Ucieczka

692 32 0
                                    

Ocknąłem się, kiedy słońce było już wysoko na horyzoncie. A przynajmniej tak się domyśliłem, ponieważ chmury skutecznie zasłaniały całe niebo. Oblizałem suche usta i uniosłem głowę. Odetchnąłem, unosząc się na łokciu i spoglądając przez ramię na drugą stronę łóżka, gdzie spała Astrid.

Leżała na wznak z podwiniętą jedną nogą. Jej dłonie były splątane na brzuchu, a głowa odwrócona w moją stronę. Jej twarz była spokojna i rozluźniona. Jasne włosy były spięte nad karkiem, ale kilka kosmyków się wydostało, opadając po bokach jej twarzy. Na kości policzkowej dostrzegłem małą bliznę, która odbijała światło.

Usiadłem na skraju łóżka, spuszczając nogi na podłogę, której dotknęła tylko jedna stopa. Nadal byłem dosyć obolały i wolałem nie widzieć stanu swoich pleców. Dzięki pomocy Eilis goiły się szybko i w miarę bezboleśnie. Była naprawdę dobrą wieszczką. Mysza też miała w tym swój udział.

Przeczesałem palcami włosy i założyłem protezę. Podszedłem do krzesła przy biurku i zgarnąłem z niego koszulkę, którą na siebie nałożyłem. W łazience przemyłem twarz, która nie była w najlepszym stanie po niezbyt przespanej nocy.

Gunn po pierwszym szoku, dała mi w twarz i zrobiła awanturę. Kiedy się wykrzyczała i dała dojść do słowa, wyjaśniłem jej sytuację. Nie wierzyła w to, że ze smokiem da się dogadać i skwitowała to tym, że proszę się o śmierć. Obiecała, że nikomu nie powie i sama wróciła do bazy. Miałem lekką nadzieję, że może pomoże nam w ucieczce, ale teraz nie byłem taki pewny. Zawsze gdy wspominała o ucieczce liczyła mnie i siebie, a nie niewolnicę i jej smoka. Zastanawiałem się, czy nie dałem jej za dużej nadziei na coś, czego nie mogłem jej dać i czy to nie zepsuje naszej relacji.

Wyszedłem z pokoju, ruszając w stronę stołówki, skąd miałem zabrać śniadanie. Dotarłem tam po kilku minutach. W pomieszczeniu były tylko trzy osoby, ponieważ rzadko kto mógł sobie pozwolić na tak późne wstawanie. Podszedłem do blatu i poprosiłem o podwójną porcję. Usiadłem przy pobliskim stole, czekając na śniadanie. Wplotłem palce we włosy, opierając łokieć o stół i zwieszając głowę.

Byłem przytłoczony ostatnimi wydarzeniami. Pojawienie się Astrid, oswojenie smoka i teraz plan ucieczki. Bałem się, że nie poradzę sobie, a wtedy nie tylko ja zapłaciłbym cenę. Mysza i blondynka też. Możliwe, że Gunn również, jeśli ją w to wplątam w plan. Czy poradzę sobie bez niej?

Usłyszałem przy sobie kroki, przez co podniosłem wzrok na osobę, która usiadła naprzeciwko mnie. O wilku mowa.

- Hej.- rzuciłem, przypatrując się dziewczynie.

Gunn zacisnęła wargi i oparła przedramiona o stół, zaplatając ze sobą palce. Na głowie miała bandanę, spod której wystawał krótki warkocz. Miała na sobie beżową koszulkę z długim rękawem i wiązaniem na dekolcie.

- Mówiłeś już o tym komuś?- zapytała cicho, nachylając się w moją stronę, a ja pokręciłem głową.

- Chciałem, żebyś pierwsza wiedziała.- rozejrzałem się i nieomal razem z dziewczyną westchnąłem. Spojrzałem ponownie na nią, ale szatynka spoglądała z zaciętą miną w bok.- Zresztą i tak nie mam już komu o tym rozpowiadać. Wiecie tylko wy.- dopowiedziałem, mając na myśli ją i Astrid.- Im mniej osób wie, tym lepiej. Nikt się nie wygada czy coś...- wzruszyłem ramionami. Skrzyżowałem z nią wzrok i wzruszyłem ramionami.- Tak jest najbezpieczniej.

- Obyś miał rację.- mruknęła cicho, zagryzając górną wargę.

- Okej.- kiwnąłem głową, spuszczając spojrzenie na stół.- Załóżmy, że to zostanie między nami.- podniosłem na nią wzrok.- Jak uciekniemy?

Splecione Losy - Czkawka i Astrid Where stories live. Discover now