Rozdział 14

679 37 4
                                    

Esteria obudziła się i początkowo zastanawiała się, gdzie jest. Przetarła oczy i ujrzała bliźniaków. Przypomniała sobie, że jest w ich tajnym pomieszczeniu.

- Witamy naczelnego chrapacza. - odezwał się Fred.

- Całkiem śmiesznie chrapiesz. - powiedział George, śmiejąc się razem z bratem.

Zaśmiała się. - Tak, już kiedyś ktoś mi to mówił. - jej myśli wróciły do Ilvermorny i poczuła przypływ nostalgii.

- Dobra Ester, mów co się dzieje. - powiedział George, siadając obok niej na kanapie.

- Siedzisz nosem w książkach, żeby nie myśleć o problemach. - dodał Fred.

Dziewczyna zdziwiła się, że bliźniacy to zauważyli. Nie sądziła, że są tak spostrzegawczy.

- Nie udawajcie, że nie wiecie. Cała szkoła o tym gada.

- Że wyrzucili cię z Ilvermorny za czarowanie.

- Słyszeliśmy, ale co z tego?

- To, że wszystkim trzęsą się zadki na mój widok. W Ilvermorny z każdym rokiem nauki coraz mniej ludzi ze mną rozmawiało. Widzieli, co potrafię i starali trzymać się z daleka. - odważyła się opowiedzieć o swoich odczuciach. - Jedynie moja współlokatorka Daisy była w miarę wyrozumiała. Tutaj w Hogwarcie załapałam większy kontakt z ludźmi, ale gdy usłyszeli o mojej sytuacji, odsunęli się w obawie o siebie. Niektórzy Ślizgoni cieszą się z mojej mocy, ale nie chce, aby fanatycy czystości krwi byli moją deską ratunkową w tej sytuacji. Zauważyłam, że tak naprawdę lubię mieć ludzi wokół siebie, motywować ich, kierować i uświadamiać. Teraz znowu wszystko wygląda tak jak wcześniej i pierwszy raz w życiu źle się z tym czuje.

Chłopacy uważnie przyglądali się Esterii.

- Niespotykana z ciebie Ślizgonka. - odezwał się Fred.

- Cóż za słowa wsparcia.

- Fredowi chodziło o to, że każdy Ślizgon wyznaje czystość krwi, a ty nie.

- Nie każdy. Wystarczy z nimi porozmawiać, a zobaczycie, że tak naprawdę wiele Ślizgonów udaje, że ich to obchodzi dla świętego spokoju. Nie mierzmy wszystkich jedną miarą. Slytherin to nie tylko czysta krew.

- A to niespodzianka!

- Teraz będziemy podrywać też Ślizgonki bracie.

- I tak bardziej polecą na mnie.

- Chciałbyś Georgie.

Esterii od razu poprawił się humor. Lubiła te potyczki słowne między bliźniakami.

- Wracając do tego, co powiedziałaś. My nie uważamy cię za niebezpieczną.

- Chociaż trzeba przyznać, że twoje chrapanie wystraszyłoby najodważniejszego Gryfona. - zaśmiał się George, na co dostał kuksańca w ramię od dziewczyny.

- Bardzo śmieszne.

- Nas bawi. - odpowiedzieli jednocześnie.

- Pokażcie lepiej, co zmalowaliście, jak spałam.

Esteria podpowiedziała bliźniakom, jak mogą poprawić jakoś swoich produktów. Obiecała, że za tydzień zabierze się za zbieranie składników z szafek Snape'a.


***

Harry wraz z Ślizgonką ćwiczyli zaklęcie Accio w sali do transmutacji. Chłopak uznał, że tym przechytrzy smoka, który okazał się pierwszym zadaniem turnieju za pomocą lotu na miotle. Musiał jednak doskonale opanować zaklęcie, aby plan się powiódł. Słuchał dokładnie jej wskazówek, poza tym nie chciał z nią zbytnio rozmawiać.

- Oprócz Accio przyda ci się zaklęcie Aquamenti. Dobrze by było, abyś je również znał, samo przywołanie miotły może nie wystarczyć.

Spojrzała na Harry'ego, widząc jego skoncentrowaną minę. Wiedziała, że to nie jest odpowiedni moment na rozmowy, ale wiedziała także, że Harry miał teraz ogromne obciążenie emocjonalne. Postanowiła spróbować podjąć temat, który go trapił od jakiegoś czasu.

- Nadal nie rozmawiasz z Ronem.

Harry spojrzał na nią przez chwilę, a jego oczy były pełne sprzecznych emocji. W końcu westchnął ciężko. - Ron jest obrażony na mnie. Uznał, że wszystkim okłamałem.

- Okłamałeś z czym?

- Z...- nie zdążył dokończyć, do sali weszła profesor McGonagall.

- Na dziś wystarczy panie Potter.


