21.2 Frankenweenie

147 15 9
                                    

Odetchnął, kiedy drzwi za Woo i Beomgyu się zamknęły. Mruknął pod nosem niezadowolony faktem, iż musiał się z nimi już pożegnać, jednak rozumiał, że oni też mieli swoje sprawy i zapewne i tak niedługo spotkają się ponownie. Miał teraz trochę czasu dla siebie lecz nie miał pojęcia co mógł zrobić. Felix w takie dni jak dziś preferował raczej mało produktywne spędzanie czasu. Mógłby wybrać się na wieczorny spacer ale mżawka nie zachęcała go do przekroczenia ramy drzwi wejściowych, a on sam nie miał ochoty zakładać na siebie niewygodnej kurtki przeciwdeszczowej. Co prawda mógł po prostu zarzucić kaptur na głowę ale myśl o przemoczonym ubraniu dotykającym jego skórę nie dodawała mu otuchy, wręcz przeciwnie. Po co, skoro miałoby to ograniczać jego mobilność i nieprzyjemnie ocierać się o jego ciało? Nienawidził nic, co ograniczało jego mobilność, wpadał w panikę gdy nie mógł wyjść z niekomfortowej sytuacji wystarczająco szybko, bądź wcale tyko przez to, że wybrał zbyt obcisłe odzienie. Coś w jego mózgu uniemożliwiało mu komfort w niektórych ubraniach.

Przeczesał swoje i tak zniszczone od rozjaśniacza włosy po czym zaczął iść w stronę salonu. Zdecydowanie bardziej przekonującą opcją od poprzedniej było zrobienie sobie ciepłej owocowej herbaty i obejrzenie filmu pod kocem.

Stukał paznokciami o blat w kuchni czekając aż woda w czajniku zacznie wrzeć. Specjalnie nalał jej więcej wiedząc, że Minho również ucieszy się z herbaty, w jego przypadku zwykłej czarnej i nie słodzonej. Na samą myśl Felix skrzywił się czując ten nieprzyjemny gorzki posmak na języku, bo przecież jak można pić to bez odrobiny miodu czy chociażby cukru? Wzdrygnął się, zastanawiając się dlaczego w tym domu mieszka taki psychopata. Ani kropli miodu? Przecież to niedorzeczne.
Podczas czekania wyciągnął dwa kubki, jeden większy oczywiście dla siebie i drugi mniejszy, dla Minho. Wrzucił do swojego kubka woreczek z mieszanką owoców leśnych, a do kubeczka brata zwykłą torebeczkę z czarnymi fusami. Złapał za nieduży słoiczek wypełniony miodem, który ostatnimi czasy tak bardzo polubił. Słodkawy i nie przytłaczający smak był dla niego czymś co można nazwać ideałem. Nabrał go odrobinę na łyżeczkę i włożył ją do kubka aby następnie zalać wszystko wrzątkiem.

Owocowy zapach rozniósł się po kuchni, docierając również do salonu przez co Minho od razu odwrócił się w stronę blondyna. Świecącymi oczami spojrzał na swój ulubiony kubek z wizerunkami jego kotów, który swoją drogą był dość drogi jak na zwykły kubek z nadrukowanymi zdjęciami i wyciągnął dłonie w stronę Felixa aby odebrać napój, który chwilę wcześniej zrobił. Sam Felix zaś usadowił się tuż obok brata na kanapie, wpraszając się przy okazji pod jego szary i jakże puchaty koc, pod którym jak się okazało leżał również Soonie. Spojrzał na ekran telewizora, na którym leciała akurat bajka, którą aż za dobrze znał. ,,Frankenweenie" to zdecydowanie bajka, która poruszała jego serce.

— Dziękuję. — odezwał się Minho kiedy w jego ręce trafiła czarna herbata. Uśmiechnął się na charakterystyczny zapach wydobywający się z kubka.

— Nadal nie rozumiem jak ty możesz pić to bez żadnego miodu ani cukru. — mruknął najmłodszy upijając łyk słodkiego wywaru.

