Rozdział 33. Doigrałaś się, Cass.

1.3K 57 27
                                    

Parkuję auto pod domem Crossa.

Boże, nie wierzę, że to robię.

Mam na sobie trzy rozmiary za dużą białą marynarkę, a pod spodem... strój pielęgniarki.

Z całą pewnością mam coś z głową.

Siedzę tak przez chwilę, wystukując niespokojny rytm na kierownicy. Jeszcze mam czas się wycofać, ale czy aby na pewno tego chcę?

Biorę głęboki oddech.

Skoro od rana biegałam jak nienormalna po galerii szukając tego wdzianka, to jest to jednoznaczne z tym, że decyzję podjęłam już dużo wcześniej.

Trudno. Co ma być to będzie.

Łapię za klamkę i otwieram drzwi.

Wychodzę na zewnątrz. Dla pewności mocno owijam się swoim okryciem.

Zawsze mogę wejść, sprawdzić jak się czuje i uciec.

Podchodzę do dużych ciemnych drzwi i odszukuję po prawej stronie ukryty podświetlany przycisk, który naciskam.

Czekam, ale nic się nie dzieje. Dopiero wtedy dociera do mnie, że on przecież leży i nie ma jak podejść, aby wpuścić mnie do środka.

Wyciągam telefon, żeby zadzwonić do niego i poinformować o swoim przybyciu, jednak nagle drzwi się otwierają, a w nich widzę... Ramirę Cross.

- Cześć, Cassandro. – Wita mnie i otwiera szeroko, zapraszając do środka.

Ja pierdolę.

- Dzień dobry. – Niemal piszczę.

Co ona, do chuja tutaj robi?!

Udaję niewzruszoną i wchodzę. Patrzę na siebie w dół upewniając się, że nic nie wystaje mi spod spodu. Gdyby się wydało, byłabym w czarnej dupie.

- Wezmę twoją marynarkę. – Uśmiecha się do mnie kobieta.

- Yyyy... dziękuję. Zostanę w niej, bo trochę mi zimno.

Dziwi się, bo jest dzisiaj ciepły dzień, ale nie komentuje. Już chyba się przyzwyczaiła do mojego dziwnego zachowania.

- Aiden jest w salonie. Zrobić ci herbaty?

- Poproszę. – Częstuję ją wdzięcznym grymasem i wchodzę do pomieszczenia.

Na wielkiej kanapie rozłożony niczym król leży Cross, a obok niego dwie kule. Ma pod sobą stos poduszek, a w ręku trzyma pilota, którym nerwowo przerzuca kanały.

Musi wyczuwać mój wzrok, bo nagle odwraca się w moim kierunku.

- Cześć... nie sądziłem, że naprawdę się zjawisz.

Jak to? Przecież pisałam, że przyjadę. Co on sobie myślał?!

- Musiałam sprawdzić jak się czujesz. – Odpowiadam ostrożnie.

Taksuje mnie wzrokiem i szczerze się uśmiecha, choć w jego oczach widzę tańczące iskierki.

Mam nadzieję, że są one oznaką tęsknoty i pożądania, a nie czegoś innego.

- Jak widać, żyję. – Parska. – Ale co to za życie? – Wskazuje głową kule i wymachuje w moim kierunku pilotem od telewizora.

- Przynajmniej głupoty nie będą przychodzić ci do głowy. – Wytykam mu język, a jego oczy ciemnieją.

Nie wiem co się ze mną dzieje, ale mimowolnie zaciskam uda.

- Nie chcesz zdjąć marynarki? Strasznie tu ciepło. – Pyta mnie, a ja mam ochotę walnąć się otwartą dłonią w czoło. Rzeczywiście strasznie u niego duszno i gdyby nie fakt, że mam pod spodem kostium, który z całą pewnością nie spodobałby się jego grasującej w kuchni matce, to już dawno bym się tego pozbyła.

What is TRUTH.Where stories live. Discover now