Zgrabnie omijaliśmy inne szalejące pary. Jednak żadna nie dorównywała nam. Całymi sobą celebrowaliśmy tę chwilę. Wpatrywaliśmy się w swoje oczy, głodni siebie nawzajem. Każde otarcie się o jego ciało powodowało we mnie niemożliwe do nazwania emocje. A on igrał ze mną, przybliżał się, oddalał, obracał mną...
Właśnie. Obracał.
Jak już kiedyś wspominałam - nie potrafiłam być romantyczna. Zaczęło mi się kręcić w głowie. Poczułam nudności. Napój od Éomera. No tak.
- Leggy... - szepnęłam mu na ucho, bynajmniej nie flirtując. - Wyjdźmy stąd, proszę cię.
- Źle się czujesz? - upewnił się i momentalnie wyprowadził mnie do ustronnego ogrodu.
Odnalazł tam kamienną ławeczkę, gdzie mogłam swobodnie usiąść. Znów skłoniłam głowę do kolan. Na chwilę zapanowała ciemność, a z niej wydobył się znienawidzony głos.
- Jesteś nikim... - zaczął, a ja się energicznie pokręciłam głową. NIE DZIŚ.
Po jakimś czasie krew napłynęła do mojego rzadko używanego mózgu i mogłam podnieść wzrok na zmartwionego Legolasa, który klęczał przede mną wprost na trawie.
- Lepiej?
- Niby tak, ale to już drugi raz dzisiaj...
- Za dużo nerwów. I wciąż jesteś osłabiona po tym wszystkim - westchnął ciężko. - Masz tak jasną skórę.
- Nie martw się. Poradzę sobie.
- PoradziMY - poprawił. - Chcesz jeszcze odpocząć, czy wracamy do zabawy?
- Dobrze mi tu. Zostańmy jeszcze trochę.
Usiadł przede mną na trawie i oparł się plecami o ławkę. Patrzyliśmy w jednym kierunku. Rozświetlony parkiet, pochodnie, klomby różane, a nad nami mój księżyc. Miał kształt cieniutkiego sierpu. Zbliżał się nów.
Mało czasu spędzaliśmy ze sobą. Niby razem, ale wciąż oddzielnie. Skorzystałam z okazji i zaczęłam bawić się jego włosami. Jak dobrze było ich dotknąć. Chciałam się odezwać, ale bałam się, że spłoszę ten intymny moment. A dodatkowo serce mnie kłuło na myśl, że przez dłuższy czas on mnie nie uczesze. Włosy rosły wolno. Chusta zakrywała mi zaledwie kilku centymetrową czuprynkę.
- Legolas? - przemogłam się w końcu.
- Tak... ała? - skrzywił się, bo go przypadkiem pociągnęłam za włosy.
- Ups, nie chciałam - zachichotałam. - Wiesz... bo mam pytanie, ale nie musisz na nie odpowiadać.
- Aż się boję - oparł policzek na moim udzie. - Pytaj.
- Bo ty wiesz dużo... no, niemal wszystko o mojej przeszłości. A ja nie wiem za dużo o twojej...
Mówił, gdy wspinaliśmy się na Caradhras, dosyć ogólnie o swojej mamie i niedoszłym rodzeństwie. O relacji z ojcem wtedy też wspominał. Ale wciąż niewiele.
- Nie jest jakaś specjalnie interesująca... - mruknął. - Ale opowiem. Nie miejmy przed sobą tajemnic.
Bardzo doceniałam te słowa. Były kolejnym potwierdzeniem, że traktuje nas poważnie. I że nie jest tak lekkomyślny, jak się ostatnio zachowuje.
- Jakby... gdzie mam zacząć? - zaśmiał się nerwowo. Widocznie dużo obrazów przewinęło mu się przed oczami. Może poprosiłam go o za dużo.
- Może od początku. Jak nie chcesz...
- Dobra. Urodziłem się w Emeloglad, sercu lasu. To stolica Zielonego Lasu i siedziba mojego ojca. Jego już poznałaś, a mama... Nazywała się zwyczajnie, Elen. Nie wiem, jak wyglądała. Mam jej jeden, jedyny przebłysk. Trzyma mnie na rękach i się śmieje. Tak miło... no, ciepło.
YOU ARE READING
Córka Księżyca. Naznaczona
Fanfiction~Kiedy człowiek ucieka przed swoim strachem, może się przekonać, że zdąża jedynie skrótem na jego spotkanie ~ J.R.R. Tolkien. Walka wciąż trwa. Ithiliel zostaje brutalnie zmuszona do konfrontacji ze swoją przeszłością. Poznaje czystą prawdę, kosztem...