Rozdział 6. Chodzi też o mnie.

1.5K 58 25
                                    

Następnego ranka siedzę w samochodzie Chrisa i podziwiam widoki, które tak uwielbiam. Zakochałam się w White Hills od pierwszego wejrzenia. Staram się odgonić złe myśli, a widok tego miejsca działa na mnie kojąco. Dziś jest rozprawa sądowa mamy i jestem strasznie zdenerwowana. Boję się, że Leonard zrobi wszystko, żeby zatrzymać ją przy sobie, lub co gorsza, żeby ją zniszczyć.

Tak jak zniszczył mnie.

Czuję na swoim udzie dłoń Chrisa, który w ten sposób chce mi dodać otuchy. Jestem mu za to wdzięczna, bo tylko on jeden wie, przez co właśnie przechodzę.

Podjeżdżamy właśnie pod boczne wejście, więc automatycznie łapię za klamkę, ale ku mojemu zdziwieniu nie zatrzymujemy się. Patrzę pytającym wzrokiem na chłopaka, ale jego twarz nie wyraża żadnych emocji, zamiast tego jedzie dalej, dojeżdżając do głównego parkingu i dopiero wtedy staje i wyłącza silnik.

- Co ty robisz? – Pytam zdziwiona.

- To co ci obiecałem.

Patrzę na niego z uniesionymi brwiami. Spaliśmy dzisiaj ze sobą, chociaż obiecałam sobie, że tego więcej nie zrobię, ale kiedy zaczął się przy mnie rozbierać i patrzyłam na te jego tatuaże i dobrze zbudowaną klatkę piersiową... STOP. No nie mogłam się powstrzymać...

Nie mam siebie za dziwkę, bo jestem już czymś znacznie gorszym. Odbieram to jako obustronne dawanie sobie przyjemności dwóch przyjaciół. Musiałam też w ten sposób odreagować kotłujące się we mnie emocje. Czuje się z tym nie w porządku, bo pomimo, iż oboje mieliśmy na siebie ochotę ja czuję się jakbym go wykorzystała.

- Wiesz, że ludzie będą gadać.. nie chcę tego.

- Tylko razem przyjechaliśmy. Wyluzuj.

Ma rację. Nie powinnam przejmować się plotkami. Wysiadam z jego samochodu i zgodnie z moim podejrzeniami wszyscy patrzą prosto na nas. Chce mi się z tego trochę śmiać, bo i tak każdy wiedział, że jeździmy razem, ale wiadomo – skoro dziś przywiózł mnie tutaj, to coś się musiało między nami zmienić.

Pierwszą lekcją tego dnia jest angielski, ale zupełnie nie mogę się na nim skupić, bo Brooke przez cały czas mierzy we mnie morderczym spojrzeniem. Wydaje mi się, że widzę jak rysuje szubienice i moją głowę.

Apogeum jej zachowania następuje, kiedy wchodzę na stołówkę. Widząc mnie przechodzącą przez drzwi bierze do ręki słomkę i łamie w pół wyginając na wszystkie strony. W normalnych okolicznościach wywołałoby to u mnie atak śmiechu, jednak ciągle nie mam wieści od Anne, przez co jestem kłębkiem nerwów.

Podchodzę do dziewczyny i pytam wprost:

- Możesz mi wytłumaczyć o co ci chodzi?

- Chcesz mi odbić chłopaka! – Zaczyna krzyczeć nadmiernie gestykulując, przez co zwracamy na siebie uwagę pozostałych uczniów.

- Nie chcę. Przyjechałam z nim, bo z nim mieszkam. – Syczę przez zaciśnięte zęby. Stwierdzam, że nie będę jej oświecać, że nie są razem, a raczej to ona po prostu za nim lata jak pies za kością. Nie chcę dawać jej argumentów do kłótni.

- To dlaczego przez trzy tygodnie z nim nie przyjeżdżałaś, a akurat jak jego rodziców nie ma to się zmieniło?! Wlazłaś mu do łóżka?!

Tego już za wiele. W ostatniej chwili powstrzymuję się, żeby nie strzelić jej w pysk. Stopuje mnie tylko to, że ma racje. Tyle tylko, że on wszedł do mojego.

Ale nikt o tym nie wie. Tylko ja i on.

I Cross...

- Uważaj na słowa! – Krzyczę. - Jesteś aż taka głupia, Brooke? Wszyscy wiedzą, że codziennie wysadza mnie pod bocznym wejściem, po czym jedzie do ciebie, a ty rzucasz mu się jak idiotka na szyję. Jesteś żałosna. I odpowiadając na twoje pytanie – NIE, nie wlazłam mu do łóżka i nie chcę ci go zabrać, bo nie jestem zainteresowana!

What is TRUTH.Where stories live. Discover now