18

41 5 8
                                    

Jungkook POV





   Każdy dzień w towarzystwie Taehyunga był jak otwieranie kartonowego pudełka z cukierkami. Nigdy nie wiedziałem na co trafię w środę, czwartek, sobotę i kolejne dni. Jego nastrój i zachowanie raz przypominało mieszankę wybuchową. Chciał robić origami z wyników badań, skakać po łóżku, po czym z kolei uznał, że jednak woli masaż i zabawę w SPA. Jeździł na stojaku na kroplówki doprowadzając tym samym pielęgniarki do białej gorączki. Przychodziły jednak również chwile, kiedy Tae tylko leżał i nie miał siły, aby poruszyć, choćby małym palcem u stopy. Jego jednostajny wzrok spoglądał tylko w jednym kierunku i wydawał się być kompletnie odcięty od rzeczywistości. Czasem się nawet nie zorientował, że do niego przyszedłem. Było mi z tego powodu smutno, lecz nie mogłem go za to winić. Chciałem dać z siebie jak najwięcej i być przy nim ze względu na wszystko.

   Choć wiedziałem, że skazywałem siebie na ogromne cierpienie, tak jednak nie potrafiłem zrezygnować z uczucia, które przepełniało mnie od środka. Każdy moment spędzony z Tae wydawał się być dla mnie wyjątkowy, spoglądając wstecz i patrząc na nasze wspólne momenty miałem wrażenie, że nieco je podkoloryzowałem. Kompletnie mi to nie przeszkadzało. Chciałem z nim być. Tu i teraz. Nie bacząc na uprzedzenia, nie patrząc na to jak zacząłem opuszczać się w nauce. Liczył się teraz ten cenny czas i nasza dwójka.

   Taehyung mógł wrócić do domu na kilka dni. Spędzał ten czas z rodziną, ale ja również zostałem zapraszany. Państwo Kim przyjęli mnie bardzo ciepło, a siostry Tae non stop chciały się ze mną bawić. Kim wymyślał nam zabawy i drygował, co mieliśmy robić, a my posłusznie szliśmy za jego głosem.

   Taki właśnie jest Kim Taehyung. Potrafi dotrzeć do każdego człowieka.

   Sielanka nie trwała zbyt długo. Tae musiał wrócić do szpitala, ponieważ choć regularnie zaczął przyjmować tony leków to niestety jego stan stawał się coraz bardziej poważny. Dziwiły mnie wciąż wyniki badań. Były niepokojące, ale Taehyung wydawał się być taki jak zawsze. Uśmiechał się, potrafił rozbawić całą gromadę staruszków czekających niecierpliwie w kolejce na pobranie krwi, a nawet udało mu się namówić Yoongiego na zrobienie wspólnego zdjęcia.

   Trudno było mi w to uwierzyć... a im więcej czasu spędzaliśmy razem to... nie chciałem, aby to co rozgrywało się na moich oczach było prawdą.

   — Teraz mamy szansę — szepnął mi do ucha, a ja przełknąłem ślinę, bo nasz plan był gotowy.

   Rower zaparkowałem tuż przy płocie, kurtki zostawiłem przy automacie i byliśmy gotowi na kolejną ucieczkę, przed którą doktor Son srogo nas przestrzegała. Kilka razy zostaliśmy złapani na gorącym uczynku, ale ja nie miałem zamiaru zaprzestawać walki. W końcu... tego chciał Tae.

   Udało nam się wybiec ze szpitala. Taehyung wskoczył na bagażnik, a to ja pełniłem rolę kierowcy. Nasze role powoli się odwracały.

   Było zimno, nasze policzki stały się czerwone od mrozu, a śnieg, który nas otaczał sprawiał, że pokonanie trasy do naszego wspólnego miejsca było jeszcze trudniejsze. Na szczęście chodziłem na siłownię i pracowałem nad sobą, aby kiedyś móc wyglądać tak jak tego chciałem. Taehyung bardzo mi kibicował i niejednokrotnie podziwiał moje mięśnie na rękach, które już nie były wytworem mojej wyobraźni. Zrobiłem progres, a to wszystko dzięki temu niebieskowłosemu chłopakowi.

   Spędziliśmy czas nad oblodzonym jeziorem. Rzucaliśmy się śnieżkami, śmialiśmy się od ucha do ucha, ale mojej natury nie potrafiłem zmienić tak łatwo. Bałem się konsekwencji, ale z Tae u boku... wszystko wydawało się łatwiejsze.

niewypowiedziane | bxbNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