Rozdzial 7

843 51 0
                                    

Kiedy Esteria dotarła w końcu do swojego dormitorium, było to chwilą ostatecznego przybycia do jej nowego domu w Hogwarcie. Pomieszczenie było przytulne, mimo ze znajdowało się w piwnicach. Oczywiście w pokoju dominowały kolory Slytherinu - zielony i srebrny.

W dormitorium już były dwie dziewczyny. Ophelia Nobleoak dziewczyna o długich, kędzierzawych włosach i perlistym uśmiechu, który sprawiał, że wydawała się być bardzo przyjazną osobą. Ingrid Roresk dla odmiany miała spokojne usposobienie. Była niską blondynka z włosami ściętymi do ramion.

Esteria przywitała się z nimi, a potem usiadła na swoim łóżku, chcąc zacząć rozpakowywać walizkę.

Ophelia, która była zawsze pełna ciekawości, zaczęła rozmowę. - Cześć, nareszcie dotarłaś! Skąd cię przywiało?

Esteria uśmiechnęła się lekko, ale jej oczy wyrażały pewien dyskomfort. Nie była gotowa opowiedzieć im całej historii z wypadkiem w Ilvermorny. - Jestem z daleka. - odpowiedziała enigmatycznie. - Nieco dalej niż Wielka Brytania.

Ingrid spojrzała na nią, zainteresowana. - Hogwart przyciąga uczniów z całego świata. Ale co cię skłoniło do przybycia do tej szkoły? I to dopiero na szósty rok?

Esteria na chwilę zamilkła, wydawała się być zagubiona w myślach. Wreszcie odpowiedziała z powagą. - To długa historia, musiałam opuścić Ilvermorny.

Dziewczyny zrozumiały, że Esteria nie jest gotowa na dzielenie się swoją historią i nie naciskały dalej. Skupiły się na tym, aby opowiedzieć nowej współlokatorce więcej na temat Slytherinu i pozostałych domów. Z rozmowy wywnioskowała, że Gryffindor i Slytherin nie pałają do siebie sympatią.

Esteria w końcu poczuła wyczerpanie całym dniem. Wygodnie ułożyła się w łóżku i natychmiast odpłynęła. To był pierwszy raz, kiedy zasnęła bez wcześniejszego studiowania zaklęć.

Następnego dnia podczas śniadania w Wielkiej Sali opiekunowie domów rozdziału uczniom plany.

- Transmutacja z Gryfonami, znakomity początek roku, potem Opieka z Hufflepuff i na koniec znowu ci cholerni Gryfoni na Zaklęciach. Lepiej być nie mogło. - westchnęła Marcella.

- Ja nie narzekam. Będzie tam Lee Jordan. - powiedziała Ophelia, lekko podekscytowana.

- Ten idiota z Gryffiondoru, mówisz poważnie?! On się zadaje z Weasley'ami, tymi obrzydliwymi zdrajcami krwi.

W tym momencie Esteria poczuła się okropnie zażenowana. W Ilvermorny spotykała sporadycznie osoby, które kierowały się tą według niej chorą ideologią. Zawsze uważała, że wszyscy czarodzieje są sobie równi, skoro drzemie w nich jakikolwiek magiczny pierwiastek. Nie przepadała za mugolami, to fakt. Nie rozumiała i nie chciała rozumieć ich zwykłego pozbawionego magii świata. Byli jej po prostu obojętni.

- Nie uważasz, że to trochę płytkie? - zapytała Marcelli, nie mogąc się powstrzymać.

- Słucham? - spytała, jakby nie mogła uwierzyć, że Esteria zadała jej takie pytanie.

- Dziewczyny zbierajmy się lepiej, zaraz zacznie się lekcja. - powiedziała Ingrid, wyczuwając napięcie pomiędzy dziewczynami.

Esteria i Marcella wymieniły mierzące się spojrzenia, po czym obie wstały i skierowały się w kierunku sali lekcyjnej. W oddali zauważyła bliźniaków wokól, których zgromadziło się mnóstwo uczniów. Fred i George kolejno zapisywali coś na pergaminie. Jakby zamówienia? Esteria zaciekawiona podeszła bliżej, zostawiając koleżanki w tyle. Chciała dowiedzieć się, co takiego knują rudzielce.

- Zbieramy pierwsze zamówienia na Bombonierki Lasera! - krzyknął jeden z nich. Dziewczyna, póki co nie mogła rozpoznać, który z nich to Fred, a który George.

- Będą gotowe do następnego semestru! - krzyknął drugi. - Lepiej wpisujcie się na listę, jesteśmy pewni, że od razu po produkcji rzucicie się na nie.

- Dla zapisanych to pewne zamówienie! Reszta będzie żałować, gwarantujemy!

Wśród tłumu zobaczyli znane im już heterochromiczne oczy. Z szelmowskimi uśmiechami podeszli do dziewczyny.

- Panna chętna do wpisania się na listę mamy rozumieć? - zapytali jednocześnie, szeroko się uśmiechając.

- Oczywiście! Ale tylko jeśli macie w ofercie coś, co jest naprawdę specjalne. - odparła.

- Każdy nasz produkt jest specjalny! - odpowiedzieli z udawanym oburzeniem.

- Przekonajcie mnie.

- Fred, panna Grindelwald właśnie rzuciła nam wyzwanie.

- Nie wie, na co się pisze.

We trójkę zanieśli się śmiechem. Ślizgoni patrzyli z ukosa na rozmowę, ich miny były wyraźnie niezadowolone, że koleżanka z ich domu otwarcie rozmawia z Weasley'ami. Esteria dostrzegła kilka spojrzeń mierzących jej poczynania. Mimo to nikt nie próbował powiedzieć do niej ani słowa. Niewzruszona i pewnym krokiem ruszyła do klasy, aby zasiąść w ławce.

Zajęcia z zaklęć trwały w najlepsze, standardowo pojawiły się na niej zaklęcia, które Esteria dawno opanowała, więc nie było to dla niej nic nowego. Tym razem nie musiała bać się, że cokolwiek wymknie się spod kontroli.

- Gadasz z Wesley'ami, tak po prostu? - zapytała Ophelia.

- Co w tym dziwnego? - zapytała niewzruszona.

- No wiesz, Ślizgoni nie zadają się otwarcie z Gryfonami. Nie boisz się, że zaczną na ciebie patrzeć spod byka?

- Nie mam w zwyczaju przestrzegać ,,zasad'', które nie mają sensu. - odparła pewnie, nie podnosząc wzroku z książki.

Ophelia wydawała się jednocześnie zaskoczona i zadowolona z odpowiedzi. Zazwyczaj, gdy któryś z Ślizgonów miał kontakt z Gryfonami, był wykluczany z towarzystwa i nie miał lekko w ich domu. Podziwiała, że Esteria nie zważa na to, co powiedzą o niej inni. Ophelia podobnie jak Grindelwad nie zważała na czystość krwi, udawała przed resztą Slyhterinu, że ma to dla niej jakiekolwiek znaczenie.

Jej rodzice również mieli obsesję na tym punkcie i podobnie jak dziewczyna należeli do Slyhterinu. Ingrid dla odmiany podręczyła czasem jakiegoś czarodzieja z mugolskiej rodziny, ale wcale nie sprawiało jej to przyjemności skoro robiła to na siłę. Im starsza się stawała, tym bardziej zaczynała przykładać do tego uwagę.

Esteria już na tym etapie widzała jakie podejście do czystości krwi ma dom węża i kompletnie nie rozumiała, dlaczego znalazła się w tym domu. Natychmiast przypomniało jej się, aby wysłać sowę do rodziców z informacją, do jakiego domu się dostała.

- Fajnie wiedzieć! - powiedziała nieco głośniej, na co zareagowała profesor McGonagall.

- Panna Grildelwald i Nobleoak, proszę o ciszę. - powiedziała surowym tonem nauczycielka. - To lekcja, a nie spotkanie towarzyskie.

Dziewczyny spojrzały po sobie i zwróciły do książek. Ich rozmowę uważnie podsłuchiwali bliźniacy z Jordanem siedzący za dziewczynami. Po skończeniu zajęć profesor podeszła jeszcze do dziewczyny powiadamiając, że po lekcjach ma pojawić się w gabinecie dyrektora Dumbledore'a.

Esteria lekko wzdrygnęła się na myśl o wizycie w gabinecie, po ostatniej została wydalona ze szkoły. Przeanalizowała swoje sumienie dochodząc do wniosku, że jeszcze nic nie zrobiła, aby dać powód dyrektorowi do wydalenia... jeszcze.

W pułapce pochodzenia - Esteria Grindelwald • George WeasleyWhere stories live. Discover now