Rozdział 57

426 50 7
                                    

Wieczorem Esteria przemierzała korytarze Hogwartu, kierując się ku wieży astronomicznej. Szerokie okna i zdobione gargulcami ściany emanowały ciepłem, kontrastując z już zapadającym zmierzchem. W miarę jak wędrowała przez korytarze, miała świadomość, że to już jej ostatni rok w szkole magii, a każdy krok przypominał jej o zbliżającym się rozstaniu z tym magicznym miejscem.

Gdy dotarła na wieżę astronomiczną, rozłożyła na kamiennej podłodze koc, który wzięła ze sobą. Księżyc w pełni wisiał na niebie, rzucając jasne światło na przestrzeń przed nią. Poczuła chłodny wiatr wplatający się we włosy, ale nadal było w nim coś kojącego.

Usiadła na kocu i spoglądała w niebo, próbując zrozumieć układy gwiazd i ich wpływ na jej wizje. Otworzyła książkę od profesor Trelawney i zaczęła ją uważnie studiować. Siedziała tak pełną godzinę, ale myśli ciągle wracały w przeszłości, a łzy pojawiły się w jej oczach, gdy pomyślała o tym, że za rok nie będzie już chodziła tymi korytarzami z przyjaciółmi.

Co z Ingrid, która po szkole nie będzie miała gdzie wrócić? Co z ciężarną Ophellią, która pozostanie samotną matką? Wreszcie — co z nią i George'em? A może tylko z nią samą? Nie rozmawiała nigdy wcześniej z chłopakiem o ich wspólnej przyszłości. Gryfon zagościł w jej sercu na dobre, jednak nie miała pewności, czy w jego sercu znajduje się miejsce na plany związane z Esterią.

Obawy schodziły coraz głębiej, aż w końcu dotarły do kariery Esterii po szkole. Z taką nauczycielką obrony przed czarną magią dziewczyna miała znikome szanse na dobry wynik z egzaminu końcowego. Tym samym, marne szanse na pracę jako aurorka, a już bez tego jej nazwisko zdecydowanie to utrudniało. Esteria rozkleiła się na dobre.

Nagle przerwał te melancholijne przemyślenia głośny stukot na schodach. Obróciła się zaskoczona, a gdy spojrzała w tamtą stronę, ujrzała postać George'a. Miał na sobie sweter w barwach Gryffindoru, a jego oczy lśniły ciepłem.

- George? - zawołała, zbliżając się - Co ty tu robisz?

Dziewczyna wytarła łzy, próbując przyjąć zwykły wyraz twarzy.

- Postanowiłem spędzić czas z moją dziewczyną z dala od wszystkich, a skoro oboje mamy mało czasu, to wyrwałem się szybciej z treningu, żeby cię zobaczyć - odpowiedział i włożył na czole Esterii czuły pocałunek.

Dziewczyna poczuła, jak do jej oczu znów cisną się łzy, szybko odwróciła głowę w stronę rozpościerającego się przed nią widoku. Słowa Gryfona mocno rozczuliły jej rzekomo kamienne serce.

- Wszystko w porządku? - podszedł do niej i chwycił za podbródek. - Widzę, że płakałaś. Coś się dzieje?

- Może lepiej usiądźmy - zaproponowała.

Wspólnie rozsiedli się na kocu. George objął dziewczynę ramieniem, a Esteria wtuliła się mocniej w chłopaka.

- Tyle się zmieni po szkole - zaczęła - Każdy pójdzie w swoją stronę, Ophellia wróci do domu, a Ingrid, nie wiadomo co z nią. Martwię się o nie.

- Coś mi podpowiada, że skoro są twoimi przyjaciółkami, to nie ma szans, aby tak łatwo się poddały. Nawet gdyby sobie nie poradziły wierze, że przybiegniesz im na pomoc, a ja razem z tobą.

- Co, jeśli nie będą mnie potrzebować? - zapytała ze smutkiem.

- Dlaczego tak miałoby być? - zapytał zaskoczony.

- Sama nie wiem - westchnęła.

- Niepotrzebnie się teraz o to martwisz, póki jesteśmy w Hogwarcie, cieszmy się chwilą.

Esteria spojrzała na George'a, a w jej oczach wciąż mieniły się gwiazdy, które jeszcze przed chwilą analizowała. Chciała tak bardzo dowiedzieć się, czy chłopak myśli o ich przyszłości w ten sam sposób co ona.

- Ehm, George - zaczęła niepewnie - Nie wiem, czy o tym myślałeś, ale co zamierzasz robić po szkole? Jakie masz plany?

George spojrzał na nią ze szczerą ekspresją w oczach. - Esteria, wiem, że to wszystko brzmi trochę poważnie, ale... nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.

Dziewczyna uniosła brwi, nieco zaskoczona, ale jednocześnie zaczęła odczuwać ciepło w sercu.

