Rozdział 24. Będziesz tego żałować.

1.5K 60 26
                                    

- Chris? Możemy pogadać? – Pytam go, kiedy o szóstej nad ranem kierujemy się schodami na górę, prosto do naszych pokoi.

Szatyn idzie przede mną, przez co nie widzę jego wyrazu twarzy. Zbywa mnie jednak kompletnym milczeniem, które przerywa dopiero kiedy staje tuż przed swoimi drzwiami.

- A to nie może poczekać do jutra? Ledwo na oczy widzę. – Ciężko wzdycha.

Wiem, że oboje jesteśmy pijani, a może i nawet już na kacu, nie spaliśmy całą noc i może nie jest to najlepszy moment, ale męczyło mnie to przez cały dzień i nie wytrzymam aż do jutra z otrzymaniem odpowiedzi.

- Nie może. – Odpowiadam pewnie.

Widzę, że przewraca oczami, ale posłusznie zbliża się do mojego pokoju. Otwieram drzwi i zapraszam go bez słowa do środka. Na szczęście decyduje się pozostać w pozycji stojącej. Oboje wiemy, że jak tylko położyłby się w moim łóżku od razu by tam zasnął.

Stoimy i patrzymy na siebie. Ja opieram się o szafę, a on o drzwi. Po chwili cisza zaczyna mu doskwierać, bo w końcu nie wytrzymuje i się odzywa

- Możesz się streszczać? Zaraz ci tu padnę.

- Chcę po prostu wiedzieć, co jest powodem zmiany twojego zachowania. – Oznajmiam mu wprost, ale widzę, że zupełnie nie rozumie o co mi chodzi. – Mam na myśli to, że przestałeś być zazdrosny i jakoś za bardzo się wyluzowałeś. Przez cały wieczór nawet nie wkurwiały cię moje relacje z Crossem.

- A nie tego właśnie chciałaś? Żebym odpuścił?

- No właściwie to tak. – Śmieję się nerwowo. – Ale jakoś za szybko to się stało.

- Nie dogodzisz. – Stęka, ale szybko dodaje: - Bo widzisz, Cass. Ja po prostu zauważyłem, że o ciebie nie ma co się za bardzo starać, bo ci to nie odpowiada. Poczekam sobie spokojnie aż Cross coś odjebie, co wydarzy się prędzej czy później i przed czym tyle razy chciałem cię ochronić, choć bezskutecznie, a wtedy ty znowu przylecisz do mnie.

Stoję niezdolna wykrztusić choćby słowa. Nie wierzę, że właśnie coś takiego powiedział. To prawda, ostrzegał mnie przed nim wiele razy, ale jak może mówić takie rzeczy skoro się przyjaźnią? Skoro przed chwilą wszyscy razem tak dobrze się ze sobą bawiliśmy?

To wszystko jest takie popieprzone...

Czasami nie wiem komu mam wierzyć, ani komu mogę zaufać.

I co to ma w ogóle znaczyć, że ja do niego przylecę?! Za kogo on się uważa?

Nie będę za nikim latać! Mam to w dupie. Od tej pory niech wszyscy sami się o mnie starają. Nie jestem jakąś pierwszą lepszą dziewczyną pchającą się facetom do łóżka.

Już ja im wszystkim pokażę.

- Wyjdź z mojego pokoju, dupku. – Rozkazuję mu i nie ukrywam tego, że jestem totalnie wkurwiona.

- Chciałaś wiedzieć, to powiedziałem. – Rzuca na odchodne, wzruszając ramionami, po czym wychodzi i zostawia mnie samą.

***

Następnego dnia budzę się dopiero około godziny trzynastej. Pomimo niemal siedmiu godzin snu czuję się tragicznie. Jestem niewyspana i strasznie mnie suszy. Na szczęście przed samym spaniem przyniosłam sobie butelkę wody, którą opróżniam niemal do połowy jednym haustem. Nie pomaga.

Szczypią mnie oczy i pulsuje mi głowa.

Zdecydowanie nienawidzę kaca.

Po co w ogóle pijemy alkohol? Owszem jest fajnie, ale tylko przez chwilę. Kolejny dzień to jakaś absolutna tortura..

What is TRUTH.Where stories live. Discover now