19. My moon

194 11 4
                                    

Gwiazdy opowiadały historie a on spisywał je na papierze dorzucając szczyptę swoich własnych uczuć i nieco więcej abstrakcji. Oddawał się swojemu ostatnio ulubionemu zajęciu, które pozwalało wylać mu stres i obawy na papier minimalizując ich wpływ na własny umysł. Felixowi emocje coraz bardziej przeszkadzały w życiu codziennym, a serce przejmowało kontrole nad umysłem nawet jeśli starał się to wypierać. Stresował się gdy do gry, po cichu zaczęły się wkładać nowe uczucia mieszając mu w głowie. To właśnie takie rzeczy zapisywał na kartkach z czasem uspokajając myśl. Zeszyt przepełniony słowami i czynami, których nie chciał wyciągać na zewnątrz, naświetlone dzienne. Bo tylko księżyc i gwiazdy o tym wiedziały. Jego księżyc też.

***

Przeciągnął się spoglądając na chłopaka siedzącego naprzeciwko. Nieudolnie starał się zjeść niedobry posiłek zaserwowano przez niezbyt miłą kobietę na stołówce. Felix trącił nogą Hyunjina, który maltretował ryż zmieszany z sosem mającym przypominać słodko kwaśny. Wbił swój wzrok w Lee ignorując rozmowy ich przyjaciół siedzących obok. Blondyn jedynie uśmiechnął się do starszego zaczynajac lekko kopać jego buta pod stołem. Zdawał się być zadowolony z faktu atencji jaką dawał mu Hwang, więc nie zaprzestawał czynu dopóki nie usłyszał cichego prychnięcia ze strony drugiego.

— Minho, twój brat chyba chce rozwalić mi łydkę. Albo ma zespół niespokojnych nóg czy inne ADHD. — starszy Lee spojrzał się w stronę Felixa siedzącego tuż obok niego. Przewrócił oczami i myślał jak mógł odpowiedzieć Hyunjinowi, bo tak naprawdę nic sensownego nie był w stanie powiedzieć.

— Wybacz mu głupotę. A ty Felix jeśli musisz już kopać to może trochę mocniej i w miejsce trochę wyżej niż noga. — westchnął z rozbawieniem — Należy mu się za to bezwstydne okradanie mnie z słodkich bułek. Miały być dla Jisunga.

— Czyli to byłeś ty pokrako! — krzyknął Han wstając nagle od stołu.

— Hannie uspokój się, następnym razem kupię ci dwie. Nie denerwuj się tak bo złość piękności szkodzi. — Minho złapał za rękę swojego chłopaka za rękę sadzając go z powrotem na ławce. Uśmiechnął się do niego łagodnie a Jisung jak za sprawą magicznej różdżki uspokoił się. Dość zabawnym było to, że Jisunga ciężko było wyprowadzić z równowagi choć był dość chaotycznym, jednak szybko złościł się z głupich błahostek. — Właśnie! Obiecaliście mi, że przejdziecie się ze mną na salkę i nauczę was jakiejś prostej choreografii. — zmienił sprawnie temat spoglądając po wszystkich.

— Jestem za. — odpowiedział Hwang, który i tak był pewny, że pójdzie mu najlepiej ze wszystkich zebranych przy stole, no może poza Minho. Był w tym świetny od zawsze a taniec przechodził mu jak oddychanie. Płynnie, zwinnie i pięknie. Jak na swój wiek zapierał dech w piersiach. — Ty Min też idziesz, nie krzyw się tak.

— Nie jestem w tym zbyt dobry. — mruknął w rękaw bluzy. — Mogę popatrzeć na was z boku?

Han jęknął uderzając głową o niczego winny stół prawie przy tym rozlewając wodę. Kopnął Seungmina pod stołem na co on krzyknął łapiąc się za bolącą kostkę. Z grymasem bólu wymalowanym na twarzy spojrzał wrogo na przyjaciela.

— A to niby za co? — zapytał zdenerwowany na głupie zachowanie Hana.

— Za to, że idziesz i koniec. Może nie poruszysz naszych serc jak Lino. Może i tańczysz tragicznie, i może nawet połamiesz się tam, ale masz iść z nami. To ma być wspólna zabawa a nikt z nas poza tym cymbałem — wskazał na Hyunjina, który zaśmiał się na obrażone spojrzenie Jisunga. — Mamy się dobrze bawić a nie tańczyć jak prima baleriny.

***

Tak właśnie znaleźli się na niedużej salce do tańca. Jisung dyszał z wysiłku, Felix pił kolejną z kolei butelkę wody a Seungmin siedział w kącie sali licząc lustra znajdujące się na ścianach.

— Tak się spociłem, ze nawet nie chce mi się ruszać! — Han zawtórował śmiejącemu się Minho. — Uważaj bo ci tem śmiech tyłem wyjdzie. — prychnął.

— To nawet nie była połowa mojego treningu słońce.

— Nie słódź to bo zwymiotuje... — Min odezwał się, powoli wstając i zabierając przy okazji picie Lixa.

— Jinnie, zanieś mnie na kanapę! — jęknął Felix wyciągając dłonie w stronę starszego. Nie miał zamiaru poruszać się o własnych siłach skoro mógł poprosić o to Hwanga, któremu ewidentne to nie przeszkadzało.

Podniósł powoli Lee do góry, a Felix promieniał z tego powodu. Jego mięśnie zostały odciążone a lekki ból zastąpiły rozgrzane dłonie. Czegóż tu chcieć więcej. Nawet gwiazdka z nieba nie mogła mu tego zstąpić tego chłopaka. Bo po co komu gwiazdka skoro ma się cały księżyc. Bo podświadomie wiedział, ze to był jego Hwang Hyunjin. I był pewien, że i on jest tego świadom.

Bo nie oddałby się w ręce byle komu.

***

‼️‼️Możecie się zastanawiać dlaczego rozdziały są takie krótkie, ale wyjaśniałem to już na tablicy. Straciłam wenę na te książkę a nie chce pisać na siłę, wiec pisze tyle na ile pozwoli mi wena właśnie. O wiele bardziej odnajduje się w pisaniu Oblicze Śmierci więc na tamtej książce się skupie, co nie zmienia faktu, że dokończę to. Jestem pewna, ze chwilowo bardziej do gustu przypadnie wam wcześniej wymienione Oblicze śmieci, chociażby ze względu na fakt, ze jest bardziej oryginała a pomysłu zawartego tam nie wiedziałam jeszcze nigdzie.

Wracając. Rozdziały tego opowiadania będą wstawiane rzadziej niż Oblicza bo zwyczajnie lepiej czuje się pisząc tamtą książkę i sprawia mi to przyjemność.

Chce abyście wy mieli radość z czytania, ale ostatnio zaczęłam się bardziej skupiać na swoim komforcie i wiem, że może być to rozczarowaniem dla innych No ale cóż.

Kontynuacja tego rozdziału w kolejnej części...

Fix You || HyunlixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz