Przesłuchanie

646 38 4
                                    

Następnego dnia z wewnętrzną energią nieznanego mi źródła, ruszyłem do celi dziewczyny. Postanowiłem, że nie będę się uciekał do przemocy, a do zamęczenia psychicznego. Bo ile można komuś truć dupę? W końcu powie, co będę chciał wiedzieć, abym tylko odpuścił. Chętnie też bym jej jakoś pomógł, ale jak jest w celi to nie mam pola manewru. Patrolujący żołnierze chętnie wyłapią każde podejrzane słowo i zachowanie.

Myśląc o tych facetach, mijałem właśnie jednego, a to mi coś uświadomiło.

- Ej.- rzuciłem za nim, przez co odwrócił się w moją stronę, podnosząc brew.- Wiesz, kto wcześniej przesłuchiwał laskę na końcu?- zapytałem, wskazując na korytarz po lewej.

- Alv Berge.

Kojarzyłem tego chłopa. Był wielki jak szafa i mimo, że potrafił być potulny, jak baranek to powalić go udało się jedynie Krwawdoniowi i Paszczogonowi. No i teraz wiedziałem też, że dziewczyna coś mu zrobiła, że musieli go wynieść. Dlatego chciałem z nim zamienić parę słów i wypytać o jego metodę, aby nie popełnić podobnego błędu.

- Widziałeś go może? Chciałbym z nim pogadać.

- W tej chwili jest to raczej niemożliwe.- mruknął i krzywo się uśmiechnął.

- Dlaczego?- zmarszczyłem brwi.- Wiesz, mógłby mi pomóc.

- Pewnie pomoże...- mruknął, kiwając głową.- Jak tylko znów zacznie ruszać szczęką.

Otworzyłem szerzej oczy i wewnętrznie się załamałem. Co ta blondyna mu zrobiła? I jak? Przecież jest mniejsza ode mnie! Ale to dało mi do zrozumienia, że lepiej będzie, póki co, działać spoza krat, do których też się lepiej nie zbliżać. Nie widziało mi się być połamanym. Ledwo zagoiły mi się plecy i to też nie do końca. Podziękuję na tę chwilę za wszelkie rany kłute i łamane.

- Dobra, dzięki.- mruknąłem i spojrzałem w stronę korytarza, gdzie słyszałem miarowe uderzanie.

Facet odszedł w swoją stronę, a ja ruszyłem do celi, wlokąc za sobą nogi. Nie miałem teraz pomysłu, jak zadziałać, ale musiałem spróbować. Chociażbym miał tu siedzieć całe dnie i nocować pod celą. Musiałem z niej coś wyciągnąć, aby Drago miał dowód, że daje radę. I żeby nie miał powodu do ponownego ukarania mnie.

Im bliżej celi dziewczyny byłem, tym donośniej słyszałem uderzanie w deski. Chyba nie próbuje robić podkopu?

Zwolniłem, kiedy byłem przy jej celi i przez kraty zauważyłem, że wyżywa się na ścianie, uderzając ją na wszelkie możliwe sposoby. Pięściami, nogami, waliła na oślep, powodując niewielkie wgniecenia drewna.

Nagle przestała, opuszczając lekko gardę. Na jej dłoniach i przedramionach były zawiązane bandaże, pewnie to chroniło ją od tego, że nie zdarła sobie skóry do kości. Ciężko oddychała, a po jej ramionach spływał pot. Była ubrana jedynie w niebieską koszulkę, która gdzie nie gdzie była zabarwiona od krwi i brązowe spodnie oraz buty z futrem. Pewnie wszystko inne jej zabrali... a mimo to powaliła Alv'a. Jej włosy były w nieładzie i wiele kosmyków wypadło z warkocza, który opadał jej na prawe ramię. Na karku zauważyłem jakiś niewielki tatuaż, jednak nie rozpoznałem szczegółów.

Dziewczyna nagle odwróciła głowę w moją stronę i skrzyżowała ze mną swoje błękitne tęczówki.

- Czego, do cholery, chcesz?- zapytała lekko zachrypniętym głosem.

- Czytałem i słyszałem wiele historii, jednak nigdy nie spotkałem się z kimś, kto okiełznał smoka.- odpowiedziałem, unosząc brew. Ominąłem oczywiście kwestie tego, że ja byłem osobą, jak ona. Dogadałem się ze smokiem; bestią, która zabijała setki ludzi. Ocaliłem ją, znalazłem wspólny język i nawet pozwoliła mi się dosiąść. Wiedziałem, że nie mogę się z tym zdradzić, bo odwróciłoby się to przeciwko mnie.- Jak ci się to udało?

Splecione Losy - Czkawka i Astrid Where stories live. Discover now