4. Months

312 24 12
                                    

Mijały kolejno dni, tygodnie, miesiące w Korei. Już od czterech miesięcy nastolatek próbował się zadomowić i przyzwyczaić do tutejszej kultury, zachowań czy zwyczajów. Jednak życie lubi dawać w kość, a w szczególności zagubionym nastolatkom, starającym się odnaleźć swoje miejsce w tym społeczeństwie zbudowanym na okrutnej hierarchii. Żmudna praca nad nauką tutejszego języka zaowocowała. Nie był to jednak poziom jakiego od siebie oczekiwał.

Przez te parę miesięcy również zdążył się zmienić. Uśmiechał się jeszcze mnie, więcej od siebie wymagał choć było to za wiele. Jego ciało ani umysł nie wyrabiały, a przy każdym najmniejszym zakręcie przewracał się. Padał na kolana z płaczem, czując się bezsilnym i bezużytecznym, nie prosił o pomoc, ponieważ uważał, że każdy ma swoje problemy a często nawet o wiele gorsze od tych blondyna. Jednak starał się nie okazywać tego innym, nawet samemu sobie. Jeśli już, to zamykał się w pokoju szlochając najciszej jak tylko się dało.

Czuł, że nie ma prawa prosić o pomoc. Już i tak ciocia i wujek zapewniali mu Godne Życie. Co prawda uczył się w domu, na prywatnych lekcjach, ale od nowego roku szkolnego miał już trafić na nauczanie stacjonarne. Czuł jakby żył w jednym wielkim paradoksie, z jednej strony chciał zacząć poznawać nowych ludzi, rozmawiać z nimi i otworzyć się bardziej, z drugiej zaś bał się odrzucenia i poznawania nowych osób w jego życiu. Nie chciał być zostawionym samemu sobie, a na samą myśl elektryczny wstrząs przechodził przez jego ciało.

W pokoju chłopaka rozległo się głośne pukanie do drzwi. Był to napewno Minho, bo jedynie on tak straszliwie maltretował biedny kawałek drewna.

(Rozmowy już odbywają się po koreańsku moi drodzy)

— Proszę! — krzyknął Lix, pozwalając swojemu bratu wejść do środka. Bo tak, traktował tego czasami lekko aroganckiego, ale bardzo troskliwego chłopaka jak swojego brata. Był przy nim w każdej trudnej chwili, nawet jeśli nie wiedział co Felix ma na myśli, lub nie rozumiał jego majaczenia to zawsze przy nim był. Nie ważne czy było to w środku dnia, czy nocy. Wiedział, że Felix sam do niego nie przyjdzie więc starał się troszczyć o niego jak najbardziej tylko mógł.

— Hej Lixie, wyspałeś się? — zapytał szesnastolatek wchodząc do sypialni młodszego, jeszcze w piżamie.

— Mhm. — kiwnął głową, głaszcząc kota, który postanowił zostać w jego pokoju na noc. Nie wspomniał o fakcie, że i tej nocy męczyły go szare ale zarazem okrutne koszmary, a lekko przekrwione oczy mówiły same za siebie. Minho mimowolnie uśmiechnął się na widok kociaka wtulającego się w dłoń jego brata. — Zrobić śniadanie, czy ty dzisiaj w końcu się pofatygujesz? — dodał lekko zgryźliwie, ponieważ uwielbiał się drażnić z brunetem. Sam atakowany też to lubił, ponieważ pokazywało to charakterek Felixa, a nie pustą skorupę bez jakichkolwiek emocji, które i tak skutecznie czy mniej, ukrywał.

— Ach kochany, tym razem ja się za to zabiorę, a to dlatego że Ji jeszcze śpi i chce mu zrobić śniadanie do łóżka. — uśmiechnął się zadziornie Minho wypychając pierś do przodu. Ucieszył się jeszcze bardziej widząc cień uśmiechu na piegowatej twarzyczce. Ostatnio tak rzadko Felix dawał mu przyjemność go zobaczyć.

— To dlatego, że jesteś romantykiem, czy dlatego, że Jisung nie może chodzić? — nie powiedział nic więcej, albowiem dostał dość mocno w tył głowy. — Aish, psycholu to bolało. — złapał się za obolałe miejsce.

— A powiedz coś jeszcze, to...

— To co? — przerwał mu.

— To... Przefarbuje ci włosy na zielono kiedy będziesz spał. — po wypowiedzeniu tych słów zniknął za drzwiami oczywiście nie zamykając ich za sobą.

Fix You || HyunlixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz