Rozdział 5. Czy to nie oczywiste?

1.6K 60 21
                                    

- Kochanie, źle spałaś? – Pyta mama, kiedy po szkole wchodzę do domu i udaję się prosto do kuchni.

- Nie wytrzymam! – Niemal płaczę.

Anne patrzy z uniesionymi brwiami, ale nie drąży tematu, więc tylko podaje mi talerz pełen jedzenia.

- Pyszne. – Zjadam kolejne kęsy mojego ulubionego tortellini w sosie pomidorowym. – Czemu tak na mnie patrzysz?

- Czekam, aż zjesz, bo musimy porozmawiać.

Znam ten ton i wiem, że coś się szykuje. Odstawiam talerz i kładę łokcie na stół.

- Słucham.

Mama chrząka i zbiera myśli.

- W czwartek musimy z ciocią wyjechać do Chicago. – Unoszę zdziwiona brwi. – W piątek jest pierwsza rozprawa rozwodowa, więc nie będzie nas cały weekend.

Łapię ją za dłonie, które ułożyła na stole, chcąc dodać jej otuchy.

- Trzymasz się? – Pytam troskliwie.

- To nieuniknione, więc lepiej mieć to jak najszybciej za sobą.

Boję się co będzie kiedy spotka się z tym potworem. Wolałabym przy tym być, żeby mieć pewność, że nie będzie próbował jakiś kombinacji. Wiem, że Anne ciągle nie pogodziła się z tym, że ją zostawił. Nie ufam ani jej, ani jemu w tej kwestii.

- Ale obiecaj mi, że nie będziesz z nim rozmawiać, dobrze?

- Jako jej obrońca nie opuszczę jej ani na krok. – Słyszę stanowczy głos Lauren, która siada na wolnym krześle obok mnie.

Notuję sobie w głowie, żeby z nią porozmawiać jeszcze przed wyjazdem, bo muszę mieć całkowitą pewność, że Anne i Leonard nie spędzą ani sekundy na osobności.

- Więc zostanę z wujkiem, Clementine i ...

- Właściwie to tylko z Chrisem. – Mówi przepraszająco brunetka. Christian i Mała pojadą z nami. Musimy zrobić sobie małe wakacje, zanim zacznie się nasza zabawa z Diabłem.

Właśnie dociera do mnie, że spędzę z chłopakiem sam na sam w domu cztery dni. Z letargu wyrywa mnie głos mojej matki:

- Z Diabłem? Kogo masz na myśli?

- Jamesa Crossa.

Otwieram szeroko oczy ze zdumienia, bo właśnie mam okazję dowiedzieć się czegoś więcej o dziadku chłopaka, którego nienawidzę.

- Zaraz, zaraz. To TEN Cross? – Dziwię się, że mama go kojarzy.

- Ten sam. Nie jestem zadowolona, że jesteśmy jego obrońcami, ale w tym biznesie nie ważne kto jest winny, a kto nie, tylko ważne kto wygrywa.

CZTERY GODZINY WCZEŚNIEJ.

- Kurwa Cass, co to było? – Pyta zaniepokojona Maddie.

Wzruszam ramionami, ale pod wpływem emocji cała się trzęsę. Nie wiem co najlepszego wyrabiam, ale jak widzę tego chłopaka ogarnia mnie taka złość, że nie potrafię nad sobą zapanować. Nigdy nie widziałam, żeby ktoś wywoływał we mnie tak negatywne emocje. Najgorsze w tym wszystkim jest jeszcze to, że przy nim zamiast zamykać się w sobie czuję wszechogarniającą mnie pewność siebie, co któregoś razu skończy się dla mnie tragicznie.

Ja i on to mieszanka wybuchowa. Dwie tykające bomby.

- Żarty, żartami, ale on nie jest osobą, z której można sobie robić jaja. Dziwię się, że cię nie zabił tutaj na oczach wszystkich.

What is TRUTH.Where stories live. Discover now