Ten moment

85 4 0
                                    

Gdy biegłam przez wioskę, zwracałam nie małą uwagę. Każdy kogo napotkałam wołał za mną, jednak się nie zatrzymywałam. Później mogli dociekać, co, jak, gdzie i po co się stało. Teraz miałam ważniejsze rzeczy na głowie.

Nagle na kogoś wpadłam. Chciałam minąć tę osobę, jak każdą inną, jednak powstrzymał mnie znajomy głos.

- Astrid?!

- Valka...- odetchnęłam z ulgą i zdyszana machnęłam w stronę ich chaty.- Czkawka... trzeba...

- Czekaj, spokojnie.- kobieta położyła mi dłoń na ramieniu.- Oddychaj. Co z Czkawką?

- Ostrzec... go trzeba...

- Przed czym?

- Anwar.- przełknęłam ciężko ślinę.- Anwar mści się na Czkawce, dlatego mnie porwał. Uciekłam, ale on żyje i teraz będzie chciał go dopaść.- kobieta na moje słowa zamrugała w szoku, ale nie miałyśmy teraz na to czasu. Złapałam ją za rękę i pociągnęłam za sobą.- No chodź!

Szybko dobiegłyśmy do ich chaty i wpadłyśmy do środka. Jednak, jak tylko przekroczyłyśmy drzwi w naszą stronę poleciała strzała. Kucnęłam za najbliższym meblem, jednak Valka upadła obok mnie ze strzałą wbitą w bark.

O kurwa.

- Valka?- mruknęłam, jednak kobieta nie reagowała.

- Wstawaj!- usłyszałam krzyk Anwar'a. Jebany dostał się tu szybciej.- Ręce do góry albo jego też zabiję.

- Nie rób tego, Astrid!- usłyszałam zduszony głos Czkawki.- Uciekaj stąd!

O kurwa.

- Wstawaj, już!

- Ani się, kurwa, waż...- ostrzegł chłopak.

- Zamknij się, kurwa!- krzyknął Anwar, po czym usłyszałam cios i jęk Czkawki.

- Kurwa.- szepnęłam pod nosem, nie wiedząc, co robić.

Chłop miał nas w garści. Nie mogłam teraz wybiec, aby kogoś tu ściągnąć, bo zdążyłby zabić Haddock'a. Byliśmy zdani na siebie i musiało to wystarczyć.

- W porządku...- rzucił mężczyzna.

- Przestań, stój!- krzyknęłam, wychodząc zza fotela z uniesionymi dłońmi.

Anwar się lekko wyprostował, ale wciąż celował z łuku w głowę bruneta. Przylazł. Chwilę mierzyliśmy się spojrzeniem, aż kiwnął głową, wydając polecenie.

- Rzuć broń.- zacisnęłam wargi, kombinując, co zrobić.- Rzuć broń!

- Kurwa!- warknęłam pod nosem, odrzucając topór.

Nie miałam innego wyjścia, nie zdążyłabym do niego podbiec, zanim strzała nie trafiłaby Czkawki. Musiałam sobie poradzić inaczej.

- Nie...- wydyszał brunet, unosząc w moją stronę głowę.- nie...

- Wiem, dlaczego cię ściga.- nawet nie wiem, czemu to teraz powiedziałam. Przecież i tak to nie miało znaczenia. Ale chyba chciałam choć trochę zyskać na czasie. Z Czkawki przeniosłam wzrok na Anwar'a, który nadal był rozjuszony.- Ale on zrobił to, bo nie miał wyboru. Krwawdoń by go zabił. Ty też zginiesz, jeśli zabijesz nam wodza.- mój głos się załamał, mimo moich starań, by pozostał zdecydowany. Zrezygnowana wskazałam na Haddock'a.- Po prostu odejdź.

- Zabił moje plemię...- Anwar pokręcił głową.- Pozwoliłem ci żyć...- warknął, podnosząc łuk i celując we mnie.- A ty to zmarnowałaś.

- Stój!- krzyknęłam, jednak w tym momencie Czkawka rzucił się na mężczyznę, przez co strzała wbiła się gdzieś w ścianę.

Splecione Losy - Czkawka i Astrid Where stories live. Discover now