Rozdział 14

86 5 1
                                    

Jesteś nikim. Jesteś bezużyteczną, nikomu niepotrzebną dziwką.

Powtarzałam to zdanie w myślach jak modlitwę. Obijało się po moim umyśle, gdy ktoś mnie układał na miękki posłaniu i pośpiesznie przemywał rany. Wpatrywałam się mętnym wzrokiem w przestrzeń, leżąc bezwładnie i pozwalając na wszystko. Wszystko jedno.

Jesteś nikim. Jesteś bezużyteczną, nikomu niepotrzebną dziwką.

Dziwiło mnie, że wciąż nie umierałam. Zaczynałam wątpić, że jestem do tego zdolna. Czas zgubił gdzieś w trakcie swoją chronologię. Obracałam się w kilku rzeczywistościach naraz - przez chwilę wydawało mi się, że jestem w sali tortur, innym razem ponownie przeżywałam ponownie jakieś wspomnienia z dzieciństwa, a niekiedy dochodziły mnie odgłosy bitwy.

Zgrzyt szabli. Świst łuków. Bębny. Konwulsyjne wrzaski rannych i umierających. Pękanie kości. Przeszywające rżenie dorzynanych koni. Znajome upiorne chichoty orków. Była wojna, tak jak mówił Mój Pan. Co było kolejnym dowodem jego nieomylności.

Nie mogłam sobie przypomnieć, o co się bili. Kto z kim. O co walczą. Docierały do mnie tylko jakieś niewyraźne echa. Po jakimś czasie niezwykłym wysiłkiem połączyłam je z wątkiem pierścienia i Froda.

W chwilach zupełnej przytomności chciałam wstać z tych betów, ruszyć do walki i wreszcie zginąć (wmawiałam sobie że za Froda, naprawdę - by zakończyć to wszystko). Niestety, nie miałam siły nawet usiąść.

Każdy ruch powodował ból. Każde napięcie mięśni doprowadzało do ponownego otworzenia się ran. Nic nie było w stanie ukoić rozległych oparzeń.

Jednak skoro nie umierałam, to musiałam jakoś żyć. Przynajmniej próbować. Nie było nic pomiędzy życiem a śmiercią. Zresztą Mój Pan powiedział, że wygrają wojnę i że po mnie przyjdzie. Zatem czekałam. W między czasie musiałam sprawdzić, co chłodnego i twardego uwierało mnie w bok.

Okazało się, że to rękojeść pięknie wyprofilowanego, elfickiego noża. Jednego z noży Legolasa.

Uznałam, że znów śnię. Mam halucynacje. To nie mogło być realne. Przecież zaraz powinnam się obudzić w nowym miejscu tortur. Ciekawe, co tym razem Mój Pan wymyślił.

Rozmyślenia przerwało mi wparowanie do namiotu dwóch znajomych orków.

Gorg i Myrt. Co za spotkanie.

- Mamy ją! Pan się ucieszy! - zabulgotały wesoło.

Jesteś nikim. Jesteś bezużyteczną, nikomu niepotrzebną dziwką.

Nie wiedziałam czy znów śnię, czy żyję, czy może jednak umarłam. Wyciągnęli łapska, by zwlec mnie z wyra.

Wtedy mój ogłupiony cierpieniem mózg przypomniał sobie, że muszę podjąć decyzję. Poddać się lub walczyć. Drugą myśl uznałam za głupią. Jakim cudem w ogóle przyszła mi do głowy? Byłam za słaba, by stawić opór. Poza tym, byłam nikim. Bezużyteczną, nikomu niepotrzebną dziwką. A takie nawet nie myślą o sprzeciwie. A zresztą - Pan i tak zawsze dostaje czego chce.

Myślałam, że wybrałam pierwszą opcję. Byłam tego niemal pewna. Pozwoliłam się złapać za dwie kończyny, dałam się ciągnąć w dół łóżka. Dopóki mocniej nie wcisnęła się w mój bok rękojeść noża Legolasa.

Znów przemknęło mi przez myśl, że byłam kiedyś inna. Że elf dał mi ten nóż, bo myślał, że wciąż jestem taka sama. Czegoś ode mnie tym samym oczekiwał.

Co by zrobiła tamta Ith? Kim ja wtedy byłam? - zadawałam sobie pytanie, ujmując nóż tak, by orki tego nie zauważyły.

Wtedy uderzyło mnie inne wspomnienie, które za niedługo miało na powrót ukryć się w podświadomości.

Córka Księżyca. NaznaczonaWhere stories live. Discover now