Rozdział 11

786 44 2
                                    

W Hogwacie panował nastrój ekscytacji Turniejem Trójmagicznym. Już za kilka dni uczniowie z Beauxbatons i Durmstrangu mieli pojawić się w szkole jako goście tegorocznej uroczystości. Wszyscy byli ciekawi nowych twarzy w murach szkoły. Esteria dla odmiany bardziej była zainteresowana samym Turniejem, aniżeli wizytą.

- Ciekawe czy ci chłopcy z Durmstarng'u będą przystojni. - rozmarzyła się Ophelia.

- Tobie jak zwykle faceci w głowie. - odpowiedziała Ingrid.

Esteria siedziała obok dziewczyn na ławce przy dziedzińcu szkoły. W oddali zobaczyła grupę Ślizgonów, stał tam Adrian. Dziewczyna cieszyła się, że od ostatniej sytuacji dał jej spokój i więcej nie pytał o spotkanie.

- A twój Esteria? - zapytała Ophelia, wyrywając dziewczynę z zamyślenia.

- Hm?

- Jak zwykle w swoim świecie. Pytałam, jaki jest twój ideał faceta?

- Nie ma ideałów. - odpowiedziała z powagą.

- Och ty i ten twój realizm. No rozmarz się trochę. - zachęcała dalej przyjaciółka.

- Bardziej niż wygląd pociąga mnie intelekt. Ostry umysł, poczucie humoru, błyskotliwość i przede wszystkim taki, który daje mi oparcie.

Ingrid i Ophelia spojrzały po sobie i się zaśmiały.

- Adrian taki jest? - zapytała Ingrid, próbują skryć śmiech.

- Adrian nie wie, do czego służy mózg, więc nie. - odpowiedziała, na co dziewczyny zaśmiały się jeszcze głośniej.


Nadeszły zajęcia z eliksirów. Dziś na zajęciach profesor Snape postanowił przerobić temat amortencji i dodatkowo podzielić uczniów w pary.

- Nobleoak z Jordanem, Roresk z Dunbar, Pucey z Strisk, jeden Weasley do Bones, a drugi do Grindelwald.

- Witam groźną panią. - powiedział George.

- Witam pana zdzielony tyłek. - odparła Esteria i uśmiechnęła się zadziornie do bliźniaka.

- Właśnie przypomniałaś mi o zemście na tobie.

- Doskonale wiesz Weasley, że poradzę sobie z każdym delikwentem, tak jak to zrobiłam z Pucey'em.

- A co zrobiłaś z Pucey'em? Zrobił ci coś? - zapytał z przejęciem w głosie.

Właśnie zdała sobie sprawę, co powiedziała. Nie wiedziała, dlaczego o tym w ogóle powiedziała. Przy bliźniakach czuła pewną dziwną swobodę wypowiedzi. Ani razu nie poczuła się przez nich oceniona, przez te prawie dwa miesiące nie odczuła też, aby w jakikolwiek sposób się jej bali. Tak jak wszyscy kiedyś.

- Powiedzmy, że dałam mu lekcje, że nie powinno się dobierać do kogoś, kto sobie tego nie życzy.

- Podarowałaś mu mózg?

Esteria zasłoniła usta, próbując powstrzymać śmiech. George wydawał się facetem, który potrafi porządnie poprawić humor, kiedy trzeba.

- Zróbmy ten eliksir, bo inaczej dostaniemy kolejny szlaban.

- Ja nie miałbym nic przeciwko. - odpowiedział i spojrzał na dziewczynę. Przez krótką chwilę patrzyli sobie w oczy, w ciszy zapominając, że właśnie trwa lekcja. Usłyszeli chrząknięcie Snape'a ponaglające do robienia eliksiru. Po prawie trzygodzinnej współpracy pełnej śmiechu i wygłupów George'a udało im się uwarzyć całkiem dobrze prezentujący się eliksir.

- I co czujesz coś? - zapytał chłopak.

- Parę rzeczy wyczuwam, ale trochę niewyraźnie, a ty?

- Czuje jakby ciasto czekoladowe, mama zawsze jak je robiła, to znikało w ciągu paru sekund, bo każdy się na nie rzucał. Czuje też zapach miotły od Quidditcha i coś jakby ... słodkiego z nutą waniliową, ale to ciężko mi opisać. Pewnie coś ze słodyczami, razem z Fredem ciągle projektujemy nasze wynalazki, więc to pewnie o to chodzi.

- Ja czuje zapach książek, aż czuje się jak kujon, ale nie myśl, że lubię się ciągle uczyć. Po prostu kojarzą mi się z bezpieczeństwem, im więcej zaklęć znasz, tym lepiej możesz się bronić. Poczułam też zapach deszczu, uwielbiałam po nim wychodzić na nasz domowy ogródek, to było bardzo kojące. I jeszcze... - przerwała i dokładniej pochyliła się nad miksturą, nie mogła dokładnie wyczuć ostatniego zapachu. - coś takiego orzeźwiającego jakby limonkowego i kakaowego? Tutaj akurat nie mam pojęcia.


***

- Fred, ten eliksir to pewna sprzedaż, musimy go zrobić. - powiedział George, gdy znajdowali się już w dormitorium.

- Koniecznie! Tylko skąd weźmiemy składniki? - zapytał.

- Ze składziku Snape'a.

- On pilnuje tego jak oka w głowie, jak w takim razie chcesz go przechytrzyć?

- Chyba wiem, kto może nam pomóc.



Delegacja z Beauxbatons i Durmstrang w końcu dotarła do Hogwartu. Esteria nie mogła wytrzymać pisków dziewczyn na widok postawnych chłopców z innej szkoły. Chłopaki natomiast łazili za dziewczynami z Francji jak muchy za łajnem. W Wielkiej Sali dyrektor oraz parę osób z Ministerstwa Magii ogłosili, że w Turnieju nie mogą brać osoby niepełnoletnie, na co wiele uczniów się oburzyło.

- To niesprawiedliwe! - krzyknęli bliźniacy na całą salę.

Esteria podzielała ich nastrój. Turniej byłby dla niej wspaniałą okazją do przetestowania swoich umiejętności magicznych. Po zakończonej kolacji uczniowie w buntowniczych nastrojach kierowali się do dormitorium.

- Esteria! - usłyszała wołanie znanego jej już głosu.

- Cześć! Macie do mnie interes prawda?

- Władasz ligillimencją? - zapytali równocześnie, patrząc po sobie.

- Nie, po prostu już trochę was znam. O co chodzi?

- Mielibyśmy do ciebie małą prośbę. - powiedział George.

- Taką tyci tyci. - dodał Fred.

- Potrzebujemy składników do amortencji.

- Snape ma je w swoim schowku, potrzebujemy, aby ktoś je dla nas wykradł.

- Wierzymy, że twój ślizgoński spryt temu podoła. - powiedział George, obejmując Esterie ramieniem od góry. Poczuła ciepło od ręki chłopaka, które natychmiast ukoiło jej wkurzenie przez ogłoszenie na sali.

- Co będę z tego miała? - zapytała cwaniacko.

- Tym razem, to dwaj przystojniacy proponują ci wypad do Hogsmade.

- Prosicie mnie o kradzież, w tym przypadku Hogsmade to za mało. Chce zobaczyć, jak wykonujecie swoje produkty, widziałam efekty niektórych z nich i uważam, że dużo powinniście poprawić.

- To ściśle tajne. - odpowiedział Fred.

- Cóż, no to chyba będziecie musieli radzić sobie sami. - powiedziała i odwróciła się na pięcie, kierując się do dormitorium.

- Czekaj! - krzyknęli, na co dziewczyna odwróciła się z triumfalnym uśmiechem na ustach. - Dobra! Ale zawrzemy umowę.

- To znaczy?

- Możesz patrzeć, jak robimy swoje produkty, ale za każdym razem... - zaczął jeden z bliźniaków.

- ..., gdy będziemy czegoś potrzebowali do produktów, zdobędziesz je dla nas. - dokończył drugi.

- I oczywiście obiecujesz, że nikomu nie powiesz o naszych recepturach.

- Właśnie podpisuje cyrograf. Podoba mi się. - odpowiedziała. - Zgoda. Na kiedy potrzebujecie składników?

- Na ten moment nam się nie spieszy, chcemy popracować na razie nad innym eliksirem, ale dobrze byłoby mieć je już po pierwszym zadaniu Turnieju.

- W porządku. Dam znać, gdy je zdobędę.

- Jesteś wspaniała!- krzyknął nagle George.

- Wiem, a teraz wybaczcie mam sprawę do załatwienia.

- Do zobaczenia różnooka! - krzyknęli bliźniacy.

Esterii nie dawało spokoju to, że nie będzie mogła brać udziału w Turnieju Trójmagicznym. Chciała przechytrzyć Czarę Ognia, wiedziała jednak, że będzie to trudne, ponieważ jest chroniona niesamowicie silnymi czarami. Jak zwykle przed snem sięgnęła po książkę z zaawansowanymi zaklęciami. Jedno z nich szczególnie zwróciło jej uwagę. Confundus — zaklęcie służące do zmylenia lub wprowadzenia w błąd, stworzenia lub przedmiotu magicznego.


- Mam cię! - powiedziała szeptem, dziewczyny w dormitorium już spały.

W pułapce pochodzenia - Esteria Grindelwald • George WeasleyWhere stories live. Discover now