Rozdział 24

30 2 0
                                    

Aragorn obrócił Arweną tak, że jej zielona sukienka aż zawirowała. Byli najbardziej pasującą do siebie parą. Król wziął pod rękę swoją przyszłą królową i razem ruszyli na bok. Czekali tam już na nich nasi hobbici.

Ukłonili się mu zgrabnie.

- Przyjaciele, nie musicie się nikomu kłaniać - powiedział król i sam uklęknął, a za nim wszyscy obecni. Pierwszy raz niziołkowie byli najwyżsi ze zgromadzonych.

Frodo toczył błędnym wzrokiem po tłumach. Chyba poczuł, że udało się. Że zrobił to. Uśmiechnęłam się, by dodać mu otuchy, ale nie dostrzegł mnie.

Później nadszedł czas dla innych delegacji.

- Teraz do króla zbliża się lord Elrond z Rivendell, członek Białej Rady... - zapowiedział herold. Nawet nie zauważyłam, kiedy ojciec opuścił miejce przy mnie, skłonił się i chwycił za bark Aragorna. Był z niego dumny, choć wydawało mi się, że nie zawsze wierzył, że Aragorn zdoła wypełnić swoje przeznaczenie.

- Oddać pokłon królowi przybył też lord Cirdan z Lindonu, władca Przystani Elfów. Towarzyszy mu jego pierworodny syn Celadon, jego dziedzic i następca - wygłosił herold, a ja aż się zastanowiłam. Skądś kojarzyłam tą srebrzystą czuprynę...

Nie. To nie mogła być prawda.

To tego księcia posłałam do stajni, gdy pomylił mnie ze służącą. Ups.

No cóż. Postanowiłam go unikać.

Ale zaraz wpadł mi do głowy lepszy pomysł. Moja rzewna historia o nieuprzejmym księciu na pewno zainteresuje Legolasa. Nie mogłam się przecież zanudzić na tej koronacji. Trochę akcji nie zaszkodzi. A widok zazdrosnego Legolasa był wart niemal wszystkiego.

Przecisnęłam się między dwójką służących do mojego elfa i zaczęłam z perfidnym uśmiechem:

- Leggy, nie uwierzysz... co? Skoro nie ma babci ani lorda Celeborna to czemu nie zastępuje ich Haldir?

- Haldir... poległ - przygarnął mnie do siebie ramieniem Legolas.  - Dzielnie walczył pod Helmowym Jarem. Przeszyła go strzała.

Jaka złośliwość losu! Mój mistrz, najlepszy łucznik jakiego znałam, zginął od strzały. Nie mieściło mi się to w głowie.

- Pieśni o nim nie zapomną - pogłaskał mnie po chuście na głowie.

- Zadbam o to - wymamrotałam i odsunęłam się, bo nie powinniśmy tak publicznie. Byłam naprawdę w ciężkim szoku. Nie przyzwyczajona byłam do śmierci, a tym bardziej elfiej. Po prostu uważałam Haldira za stały motyw w moim życiu. Nie mogłam się otrząsnąć.

- Teraz przed oblicze króla podąża król Thranduil, władca Mrocznej Puszczy, która w związku z pokonaniem mocy ciemności, zmienia od dziś nazwę na Eres Lasgalen - biedny herold nie zdawał sobie sprawy, jakie wrażenie wywarły jego słowa na Legolasie.

Nie widziałam go jeszcze takiego. Był spiorunowany. Zamarzł. Czy on się... bał?

Przeniosłam wzrok na mojego przyszłego teścia (żart). Nie zapowiadał się dobrze. Emanowała od niego aura chłodu i nieprzystępności. Z wyrafinowanym, wręcz psychopatycznym spokojem skanował stalowym wzrokiem po tłumach, które jakoś przestały bić brawa.

Olśniło mnie. Szukał syna. A on nie wydawał się być chętnym na rozmowę z dawno niewidzianym tatusiem.

Stanęłam na palcach i zasłoniłam go.

- Leggy, obudź się - potrząsnęłam nim lekko.

- Zmywamy się - zarządził, wciąż nieco nieprzytomny, więc pociągnęłam go w tłum. Znalazłam minimalną przestrzeń obok czyjegoś wozu, więc oparliśmy się o niego.

Córka Księżyca. NaznaczonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz