16

33 5 2
                                    

Taehyung POV







   — Myślałeś kiedyś o tym, aby odebrać sobie życie? — to pytanie od jakiegoś czasu mnie nurtowało.

   Jungkook siedząc obok mnie spojrzał w moim kierunku z przerażeniem.

   — Co to w ogóle za pytanie?! Nigdy!

   Jego odpowiedź szczerze mnie zdziwiła. Sądziłem, że osoby z podobnymi problemami ciągle myśleli o najgorszym. Kookie był wytykany palcami przez innych, stał się wyrzutkiem w liceum. Jego życie w szkole podstawowej wcale się nie różniło. Zawsze miał ciężko. Nawiązywanie kontaktów z innymi nie należało do najłatwiejszych, jego jąkanie się podczas rozmów było powodem do śmiechu.

   — Myślałem, że każdy o tym myśli — wyznałem, spokojnym tonem głosu.

   Spojrzałem na Jungkooka i zauważyłem coś, czego nikt inny nie potrafił. Kookie był naprawdę silną osobą.

   — Zmieńmy ten dziwny temat. Przeraża mnie — powiedział, nerwowo zaciskając swoje palce na ramionach.

   — Dobrze — postanowiłem zmienić się nie do poznaniu, przeciągnąłem się i zaziewałem. — Muszę ci coś powiedzieć — odparłem, a wtedy Jungkookie przyjrzał mi się uważnie zachowując ostrożność, bo nigdy nie mógł wiedzieć z czym mógłby wyskoczyć. — Nie będę już przychodził do szkoły.

   Kookie uchylił swoje wargi. Po jego ekspresji mogłem wyczytać, że odczuł zawód, a także smutek.

   — Czemu? — Kookie przyciągnął nogi do swojej klatki piersiowej. — Może nie uczęszczałeś do szkoły zbyt często, ale mimo tego... wiedziałem, że w każdej chwili mógłbym na ciebie wpaść. Zawsze zjawiasz się w najmniej oczekiwanych momentach. Nie raz chwyciłeś mnie za rękę i... — koniuszki uszów Kooka się zaczerwieniły. — Tak po prostu wyciągałeś mnie ze szkoły i odjeżdżaliśmy na rowerze.

   Łagodność Jungkooka i jego zawstydzenie sprawiło, że się uśmiechnąłem. Nie sądziłem, że pamiętał on o takich błahych momentach, które nic wielkiego nie znaczyły. Narobiłem mu kłopotów nie raz, nie dwa, a on o nich mówił wyglądając jak dziewczyna na pierwszej randce.

   — Rozpoczynam leczenie. Będę spędzał w szpitalu dłuższy czas, więc nie mam czasu na naukę. AHH, gdybym myślał tak samo dużo o nauce jak o depresyjnych myślach, jak nic, zostałbym Einsteinem! — wykrzyknąłem, unosząc swoje ręce i patrzyłem na spokojne jezioro, które rozciągało się na tle lasu.

   Unikałem celowo wzroku Jungkooka, który zaniemówił. Siedział przy mnie, ale nawet szept nie wydostał się z jego ust.

   Ja tymczasem wciąż pamiętałem słowa, które usłyszałem od Yoongiego. Jak miałem sprawić, aby Kookie wspominał mnie z uśmiechem na ustach skoro potrafiłem go tylko ranić. Skutecznie zadawałem mu rany i nie mogłem powstrzymać zdań, które padały z moich ust. Z początku nie wiedziałem, dlaczego taki byłem, lecz w końcu do mnie dotarło, że mówiłem mu takie rzeczy, bo nie chciałem, aby ktokolwiek pokładał we mnie jakiekolwiek nadzieje. Nie mogłem zmienić swego zdania na temat mojego końca.

   Nie mogę. Jest już na to zdecydowanie za późno.

   — Co z tego, że rozpoczniesz leczenie teraz? — Jungkook wstał z miejsca i przeszedł kilka kroków naprzód znajdując się na kładce. — Ty... wiesz, że... — głos Kookiego się załamywał, a ja wciąż trwałem w jednostajnym uśmiechu.

   — Gdy sięgam pamięcią wstecz mam wrażenie, że od samego początku byłem nieszczęśliwy. Jakbym urodził się bez tej zdolności — uniosłem wyżej kąciki ust. — Dlatego wcale się nie dziwię, że mój koniec jest bliski.

niewypowiedziane | bxbOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz