Improwizowany plan

556 27 0
                                    

Siedziałem u siebie, będąc już mocno wstawionym. Nie wiedziałem totalnie, co robić. Noa mieszkał w chacie w rogu bazy; przy porcie i ogrodzeniu. Dostać się tam niezauważonym, to będzie cud. Nie dość, że trzeba przejść cały port, to jeszcze ktoś z wieży strażniczej może to zauważyć. Zwłaszcza, jeśli będzie alarm. Ale przed alarmem i jakimś zamieszaniem, przejść cały port też będzie ciężko.

Sam Noa również był problemem; naprawdę doświadczony wojownik i szansa na pokonanie go, to tylko zakradnięcie się, najlepiej jak będzie spał. Facet był pieprzonym kulturystą, jak miałem go pokonać w otwartej walce?

Wziąłem kolejny łyk miodu, kiedy do mojej kajuty weszła Gunn. Nawet na nią nie spojrzałem, kiedy do mnie podeszła i usiadła przy ścianie obok mnie. Włosy miała związane w kok nad karkiem, na sobie miała płaszcz z kapturem, więc pewnie dopiero co wróciła z patrolu. Czarne spodnie opinały jej nogi, a na stopach miała krótkie buty.

- Chcesz?- zapytałem, wystawiając butelkę w jej stronę.

- Dzięki.- pokręciła głową, a ja wzruszyłem ramionami.

- Jak wolisz.- pociągnąłem kolejny łyk i oparłem głowę o ścianę. Chwilę wpatrywałem się przed siebie, aż pokręciłem głową.- Musimy jakoś uciec.

Zerknąłem na Gunn, która westchnęła, bawiąc się palcami. Domyślałem się, że o wszystkim wie. Tutaj wiadomości rozprzestrzeniały się z prędkością błyskawicy. A sprawa dotyczyła mnie; pupilka Drago i Noa; sługi numer jeden, więc tym bardziej wszyscy o tym gadali. Szatynka pokiwała głową i odchrząknęła, a ja przełknąłem ślinę. Obawiałem się, że jednak się wycofa. Zadanie okazało się trudniejsze niż przypuszczaliśmy, a Gunn nie ma żadnych podstaw, aby ryzykować dla blondynki. Zrozumiałbym to, ale jednak byłoby mi ciężko. Dziewczyna podwinęła jedną nogę, oblizując wargi.

- Gdybyśmy mieli ją jakoś...- zaczęła niepewnie, zerkając na mnie, jednak ja nie odrywałem wzroku od ściany naprzeciwko.- od niego zabrać, moglibyśmy się wystawić na wykrycie.

Zmarszczyłem brwi i spojrzałem na dziewczynę, która jednak odwróciła wzrok.

- Więc mamy ją tu zostawić?

Gunn parsknęła, kręcąc głową.

- Nie to powiedziałam.

- Ale na to wychodzi.- podniosłem lekko głos, machając ręką.

Dziewczyna się poprawiła, nadal twardo unikając mojego spojrzenia. Z jej słów wynikało to, że jeśli chcemy się wydostać po cichu, musimy zostawić Astrid. A ja nie mogłem tego zrobić. Jednak byłem świadomy, że w otwartej walce nie mamy szans. Bo nas będzie tylko trójka, a ich od chuja i ciut, ciut. I będą to silni faceci.

- A jeśli nas z nią złapią?- zapytała, spoglądając na mnie.

- Nie będzie można ich zajebać?- podniosłem brwi.

- Wszystkich nie pokonamy.- podniosła głos i rozłożyła ręce.

Wiedziałem, że jej argumenty są sensowne, ale nie chciałem dopuścić tej myśli do głosu. Że może nie mamy wyjścia. Obiecałem Astrid, że ją wyciągnę. Sam już miałem nadzieję na ucieczkę. Zostawiając ją, nie tylko zawiódł bym dziewczynę, ale i siebie. Wtedy te wszystkie obelgi stałyby się prawdą. Nie po to o siebie tyle walczyłem, żeby teraz odpuścić przy pierwszej trudności.

- Gdyby chodziło o mnie albo o ciebie nie mielibyśmy wątpliwości.

Gunn oparła dłoń o swoje udo i pokręciła głową.

- Nieprawda.

- Oczywiście, kurwa, że prawda.- odłożyłem głośno butelkę na podłogę.

Wiedziałem, że sobie wzajemnie nie dalibyśmy przebywać w niewoli ani dnia. Nie zastanawialibyśmy się, co będzie gdy. Działalibyśmy od razu. W tej sytuacji też bym tego chciał, ale nie mogłem tego zrobić. Musiałem współpracować z Gunn.

Splecione Losy - Czkawka i Astrid Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz