Epilog

71 11 12
                                    

Po raz pierwszy od odziedziczenia domu po babci Eleonorze, Nikola wspinała się na strych ukryty na szczycie magicznych, krętych schodów. Mimo że mieszkała tutaj już od kilku miesięcy, wcześniej nie miała śmiałości zmierzyć się z dobytkiem babci. Jednak w pierwszym dniu grudnia zawsze było coś magicznego; to był idealny moment, żeby podjąć ten krok.

Przeczucie jej nie myliło. Niemalże od razu, za pudłami opisanymi starannym charakterem pisma, wypatrzyła wielki pakunek ozdobiony świątecznymi nadrukami. Czy były to słynne bombki babci Eleonory...? Taką Nikola miała nadzieję.

Pospiesznie starła warstewkę kurzu zaległą na pokrywie, po czym ją uniosła. Oczom kobiety ukazała się kolekcja ozdób świątecznych, z miłości do których babcia słynęła: były eleganckie, acz bardzo delikatne ozdoby z początku XXI wieku, było trochę kiczu z lat dziewięćdziesiątych i brzydkie, ale solidne peerele. Na dnie, niczym ukryte skarby, błyszczały bombki, które spokojnie mogły uchodzić za przedwojenne. Czy to możliwe, że aż tyle z nich się uchowało...? Czy miała właśnie w dłoniach przeszło półtorawieczne ozdoby w niemalże doskonałym stanie?

Zafascynowana, uniosła jedną z nich ku światłu. Bombka błysnęła, rzucając na ścianę rozbłysk tysięcy światełek. W tym momencie jednak ozdoba wysunęła się z dłoni Nikoli i powędrowała ku nieuchronnemu spotkaniu z podłogą.

Dziewczyna wstrzymała oddech. W czasie tych ułamków sekundy, które były potrzebne szkłu na dotarcie do podłogi, zdążyła zganić się w myślach za nieuwagę i przerazić myślą, że przecież trzymała tę bombkę w zbyt pewnym uścisku, żeby ta mogła tak po prostu upaść. Czyżby wyrwała się sama...?

Nim jednak dziewczyna zdążyła się nad tym dobrze pochylić, szkło rozprysło się na deskach strychu, a z odłamków zaczęła wydobywać się cienka jak muślina mgła. Nikola patrzyła na nią to z zafascynowaniem, to z przestrachem, a sącząca się substancja zaczęła formować się w obrysy, a następnie w kształty, żeby wreszcie zamknąć kobietę w scenie.

Była śnieżna noc, a ulice były opustoszałe, jeśli nie liczyć jednej postaci w czerwonym płaszczu, uparcie brnącej pod zacinający śnieg. Zaskoczona Nikola szybko podeszła do kobiety. Czy to możliwe, że patrzyła na młodą babcię Eleonorę? Nie mogła mieć więcej niż trzydzieści lat. Nikola błyskawicznie rozejrzała się po okolicy i pod warstwą śniegu rozpoznała osiedle, na którym podobno kiedyś babka mieszkała. Przyjrzała się uważnie zabudowie, autom, a następnie telefonowi w dłoni kobiety ze wspomnienia. To by pasowało. Czy naprawdę przeniosła się do lat dwudziestych...?

– Przepraszam! E... babciu? – Spróbowała, jednak kobieta nie zareagowała. Nie mogła jej usłyszeć. Po chwili namysłu Nikola po prostu ruszyła za babcią, w milczeniu śledząc jej wędrówkę. Mijały kolejne domy i bloki, a w rozświetlonych oknach było widać rodziny przy stołach, pochylone nad wieczerzami lub rozpakowujące prezenty. Musiała być Wigilia. Gdzie, na Boga, babcia Eleonora wybierała się w wigilijny wieczór, w dodatku przy takiej pogodzie? To musiało być coś niecierpiącego zwłoki.

Tymczasem dotarły do budynku, który stał w mieście po dziś dzień. Który teraz był domem Nikoli. Dziewczyna zatrzymała się przed furtką i obserwowała, jak Eleonora przydusza dzwonek, nerwowo przebierając nogami obleczonymi cienkimi rajstopami. Miała na sobie piękną, welurową sukienkę, jakich dziś się już nie nosi. Mimo widocznego stresu wyglądała olśniewająco, jakby właśnie przeżywała najlepszy dzień swojego życia.

– Eli, co ty tu...? – Nikola usłyszała męski głos i błyskawicznie podniosła wzrok. Nie miała wiele czasu, żeby przyjrzeć się człowiekowi po drugiej stronie progu, mimo to bez pudła wiedziała, kim był.

Tymczasem babcia Eleonora przerwała mu w pół zdania, rzucając mu się na szyję i składając na jego ustach ognisty pocałunek. Mężczyzna błyskawicznie go odwzajemnił, po czym odsunął babcię na długość ramion i spojrzał jej pytająco w oczy.

– Stworzymy sobie własne stare dobre czasy? – zapytała, a mężczyzna zamknął ją w uścisku, gorączkowo kiwając głową. Uradowana kobieta również go objęła i wyszeptała mu na ucho:

– Wesołych Świąt.

– Wesołych Świąt – odpowiedział dziadek Arek, unosząc babcię i wirując z nią w ramionach wokół własnej osi. – Żebyś wiedziała, że wesołych.


❄❄❄ KONIEC ❄❄❄

Kiedy spadnie szklany śniegWhere stories live. Discover now