21.1 He's something else

162 10 7
                                    



„Rodzeństwo niekoniecznie musi sobie cokolwiek mówić: mogą siedzieć w pokoju, być razem i czuć się całkowicie komfortowo w swojej obecności" – Leonardo Dicaprio.

Od autorki: Wiem, że kochacie Gyu ;) więc dostaniecie co lubicie. Tyl razem niekoniecznie wiersz ale zainspirował mnie do tego rozdziału DiCaprio

Był dość ciepły i miły piątkowy wieczór, a Felix wraz z Beomgyu i nowo poznanym Wooyoungiem wypoczywali w pokoju blondyna oglądając film, który niekoniecznie był ciekawy ale w miłym towarzystwie nagle wszystko stawało się przyjemniejsze. Nawet oglądanie nudnego filmu z kubkiem soku pomarańczowego i makaronem, którym uraczył ich Minho, ponieważ pani Lee miała zmianę zaczynająca się popołudniu i nie zdążyła ugotować obiadu. Pan Lee natomiast będąc w podróży służbowej od kilku dni, miał wrócić dopiero w środę. Porcja należąca do Choia zniknęła w trymiga, a chłopak pozostawił pusty do czysta talerz. Dania Minho były istnym niebem, według wielu i choć nie aspirował on na kucharza, to można by rzec, że posiadał on wrodzony talent do tego.

— Wyślij mi Minho w paczce. Chce go na prywatnego kucharza. — mruknął rozmarzony Beomgyu. Faktem było, że dobrze gotował, jednakże Felix w tym momencie wolał być samolubnym i zostawić sobie bruneta jako swojego kucharzyka.

— Nie ma takiej opcji kochany. Ja też muszę coś jest, a moje umiejętności korzystania z czegoś takiego jak kuchnia w innym celu niż pieczenie ciast, to jakaś tragedia, chaos, płacz, łzy i jedna wielka sodoma i gomora. Musisz sobie radzić sam Gyu. — gdy skończył wyliczać, spojrzał na twarz Wooyounga, który ewidentnie był rozbawiony całą tą sytuacją. — Nie patrz się tak, ty akurat nie masz problemu z gotowaniem panie idealny.

— Nie nazywaj mnie tak. — jęknął, przecierając twarz dłonią. — Myślę, że to po prostu wina tego, że jesteś blondynką.

— To jest rozjaśnione! — wskazał na swoje włosy, które od ilości chemii zaczęły powoli zamieniać się w gniazdo zrobione z siana. No cóż, Felix bądź co bądź nie zbyt dbał o dość długie już włosy, jedynie mył je co drugi dzień i nic więcej, a coraz większe ilości rozjaśniaczy nakładane na co nowszy to odrost, dawały o sobie znać.

— Ale już tak długo, że jakbyś komuś powiedział, że jesteś brunetem to nikt by ci w to nie uwierzył.. — odmruknął Beomgyu kładąc się wygodniej na łóżku.

— Tak właściwie to od kiedy je rozjaśniacz. Ładnie byłoby ci w ciemnych. — wtrącił się ponownie Jung.

Felix musiał poświęcić chwilę aby odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ zdał sobie sprawę, że jego umysł wyparł moment, w którym włosy stały się kilka tonów jaśniejsze. I gdy tak myślał, wszystko uderzyło w niego z dość zdwojoną siłą, a z powierzchownie zagojonych ran strupy zostały zdarte wylewając kolejną porcję krwi. Dlaczego zmienił ich kolor? Żeby odciąć się od poprzedniego życia. Bo nie był już tym samym Felixem co kiedyś, a włosy miały pokazać, że odciął się od starych zmartwień lecz kruche serduszko nie potrafiło pogodzić się z faktami dokonanymi nadal. Nadal potrzebował czasu. Nadal nie chciał rozmawiać o tym. O tych wspomnieniach, które powoli zaczynały się zacierać. Cóż innego miał robić, jak chodzić na terapię, starać się to przepracować, co szło raczej mozolnie i co mógł zrobić aby załatać dziury w sercu. Nic. Całkowicie nic, prócz starań mu nie zostało.

