Rozdział 1. Muszę ci coś powiedzieć.

2.4K 66 89
                                    

Siedzę w samolocie i staram się podziwiać chmury, jednak ciągłe chlipanie mojej matki mi na to nie pozwala.

- Mamo. – Zwracam się do niej, odwracając się w jej kierunku. – Nie możesz po nim płakać. Damy sobie radę.

- Dlaczego oni wszyscy mnie zostawiają?

- Wiesz, że tata nie chciał.

Mój ojciec – Brad Wilson, zmarł w wypadku samochodowym, kiedy miałam zaledwie trzy lata.

- Ale Leonard miał wybór! Zostawił nas, a ja tak bardzo się starałam! – Mówi podniesionym głosem, wyjmuje chusteczki i zaczyna głośno smarkać.

Uśmiecham się przepraszająco do starszej kobiety, która siedzi obok niej i jestem przekonana, że nie chce być świadkiem tego widowiska.

- On nigdy na ciebie nie zasługiwał. – Stwierdzam zgodnie z prawdą. – Weź się w garść, błagam. To nie miejsce na takie sceny.

Na szczęście stwierdza, że mam rację i przywołuje się do porządku.

Do końca lotu mogę w spokoju popatrzeć na chmury.

***

Zjeżdżamy schodami w dół, a każda z nas trzyma rączkę swojej walizki. Kątem oka widzę posępną twarz Anne Ward, więc uśmiecham się do niej delikatnie chcąc dodać jej w ten sposób otuchy. Przed nami ciężki czas, choć będzie to czas nadziei na lepsze.

Ale tylko ja zdaję sobie z tego sprawę.

W oddali widzę zbliżających się w naszym kierunku ciocię, wujka i pięcioletnią Clementine. Nie widziałam jej dwa lata i jestem w szoku jak bardzo wyrosła. W zeszłym roku wyjątkowo nie byliśmy u nich na wakacjach, bo moja mama złamała nogę.

Kiedy schodzę z ostatniego schodka dziewczynka wyrywa się rodzicom i biegnie prosto do mnie.

- Będziemy siostrami! – Krzyczy słodko, wtulając się we mnie.

- Od dawna jesteśmy. – Śmieję się, mocno ją ściskając.

- Będziemy mogły bawić się cały czas! Mam trzy nowe Barbie!

- Jestem pewna, kochanie, że Cassie nie będzie chciała bawić się z tobą lalkami. – Zwraca jej uwagę Lauren. – Ona ma już siedemnaście lat.

Dziewczynka robi smutną minkę, więc szepczę jej do ucha:

- Ja biorę brunetkę.

Ten słodki uśmiech sprawia, że wierzę, iż wszystko się ułoży.

Witamy się z ciocią i wujkiem, a mama rozkleja się w ramionach przyjaciółki. Wywracam oczami na ten widok, ale minie trochę czasu, zanim się przyzwyczai.

Mama nie zna prawdy i tak musi zostać.

***

Jesteśmy już w White Hills i za dziesięć minut będziemy na osiedlu, które przez pewien czas będzie moim domem. Dopóki mama się nie odkuje i nie znajdziemy czegoś swojego.

Rozglądam się podziwiając piękne budynki, bo stan majątkowy rodziny Stone'ów dzięki własnej kancelarii prawniczej pozwala na posiadanie dwupiętrowej posiadłości w tej okolicy. Dobrze ją znam, bo przyjeżdżam tutaj od dziecka, jednak nigdy nie myślałam o niej tak jak dziś: DOM.

Wjeżdżamy na podjazd i nie wiem czego się spodziewałam, ale nie widzę Chrisa na schodach.

- Na pewno jest w swoim pokoju. – Mówi ciocia jakby czytała mi w myślach.

Przywołuję się do porządku, karcąc się, że pozwoliłam moim uczuciom wypłynąć na wierzch i ponownie zakładam maskę obojętności.

- Przygotowaliśmy dla was te pokoje, które zawsze zajmowałyście. – Tłumaczy nam wujek, kiedy przechodzimy przez drzwi i stawia walizki na podłodze pod ścianą.

What is TRUTH.Where stories live. Discover now