***


Humory w dormitorium Gryffindoru były jak zwykle wyśmienite. Tylko Harry i Ron spoglądali na siebie wrogimi spojrzeniami.

- To będzie hit Georgie! Mówię ci!

- Dobrze, że Ester powiedziała nam, jak możemy ulepszyć nasze produkty.

- Ester?! - odezwała się Alicia. - Ta Grindelwald? Przecież to wariatka nie słyszeliście, że wyrzucili ją ze szkoły za eksperymentowanie z zaklęciami?

- Słyszeliśmy i co z tego? - zapytał George.

- To, że te produkty mogą być teraz niebezpiecznie skoro ona przy nich grzebała.

- Alicia, ona nie zrzucała na nie zaklęć. Podpowiadała nam, co możemy poprawić, aby były jeszcze lepsze. Wyluzuj.

- A co, jeśli specjalnie podała wam jakieś podejrzane zaklęcia?

- Wątpie, aby zaklęcie rozśmieszające było niebezpieczne.

- Lepiej na nią uważajcie. To dziwne, że Ślizgonka tak po prostu kręci się wokół Gryfonów.

- Ona nie ma obsesji na punkcie czystości krwi.

- To nadal nie zmienia faktu, że jest w Slytherinie i na pewno będzie chciała zrobić coś na waszą niekorzyść.

Bliźniacy tylko wymienili spojrzenia. Alicia poszła razem z Angeliną do dormitorium, a oni zaczęli dalej myśleć nad swoimi wynalazkami.

- Musimy pomyśleć jak zrobić ten eliksir miłosny, niedługo Ester dostarczy nam składniki.

- Mogę go uwarzyć razem z nią, ostatnio na lekcji u Snape'a wyszedł nam całkiem nieźle. O ile się zgodzi, wisimy jej jeszcze wyjście do Hogsmade.

- No, no, zgrana z was para, bracie. To problem z głowy.

George uśmiechnął się na myśl, że będzie więcej czasu spędzał z Esterią. Na swój sposób bardzo ją polubił. Cieszył się, że jest Ślizgonką wychodzącą poza stereotypy dotyczące czarodziejów czystej krwi. Intrygowała go.

***


Został już jeden dzień do pierwszego zadania. Esteria musiała zdobyć składniki dla bliźniaków. Pod osłoną nocy wymknęła się z dormutiorium, gdy Ingrid i Ophelia już spały. Nadal ze sobą nie rozmawiały. Esteria przychodziła do dormitorium tylko po to, aby się spać. Całe dnie spędzała w bibliotece, na dodatkowych zajęciach u Flitwicka i ćwiczeniach z Harrym. Cieszyła się, że ma, chociaż czym zająć głowę. Rzuciła na siebie zaklęcie kameleona i ruszyła w stronę sali z eliksirami. Zaklęcie nie działa zbyt długo, a więc musiała się pospieszyć, aby nikt jej nie przyłapał.

W końcu dotarła do składzika i wykradła to, co najciężej było zdobyć do eliksiru krew jednorożca, serce krokodyla i opium. Nagle na korytarzu usłyszała kroki. Wiedziała, że Filch jest już niedaleko. Schowała składniki do kieszeni i opuściła pomieszczenie. Próbowała jak najciszej zamknąć drzwi jednak na marne.

- Kto tam jest?! - krzyknął Filch.

Zaklęcie kameleona powoli przestawało działać i Esteria stopniowo zaczynała być widoczna. Schowała się za winklem. Coraz bliżej słyszała miauczenie kotki. Na ścianie zobaczyła cień zwierzęcia, stało w tym samym miejscu co ona.

- Szlag, niech cię kocico jedna.

Słyszała, że Filch idzie w ich stronę, musiała działać szybko. Bez zastanowienia wyciągnęła różdżkę i postanowiła rzucić zaklęcie, którego działanie dokładnie poznała na zajęciach u szalonookiego Moody'ego.

- Nie pozostawiasz mi wyboru pani Norris. Imperio! - powiedziała i kazała kotce skierować się do dalszej części korytarza prowadzącego na dziedziniec. Tak też zrobiła.

Filch pobiegł tuż za nią, a Esteria udała się w stronę dormitorium. Czuła dziwne uczucie ekscytacji po rzuceniu tego zaklęcia, chociaż było ono czarnomagiczne. Nigdy wcześniej nie interesowała się zaklęciami z zakresu czarnej magii.

Weszła do pokoju i schowała zdobyte składniki do torby, aby nie zapomnieć przekazać ich następnego dnia bliźniakom. Położyła się do łóżka, ale zamiast spać, spoglądała w sufit. W kolejnych dniach miała zamiar udać się do biblioteki do działu ksiąg zakazanych. Nie mogła pozbyć się ciekawości na temat zaklęć z zakresu czarnej magii.

- Chyba na dobre utknęłam w pułapce pochodzenia.

W pułapce pochodzenia - Esteria Grindelwald • George WeasleyWhere stories live. Discover now