Choi widząc jak wyraz twarzy Lee zmienia się, chwycił go delikatnie za dłoń, jako tako przywracając go do rzeczywistości. Jego umysł musiał poszybować wyjątkowo daleko.

— Prawie od razu jak tu przyjechał, jeśli dobrze pamiętam... — potargał wspomniane wcześniej, złote wysuszone aczkolwiek nadal dość ładne włosy przyjaciela. — Woo, robi się późno. Odprowadzisz mnie do domu? Nie chce wracać sam po ciemku... Nie wiadomo kto po okolicy się o tej porze kręci. — zmienił prędko temat.

— Spoko, tylko przypomnij mi jak będziemy wychodzić.

Powiedzieć, że Felix był wdzięczny Gyu, to jak nie powiedzieć nic. On sam zacząłby plątać swój własny język, nie chcąc ani kłamać, ani udawać, że nie pamięta. Któryż to już raz, kiedy Choi przysłowiowo ratował mu dupę i pozwalał nieco się odprężyć. Musiał przyznać, że zestresował się pytaniem, a jedyne czego teraz potrzebował to wymknąć się na chwilę z pokoju. Nie chciał być niegrzeczny, więc znalazł najbardziej pewną wymówkę jaka była teraz dostępna.

— Pójdę wynieść talerze do kuchni. — uśmiechnął się najszczerzej jak umiał i szybko ulotnił się z pokoju, po drodze zgarniając naczynia należące do nich. Poczuł silną potrzebę kontaktu fizycznego ale nie chciał się narzucać ani Woo ani Beomgyu.

Chciał się do kogoś przytulić, co w jego przypadku było dość normalne. Gdy powoli podreptał na dół, odłożył naczynia do zlewu i powoli udał się do  salonu, w którym na kanapie siedział Minho, wraz z panem Lee. Westchnął i podszedł do mebla powoli. Złapał brata za ramię, a gdy ten odwrócił się i zobaczył niemrawy wyraz twarzy Lixa od razu zrozumiał, że musi się z nim wymknąć na krótki moment z salonu.

— Za chwilę przyjdę tato. — ojciec Minho jedynie odmruknął coś w odpowiedzi, nadal będąc skupionym na filmie. Gdy odeszli kawałek dalej do korytarza starszy spojrzał wymownie na Felixa. — Co to za mina Lixie? Chłopaki już wychodzą? — zapytał a Lix pokręcił jedynie głową.

— Chce się przytulić. — błagałbym wzrokiem spojrzał na bruneta, który nie potrafił mu odmówić.
Felix wpadł mu w ramiona rozluźniając się powoli. — Potrzebowałem chwili... na... Sam wiesz, nie muszę ci mówić.

— Nie musisz Lixie. — zaśmiał się czochrając włosy brata, które i tak były w całkowitym nieładzie. — Wiesz, że zawsze możesz do mnie przyjść? Ze wszystkim, nawet największa głupotą. Jeśli coś się dzieje, lub po prostu masz ochotę się przytulić...

— Hyunjin mówił mi to samo.

— Hwang to co co innego.

— Dlaczego tak myślisz? — zapytał ciągnąć lekko za sznurki należące do bluzy Minho.

— Bo ja nie gustuję w blondynach, a w szczególności w mojej rodzinie. Fuj. Za to tamten chyba odwrotnie, bo ma słabość do blondynów jak ty... Czasami to zabawne jak mógłby paść na kolana za zwykły komplement z twoich ust. Przy tobie jest totalnie inną osobą, a ty sam masz dobry wpływ na ludzi.

— Chyba nie rozumiem... — małe kłamstwo padło z jego ust, bo dokładnie wiedział o czym mówi starszy, sam to dostrzegał i sam padł by na kolana, żeby usłyszeć choć kilka miłych słów od jego osoby. — A ta pierwsza część wypowiedzi była zbędna. — zaśmiał się głupio. — Dzięki Minnie, idę już do siebie. Nie chcę żeby na mnie czekali nie wiadomo ile.

— Zapamiętaj moje słowa. — pogroził mu palcem. — po chwili Felix zniknął ponownie za drzwiami swojego niedużego pokoju...

Fix You || HyunlixWhere stories live. Discover now