— Minho pije nawet kawę bez cukru, ja preferuję chociaż trzy łyżeczki. — odpowiedzial mu pan Lee. — Co prawda czasami zdarzy mi się przesłodzić, jednak lepsze to niż gorzka siekiera.

— Nie lubię słodkich rzeczy. — odparł wyciągając się bardziej na kanapie, a Felix czasem zastanawiał się czy on aby napewno nie naśladuje któregoś ze swoich trzech puchatych pociech, które całymi dniami buszują po domu, czekając tylko aby ktoś dał im jedzenie.

— Czy aby napewno? — uniósł brew młodszy Lee.

— Poza mlecznymi żelkami i moim chłopakiem. — ojciec Minho zaśmiał się, a Felix westchnął spoglądając na bajkę lub horror dla dzieci jak to jego brat mówił.

Zapatrzył się w postaci Victora, który był tak bardzo kreatywnym i inteligentnym dzieciakiem. Widział w nim osobę, którą chciał kiedyś zostać, no może nie dosłownie. Nie zamierzał wskrzeszać martwych zwierząt ale sama determinacja chłopaka i jego pomysłowość wzbudzały w nim podziw. I tak jak większość produkcji Tima Burtona była zdecydowanie perełkami, to właśnie ten film zapadł Felixowi w pamięć najbardziej. Uważał go za bardzo niedoceniony. Bo przecież każdy zna Gnijącą pannę młodą i Miasteczko Halloween, czy chociażby Edwarda Nożycorękiego ale gdzie w tym wszystkim opowieść o chłopaku, który tak bardzo tęskni i nie potrafi się pogodzić ze śmiercią... śmiercią swojego przyjaciela i członka rodziny, więc postanawia przywrócić go za wszelką cenne do świata żywych. I może to dość desperackie ale widział w Victorze siebie, tyle,  że on nie ma możliwości wskrzeszenia swoich rodziców.

Oparł się wygodnie o bok Minho i popijając herbatę wrócił do oglądania. Dał z siebie 100 procent aby wyłączyć ponure myśli i skupić się na obrazie wyświetlanym na ,taryfy telewizora. Brakowało mu takiego luźno spędzonego czasu, chociażby dlatego, że ostatnio lekko odizolował się od wszystkich ale powoli wracał do normalności. Potrzebował jakiegoś wsparcia, a dużo osób mu je zapewniło. Od dawna i nawet kiedy nie prosił.

Ciepła herbata powolnie parkowała zmniejszając swoją temperaturę oraz roznosząc przy tym cudowny zapach. Blondyn przymknął oczy rozkoszując się wonią, która lekko drażniła jego wrażliwe nozdrza. Było mu dobrze, kiedy tak mógł chwile poleżeć z kimś bliskim i zwyczajnie polenić się odpoczywając.

— Chłopcy, ja skocze zrobić popcorn. Wolicie karmelowy czy może tym razem zwykły maślany. — powiedział pan Lee kiedy wstawał z kanapy powodując kilka kliknięć w swoich kościach. —Ach starość nie radość.

— Nie przesadzaj z tym wiekiem... Chce zwykły.  — mruknął Minho, gładząc kolejnego kociaka, który wcisnął się na jego kolana domagając się pieszczot od swojego pana. — Felixowi zrób karmelowy.

— Może być taki sam jak dla Minho, nie mecz się z robieniem różnych. — odpowiedział szybko Lix, nie chcąc kłopotać wujka. — Nie kłopocze się.

— Daj spokój Felix, zrobie dwa. Sam wole karmelowy.

— Widzisz Lixie? On już jest w tym wieku, że nawet słodycze musi jeść zawsze i wszędzie. Na starość będę musiał płacić ci za wymianę całej szczęki, bo przez ten cukier zostaniesz szczerbaty. — tym razem zwrócił się do swojego taty.

— Uważaj na słowa mały. — zagroził mu palcem.







Wracam po krótkiej przerwie. Wattpad rozpatrzył odwołanie pozytywnie, oczywiście dla mnie.

Jak tam egzaminy/matury? Wiem, że maturki z matmy proste nie były ale mam nadzieje, że wszystkim poszło dobrze!!

Fix You || HyunlixNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