Rozdział 22. To nie byłam ja.

1.2K 61 7
                                    

- Ale i tak hitem wszystkiego było, jak Wil pokazała cycki kasjerowi jakiegoś obskurnego marketu, żeby odwrócić jego uwagę jak wynosiliśmy z Mayą flaszkę. – Rży Max, a pozostali niby też się śmieją, ale widzę po nich, że ma to drugie dno.

Myślą sobie, że jestem pojebana i nie wierzą własnym uszom.

Specjalnie ich poprosiłam żebyśmy usiedli przy ognisku, myśląc, że głośna muzyka ich zagłuszy i nie będą mogli opowiadać swoich pojebanych historii.

Na próżno.

Od półgodziny nie ma innego tematu jak to, co takiego wyprawiałam, albo mówiłam.

Jego ostatnia anegdotka przelała czarę goryczy.

Z trudem mogę oddychać i nie panuję już nad drżeniem rąk. W ustach mam pełno krwi. Pogryzłam się z nerwów tak bardzo, że nie będę w stanie przełknąć nic przez najbliższy tydzień.

Najgorsze jest to, że nikt z nich tego nie rozumie.

To nie byłam ja.

Wyłączyłam wtedy swoje emocje niczym wampir z mojego ulubionego serialu i próbowałam nie myśleć o krzywdzie jaka mnie spotyka, robiąc te wszystkie głupoty.

To nie byłam ja!

Dlaczego mnie to spotyka? Kiedy byłam już taka szczęśliwa. Kiedy myślałam, że wszystko nareszcie zaczyna się układać zło ponownie mnie znalazło.

Byłam nieostrożna.

Tak bardzo skupiłam się na Leonardzie, że nie pomyślałam o możliwości spotkania starych znajomych.

Nie wiem czy będę w ogóle miała opcję, żeby kiedykolwiek się z tego wytłumaczyć.

Maddie, Harry, Cross, a nawet Chris, który podszedł do nas jak tylko znaleźliśmy się przy ognisku. Każdy z nich w skupieniu słucha o tych pierdolonych wyskokach, które nigdy nie miały prawa się wydarzyć.

Nie sądziłam, że kiedyś im o tym opowiem, a co dopiero, że zrobi to ktoś inny i to jeszcze na moich oczach.

- Zaraz wrócę. – Mówię przez łzy, chociaż nikt mnie nie słucha.

Odchodzę szybko, zanim całkowicie się rozsypię.

Jestem zła. Na siebie. Za to, że w ogóle próbowałam się z kimś zaprzyjaźnić.

Nie zasługuję na nikogo.

Lepsza byłaby samotność niż patrzenie w ich przepełnione rozczarowaniem oczy.

Jest mi strasznie wstyd. Za to co robiłam. Ale czasu już nie cofnę.

Na drżących nogach kieruję się do wyjścia z plaży. Przez zdenerwowanie z impetem uderzam w starszą dziewczynę z mojej szkoły.

- Uważaj, lalka.

- Przepraszam. – Mamroczę i wtedy już nie wytrzymuję.

Przykładam dłoń do ust, żeby stłumić szloch.

Biegnę tak szybko, że się przewracam, ale podnoszę się i biegnę dalej.

Po chwili docieram do ścieżki i wybiegam nieopodal drzew. Staję pod pierwszym, które mijam i opieram się o nie plecami. Krzyżuję ręce na piersi, czym chyba chcę sobie dodać otuchy. Sama nie wiem co robię, bo zupełnie nie jestem w stanie myśleć.

Moje policzki są całe mokre od łez, więc wycieram je dłońmi, choć wciąż pojawiają się nowe. Obraz jest zamazany, przez co dostrzegam tylko kontur postaci, która właśnie się przede mną pojawiła.

What is TRUTH.Where stories live. Discover now