyscy wrócimy.- powiedział spanikowany Toruk Macto.
-Tato..ja...- wtedy chłopak zesztywniał.
-Neteyam..- szepnęła Neytiri.- Nie, nie, nie! Neteyam!! NETEYAM!!- zaczęła krzyczeć spanikowana kobieta.
-Neteyam...- szepnęła załamana Rose.
-Oh mój syn! Nie! Mój syn!- krzyczała Neytiri, przytulając ciało chłopca.- Nie Wszechmatko! Nie Wszechmatko! Mój syn!- krzyczała coraz to głośniej przez łzy.
Tsireya trzymała chłopca za nogi, dławiąc się łzami.
Jake cierpiał w ciszy.
Lo'ak patrzył na swoje dłonie, które były pokryte krwią brata.
Pająk po prostu płakał.
A Neytiri nadal krzyczała.

-Oh mój syn...mój syn!- wykrzyczała kobieta dławiąc się łzami.

~

POV. TSIREYA
Obudziłam się cała spocona i oblana łzami.
Co to cholera było?
Przyśniła mi się śmierć, mojego przyjaciela.
Nie mogłam złapać oddechu.
Dostałam ataku paniki.

-Córeczko! Na Eywę, Tsireya co się dzieje?!- wykrzyczała moja mama, która była strasznie zaniepokojona.
-Mamo...ja...nie mogę...oddychać.- powiedziałam nie mogąc złapać normalnego oddechu.
-Córeczko patrz na mnie. Patrz na mnie i spróbuj uspokoić bicie serca.- powiedziała moja rodzicielka, chwytając mnie za rękę.
-Mamo...Neteyam...umrze.- powiedziałam spanikowana, nadal nie mogąc złapać oddechu.
-Kochanie, to był zły sen. Już wszystko dobrze, oddychaj.- powiedziała spokojnym tonem.
Po chwili udało mi się, nieco opanować oddech.
Moje serce, nie biło już tak mocno.

-Co się wydarzyło w tym śnie, córeczko?- zapytała przejęta kobieta.
-To było..bardzo realistyczne. Neteyam..on został postrzelony, o tu.- wskazałam palcem na klatkę piersiową.- Na wylot. On umarł..na skale. Wszyscy tam byli..poza Kiri i Tuk. Wszyscy widzieli jak umiera! On umarł!- krzyczałam znów spanikowana.
-Już spokojnie, csii.- przytuliła mnie moja mama.- Jestem przy tobie.- szepnęła składając buziaka na mojej głowie.

Klucz do serca ~ NeteyamxRoseWhere stories live. Discover now