- Chcę, żebyś wiedziała, że jesteś najważniejsza dla mnie - kontynuował George - Nie chcę, abyś myślała, że po skończeniu szkoły zniknę, bez słowa. Oczywiście, nasza przyszłość może być trudna, ale zawsze znajdziemy sposób, aby być razem. Bez względu na to, co się stanie, jesteś dla mnie ważniejsza niż cokolwiek innego.

Esteria spojrzała na George'a ze zmieszanymi uczuciami radości i ulgi. - Ty dla mnie też George.

Chłopak uśmiechnął się i założył Esterii jej blond kosmyk opadający na twarz za ucho. Ujął w dłoń policzek dziewczyny i złożył na jej ustach najczulszy pocałunek, na jaki było go stać. Jednak czułość to było za mało, zaczęli całować się coraz zachłanniej.

George chwycił Esterie w tali i posadził na swoich kolanach. Nie przerywając pocałunku, zaplotła palce w jego rude włosy. Nie pozostając dłuższy, wsadził dłoń pod bluzkę dziewczyny. Jej skóra była rozgrzana w przeciwieństwie do jego chłodnej dłoni.

Zaskoczona wydała z siebie ciche syknięcie, a Gryfon między pocałunkami uśmiechnął się zadziornie na ten dźwięk. Esteria nawet nie wiedziała, kiedy znalazła się ułożona plecami na miękkim kocu. George chwycił krawędź jej bluzki, szybkim ruchem zdjął ją i rzucił obok.

Esteria nie czekając ani chwili ściągnęła chłopakowi sweter. Blask księżyca doskonale podkreślał jego tęgą budowę ciała. Znów przyciągnęła chłopaka i kontynuowała pocałunki. Ich dłonie wędrowały po każdym skrawku ciała. Oderwali się od siebie, ciężko dysząc.

Chłopak uniósł się lekko nad dziewczyną i lustrował wzrokiem jej ciało. George Weasley był pewny, że stracił dla tej dziewczyny głowę.

- Co tak podziwiasz?

- Jakąś fajną Ślizgonkę - odparł zadziornie.

- Jakąś?! - zapytała udając oburzenie - Ja w takim razie pójdę sprawdzić, czy każdy Gryfon jest tak samo umięśniony.

- Esterio Grindelwald - odparł ujmując jej podbródek i zbliżając usta bliżej niej - Nikomu cię nie oddam, bo cię kocham.

- George'u Weasley, do nikogo innego iść nie zamierzam, bo też cię kocham.

I gdy chłopak znów chciał połączyć ich usta w pocałunku, Esteria zatrzymała go milimetr od swojej twarzy. Nie była jeszcze gotowa, na tak poważny krok w ich związku, przynajmniej dopóki nie skończą oboje szkoły.

- O nie, nie mój drogi. Jutro to ja mam trening Quidditch'a i muszę być wyspana.

- Gdy zdejmowałaś mi sweter, twoje oczy wyrażały co innego niż chęć wyspania się - uśmiechnął się zadziornie, na co Esteria zarumieniła się soczyście.

Rzuciła swetrem w kierunku Gryfona i sama zaczęła ubierać koszulkę, której wcześniej chłopak się pozbył.

- Ubieraj się i nie gadaj - powiedziała stanowczo.

- Co robisz za tydzień? - zapytał nagle naciągając na siebie sweter.

- Skąd to nagłe pytanie?

- Hermiona organizuję spotkanie i chciałem cię ze sobą zabrać.

- Jesteś pewien, że jestem tam mile widziana?

- Nie wyobrażam sobie, żeby cię tam nie było, po pierwsze dlatego, że jesteś moja dziewczyna, więc i tak bym ci powiedział.

- A po drugie?

-Będziesz mi dozgonnie wdzięczna, bo pomoże ci to w egzaminach końcowych.

- No nie wierzę, George Weasley myśli o nauce - odpowiedziała ironicznie.

- O wiele więcej ma to wspólnego z tobą i twoim szczęściem niż nauką.

- Powiedz mi, o co dokładnie chodzi?

- Będziesz czy nie?

Zastanowiła się chwile, niedługo miały nadejść jej pierwsze zajęcia z profesorem Snape'em - Myślę, że znajdę czas.

- A więc wtedy się dowiesz - odpowiedział i cmoknął dziewczynę w zaróżowiony policzek.

- Gryfońska upartość - prychnęła Esteria.

- Ślizgońska ciekawość.

Gwiazdy świeciły nad nimi, a widok konstelacji zaczął układać się w coś, co mogło przypominać nadzieję. Esteria uśmiechnęła się lekko, czując, że nawet w najciemniejszych chwilach może znaleźć wsparcie obok George'a.

W pułapce pochodzenia - Esteria Grindelwald • George WeasleyWhere stories live. Discover now