Rozdział 38. Czy to wydarzyło się naprawdę?

319 14 2
                                    

Mówi się, że jak spędzisz Sylwestra taki będzie cały rok. Od kiedy pamiętam kieruję się tą zasadą, więc dzień zaczynam na leniwym rozmyślaniu o własnym życiu i planach, które zamierzam zrealizować w najbliższym czasie.

Przede wszystkim zamierzam zdać egzaminy uzyskując bardzo dobre oceny, które na szczęście nie muszą być wybitne, gdyż Uniwersytet Kalifornia nie ma szczególnych wymagań.

Kolejną istotą zmianą w moim życiu stanowi praktyka u Crossów, którą mam rozpocząć na początku września.

Moje myśli od razu wędrują ku mojemu przystojnemu facetowi... układa nam się doskonale, ale jest dla mnie niezwykle ważny i nie chcę go stracić, więc pragnę pielęgnować ten związek.

Chciałabym również więcej czasu spędzać z mamą i wyjechać z nią na wspólne wakacje. Idealnym miejscem byłby Meksyk lub moje wymarzone Hawaje. Hmm.. ciekawe co na to Anne?

Moją zadumę przerywa głośne burczenie dochodzące z mojego brzucha. Telefon informuje mnie, że dochodzi godzina dwunasta, więc najwyższy czas wygramolić się ze śpiulkolotu.

Biorę głęboki wdech przecierając oczy, a następnie zwinnym ruchem odkrywam kołdrę. Sięgam ręką po przewiewny szlafrok w kolorze pudrowego różu i stawiam kroki w kierunku kuchni.

- Mój słonik nareszcie wygramolił się z łóżka?

Śmieję się pod nosem, bo mama od kiedy pamiętam nie kryje podziwu jak ktoś tak drobny może tak głośno chodzić.

- Czas mnie nie gonił...

- Za karę musisz sobie sama przygotować śniadanie. Idę z Lauren na lunch i muszę się już zbierać. – Mówi dosadnie.

Dopiero teraz zauważam, że jej codzienny dres został zastąpiony szerokimi eleganckimi spodniami w kolorze beżowym, oraz czarną zwiewną koszulę. Wygląda skromnie i ślicznie.

- Pięknie wyglądasz. – Komplementuję ją.

- Dziękuję, kochanie. – Podchodzi do mnie i składa delikatny całus na moim policzku.

- Gdzie idziecie? – Pytam z czystej ciekawości.

- Do tej nowej knajpki na plaży, nie pamiętam jak się nazywa. Blue umbrella? Czy jakoś tak.– Mówi podchodząc do lustra i wygładzając niesforne blond loki. – Wzięłabym cię ze sobą, ale ciocia chce porozmawiać... - Podnoszę w zdziwieniu brwi.

- Blue Lagoon. – Chichoczę pod nosem przez to jak przekręciła nazwę. – Skąd ty wytrzasnęłaś ten parasol? – Nie odpowiada, zamiast tego obrzuca mnie morderczym spojrzeniem, więc szybko zmieniam temat. - Kłopoty w raju? – Powinnam się ugryźć w język, ale - cóż. Ja to ja.

- Jakieś problemy w pracy. – Uzyskuję wymijającą odpowiedź, w którą w ogóle nie wierzę, a na potwierdzenie otrzymuję przepraszający uśmiech mamy.

- Okej... - Nie chcę dłużej drążyć. – Bawcie się dobrze.

Anne posyła mi całusa w powietrzu i niemal od razu wychodzi.

Zostaję sama, więc zabieram się za przygotowywanie śniadania. To w końcu mój pierwszy sylwestrowy posiłek, więc nie zamierzam sobie niczego odmawiać, ani tym bardziej przejmować się liczeniem kalorii.

Biorę do ręki telefon, wpisuję w google „przepis na chrupiące gofry" i czekając aż gofrownica się rozgrzeje zabieram się do przygotowywania ciasta.

Po zaledwie piętnastu minutach zajadam się przepysznym, zbyt słodkim posiłkiem ciesząc się jak dziecko z brudnych rąk i twarzy upieprzonej od czekolady.

What is TRUTH.Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt