1.

99 14 1
                                    


   Nasza rodzina wyróżniała się na tle innych, a to wszystko za sprawą wyznawanej przez nas wiary katolickiej. Choć wydawać by się mogło, że w Korei dominującą religią jest buddyzm w rzeczywistości górował protestantyzm, a przed nim cała rzesza ateistów.

   Wiara od zawsze była dla mnie obojętna, pomimo tego, że przed każdym posiłkiem modliłem się wraz z resztą rodziny w swojej głowie rozmyślając ile to ma właściwie sensu?

   Nie jestem pewien czy nastąpił w moim życiu przełom gdzie zwątpiłem w Boga. Dla mnie od samego początku, gdy mama czytała mi i mojemu rodzeństwu Biblię odbierałem te historyjki jak bajki na dobranoc. Siedzieliśmy wtedy we czwórkę na kanapie tuż po kąpieli i w stosie poduszek słuchaliśmy jej melodyjnego głosu przepełnionego wiarą.

   Moje młodsze rodzeństwo Eonjin i Jeonggyu słuchali rodzicielki jak zaczarowani, a ja tym czasem skupiałem większą uwagę na sznurku przy spodenkach piżamy. Choć byłem najstarszy, zdecydowanie nie można było mnie określić wzorem do naśladowania. Moją uwagę potrafiło rozproszyć byle co. Drobny stukot, miauczenie kota czy silniejszy podmuch wiatru.

   Nie wierzę w Boga, nie wierzyłem i nie mam pojęcia czy kiedykolwiek to się zmieni, lecz nigdy nie przyznałem tego rodzicom, aby nie sprawić im przykrości. Dołączałem do modlitw, uczestniczyłem w mszach świętych, ale nie widziałem w tym niczego wyjątkowego. Robiłem to dla świętego spokoju, a raz przystąpiłem do modlitwy, gdy nikt nie patrzył. Zrobiłem to z ciekawości mając niespełna sześć lat.

   Tuż po obejrzeniu bajki w telewizji poszedłem do swojego pokoju. Uklęknąłem przy łóżku będąc ubrany w piżamkę z Anpanmanem i spoglądając na ukrzyżowanego Jezusa zacząłem się modlić.

   — Zabierz mnie do siebie, Panie Boże. Nie chcę tu być — zaciskałem mocno swoje maleńkie dłonie, jakby miałoby to wzmocnić moją udawaną wiarę i dodać jej szczerości.

   Z czasem zorientowałem się, że nie tylko religia i Biblia nie miały dla mnie większego znaczenia. Samo życie było nudne i bez wyrazu. Nie miałem konkretnego powodu, aby zająć takie stanowisko. Nie wydarzyło się nic szczególnego, co spotęgowałoby moją niechęć do dalszej egzystencji. Po prostu potrafiłem wzruszyć ramionami i beznamiętnym tonem oznajmić, że chcę umrzeć.

   Spoglądałem na innych wokół. Ich uśmiechy, chęć do wykonywania różnych czynności, stawianie sobie kolejnych celów były dla mnie abstrakcją. W całym swoim życiu miałem kilka marzeń, zainteresowań, ale każde z nich wyblakło i już nigdy nie zyskało żadnego koloru. Przestałem kochać rzeczy, które niegdyś sprawiały mi radość, a nastąpiło to po sytuacji, która wydarzyła się w gimnazjum. Miałem wtedy jedenaście lat i ponownie, równie mocno zapragnąłem śmierci.

   Nie potrafiłem czerpać z niczego radości, dlatego uznałem, że tak będzie lepiej. Zwyczajnie zniknąć. Przestać się męczyć. Ludzie umierają codziennie, każdego dnia bez wyjątku, więc co za różnica, gdy zniknę teraz?

   Pamiętam. Napisałem nawet list pożegnalny do rodziców, żeby zapewnić ich, że to nie ich wina. Planowałem to po cichu, skrywając swoje myśli za uśmiechem. Jednak wtedy, gdy byłem naprawdę gotów targnąć się na własne życie i zakończyć tę marną egzystencję zauważyłem, że moi rodzice zaczęli zachowywać się inaczej.

   Postanowiłem odroczyć w czasie swój plan, aby upewnić się, że zostawiam rodzeństwo w dobrych rękach. W ramionach kochających rodziców, którzy skupili by na nich całą swą uwagę po moim odejściu.

   Niestety. Wydarzyło się coś, czego żadne z nas nie mogło przewidzieć.

   Mój ojciec zachorował na raka odbytu.
  
   Choroba ojca zstąpiła na naszą rodzinę jak grom z jasnego nieba i przez to zwątpienie w istnienie Boga dorównało całkowitemu zeru. Moi rodzice byli dobrymi ludźmi, wierzącymi, praktykującymi wiarę, więc skoro Bóg by ich kochał to nie zesłałby na nich takiego nieszczęścia. To nie miało żadnej logiki.

niewypowiedziane | bxbOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz