Rozdział 11

95 9 8
                                    

W poprzednim rozdziale Ith trafiła na tortury/przesłuchanie do pewnego orka.

Uwaga. Rozdział zawiera sceny tortur i wulgaryzmy. Czytasz na własną odpowiedzialność.

Cisza nie mogła trwać zbyt długo

- Nie jesteś najgłupsza - uznał. - Jesteś zbyt cenna, by cię zabić.

Nie wiedziałam, czy cieszyć się, czy płakać. To otwierało całkiem nowe możliwości. Być może mnie przehandluje za coś. Po coś musiał mnie tyle w tych śmierdzących lochach. A z drugiej strony... skoro miałam nie umierać to szykował dla mnie coś innego.

- Będę jeszcze cenniejsza w całości. Mój Panie.

- Uważaj. Stąpasz po cienkim lodzie - ostrzegł i kontynuował przesłuchanie.

- Kto był z tobą w celi?

- Nie wiem, mój panie - starałam się wypowiedzieć to jak najbardziej obojętnie, choć serce zadrżało mi ze stresu.

On tylko się zaśmiał i podkręcił korbkę. Ucisk stawał się coraz trudniejszy do zniesienia. Czułam, że następny raz przetnie mi skórę. Ile bym oddała, by mój dar działał! Jednak byłam na to już od dawna zbyt wyczerpana.

- Nie wiesz - powtórzył po mnie szyderczo ork. - A może mi powiesz, gdzie zniknął?

- Ork go gdzieś zabrał, Mój Panie, nie wiem co się z nim później stało.

Znów cisza. Pełna niepewności i napięcia.

- Zakładam, że nie łżesz - odrzekł łaskawie, a ja aż opadłam. Nie wiedział, że Sam go uratował. - Na wszelki wypadek, jednak przycisnę odrobinkę, hm?

Gdybym nie miała związanych dłoni... Spojrzałam na mój brzuch ściskany powrozem. Powoli zaczęła się spod niego sączyć krew. Ale przynajmniej opóźniałam pościg Froda.

- Może zmienimy temat naszej pogawędki - zaproponował zadowolony. - Wciąż siedzi mi w głowie tamta jasna elfka... Jedna z lepszych jakie przesłuchiwałem... Interesuje cię ten temat?

- Tak, mój panie... - przyznałam dla świętego spokoju. Wolałam, jego gadaninę od zaciskania moich więzów.

- Proszę, proszę, jak spokorniała! - zaśmiał się i dzięki bogom, odkręcił dwukrotnie więzy. Krew zaczęła płynąć szybciej, cieknąc ciepłym strumieniem po moich nogach na posadzkę. Mój Pan wdepnął w plamę mojej krwi i w miarę jak szedł, pozostawiał krwawe ślady. Pociemniało mi przed oczami.

- Och, z pewnością jesteś głodna... mam coś dla ciebie.

Szok. Tego się nie spodziewałam. Podszedł do kamiennego stołu za mną, a ja wsłuchałam się w szelesty i stukoty, jakie powodował. Po chwili wrócił przede mnie, trzymając w ręku kawał surowego mięsa.

- Jedz - rozkazał tonem nie akceptującym sprzeciwu.

Nieufnie obejrzałam kawałek mięsa, który mi podtykał. Nie wydawał się zatruty. A poza tym, byłam naprawdę wygłodzona, dlatego nie wahałam się długo i otworzyłam usta, a on wepchnął mi cały kawałek swoją paskudną, brudną łapą. Prawie się zadławiłam, ale zaczęłam przeżuwać.

Wcześniej nawet nie spojrzałabym na surowe mięso. Ale to był już ten moment, w którym żołądek ścisnąłby mi się nawet na widok robaków.

- Wiedziałem, że przepadasz za mięsem hobbitów... - ucieszył się moim apetytem, a ja zaczęłam wymiotować. To był koszmar.

Przestawałam już myśleć racjonalnie. Przecież Frodo i Sam... A jeśli ich złapali i teraz...

Nie. Nie, nie, nie. To nie mogła być prawda.

- Wracając do tematu, owa elfka była jedną z tych wielkopańskich, wyniosłych suk. Trochę jak ty. Ją również trzymałem jakiś czas w piwnicach, a gdy nadszedł rozkaz, zabrałem ją dokładnie do tej tu komnaty - rozejrzał się po pomieszczeniu. - Siedziała dokładnie na tym krześle. Zdumiewające. Od pięciuset lat nie zmieniły się techniki, wyobraź sobie. Ani sprzęt. Ja zacząłem przyciskać ją zgniataczem, a ona - śpiewać. Ile wojska ma jej mąż. Kiedy miał zaatakować. Że zapłaci za nią złotem. Byłem jeszcze młody, słuchałem cierpliwie, co jakiś czas przyciskając. Jasna popełniła jeden, mały, lecz znaczący błąd - kłamała.

Odwrócił się do mnie gwałtownie i zaczął się przybliżać. Nie podobało mi się, gdzie zmierzała ta historia.

- Jej mąż miał dwukrotnie mniej wojska niż powiedziała. Zaatakował dzień wcześniej, niż powiedziała ta zakłamana dziwka. Wypuściłem ją ze zgniatacza wiesz po co? By zabawiła się nią cała moja wataha! - krzyczał, podchodząc coraz bliżej. Serce biło mi jak oszalałe. Chciałam wyć z przerażenia.

- Harowała długie miesiące w kamieniołomie z innymi, podczas gdy walczyliśmy z tymi przeklętymi elfimi pomiotami. Całe noce ją biłem lub oddawałem do zabawy moim paskudom. Cóż to były za czasy... Na koniec, zgwałcił ją jej współwięzień - ścierwo, któremu obiecałem uwolnić za to siostrę. Siostrę, którą następnie moje ścierwa rozszarpały na strzępy na jego oczach! Potem jego i gdy wydałem rozkaz, by to samo stało się z twoją skurwysyńską matką, nadjechały te przeklęte elfy i mi ją odebrały!

Nie umiałam przetworzyć jego słów. Jego jednooka, brzydka twarz była centymetry od mojej. Nie przerywał kontaktu wzrokowego. Poczułam jego rękę na moich włosach. Trzęsłam się jak oszalała. Nie rozumiałam nic. Czas się zatrzymał. Mózg mi parował od powtarzania w myślach jego słów. Świat zwalił mi się na głowę. Znów nawet nie próbowałam założyć, że kłamie.

- Za to mam teraz córeczkę tej jasnej kurwy - uśmiechnął się złowieszczo i odsunął się ode mnie. - Ciekawe, który z moich pomiotów jest twoim ojcem.

Pokuśtykał za mnie i z szalonym, dzikim, gulgoczącym śmiechem zaczął kręcić korbką. Zacisk szybko tężał, usłyszałam odgłos pękających kości. Straciłam przytomność.

Lubię niespodzianki, więc wrzucam poświąteczny rozdział. Ktoś domyślał się takiego zwrotu akcji?

Córka Księżyca. NaznaczonaWhere stories live. Discover now