14 grudnia

44 10 1
                                    

Wciąż obracałam w myślach wczorajsze wspomnienie; najwyraźniej nie zamierzało dać mi spokoju. Być może dlatego, że z perspektywy czasu byłam prawie pewna, że w tamtym momencie piłeczka była po mojej stronie. To ja miałam wykonać ruch. Ale czy to naprawdę było coś, czego należałoby oczekiwać po nieśmiałej piętnastolatce? No właśnie.

Mimo to nie potrafiłam opędzić się od natrętnego gdybania. Rozwarstwiałam wspomnienia i robiłam z nich szalone kolaże, z uporem projektując, co by było, gdyby. Gdybym zareagowała wtedy inaczej. Gdyby Adam nie był zawstydzonym przez przyjaciół nastolatkiem. Gdybyśmy poznali się w innych okolicznościach albo, nie daj Boże!, gdybyśmy nie poznali się wcale. Jak wiele strat by to uczyniło w naszych życiach i przeciwnie – przed czym by nas uchroniło. I chociaż od dawna już wiedziałam, że gdybanie przynosiło mi jedynie ból, nie byłam w stanie się powstrzymać. Każdy, najdrobniejszy nawet szczegół naszej znajomości, który zdołałam sobie przypomnieć, obracałam z rozmysłem w głowie, obudowując go fascynującymi historiami. Czy miały sens? Nieszczególnie. Ale przynosiły mi ten dziwny rodzaj ukojenia, którego obecnie potrzebowałam. Nieważne, jak głupie mogło się to wydawać. Nieważne, jaką miało cenę.

A ostatnio niedbanie o cenę weszło mi w krew. Stało się moją niepokojącą drugą naturą, której nie potrafiłam sama przed sobą wytłumaczyć, mimo usilnych starań. Czy rozbijałam na potęgę ostatnie, najcenniejsze pamiątki po babci, żeby chwilę podryfować na strzępach życia, które już ruszyło naprzód? Codziennie. Czy brnęłam w znajomość z facetem, który był uosobieniem dobrych zamiarów, wiedząc, że sama nie mam żadnych zamiarów wobec niego? No pewnie. Z uśmiechem na ustach odpisywałam na jego wiadomości, chwaląc poczucie humoru i dając się wciągać w coraz odważniejsze dyskusje. Żyłam na haju utkanym z doraźnych chwil szczęścia, które były tylko iluzją. I chociaż wiedziałam, że po nich następowało ostre lądowanie wprost w szarą rzeczywistość, nie byłam w stanie ich sobie odmówić. Ani Bartek, ani bombki nie były czymś, z czego zamierzałam rezygnować. Mimo że każda komórka mojego ciała zdawała się krzyczeć, że powinnam.

Jakby ściągnięty myślami w moją bezduszną pułapkę, Bartek wysłał tradycyjnego już porannego SMS-a – a ja sięgnęłam po telefon z uśmiechem, którego nijak nie umiałam zetrzeć z twarzy. Pokręciłam ze złością głową. Niby nic mu nie obiecywałam, i niby on niczego nie oczekiwał. A przynajmniej tak głosiła wersja oficjalna utkana z naszych przemilczanych myśli i ciężko przełkniętych, nigdy nie zwerbalizowanych zdań. Tylko dlaczego w takim razie czułam się z tym coraz gorzej? I dlaczego to złe samopoczucie pierzchało przed moim coraz to szerszym uśmiechem, który był już na stałe sprzężony z jego imieniem pojawiającym się na wyświetlaczu mojego telefonu? Byłam żałosna. Nie wiedziałam, czego chcę, i nie potrafiłam powstrzymać się przed tym, czego chcieć nie mogłam. Byłam taka słaba.

Dzień dobry ;*, wystukałam odpowiedź, bezbrzeżnie zażenowana sobą jeszcze przed wysłaniem SMS-a. Jaki dobry? I co to za buziaczek, do diabła? Zachowywałam się jak nastolatka – z tą tylko różnicą, że nastolatki piszące w ten sposób były naiwnie zakochane w swoich pierwszych chłopakach. Ja natomiast nie byłam ani naiwna, ani zakochana, a już na pewno nie przeżywałam pierwszego zauroczenia. Grałam niejasną mi rolę, w którą brnęłam z nieznanego nikomu powodu. A może wręcz perfidnie go oszukiwałam? Sama już nie wiedziałam. Byłam natomiast przekonana, że szczebiot wydobywający się spod moich kciuków to nie byłam ja.

Skasowałam wszystko i zaczęłam od początku. Cześć, co słychać? Jak przygotowania do koncertu? Idealnie. Brzmiałam jak ktoś wystarczająco zaangażowany, kto słuchał uważnie, co dotychczas mówił Bartek, a jednocześnie nie spoufalający się za bardzo. Zupełnie jak ktoś, kto wcześniej nie wysyłał interpunkcyjnych serduszek i nie szczerzył się do ekranu jak hiena do padliny. Brzmiałam normalnie, i do tego z godnością właściwą mojemu wiekowi.

Kiedy spadnie szklany śniegOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz