8. Karma to suka

194 10 1
                                    

Ze snu wyrwał mnie dopiero budzik drący się na cały pokój, jak nienormalny i puszczający ta wkurwiająca melodyjkę. Z jękiem niezadowolenia na oślep złapałam brzeg kołdry i naciągnęłam ją na głowę zwijając się przy tym w pozycję embrionalną. Nic to jednak nie dało, bo działający na nerwy budzik nie przestawał być słyszalny. Cała kipiąca niepochamowaną złością i przeklinająca wszystkich i wszystko, że muszę wyjść ze swojego ciepłego gniazdka z trudem podniosłam się do siadu przecierając zaspane, zaropiałe oczy i przeczesując splątane włosy.

- Niech bogowie przeklną ten dzień - wyszeptałam jeszcze trochę zaspana.

Odrzuciłam ciepłą, zagrzaną kołdrę na bok płosząc przy tym Nemo, który musiał wejść do mojego pokoju podczas gdy spałam i położyć się tuż obok. Stanęłam przeciągając się jak kotka, by usłyszeć strzelanie zastanych stawów. Ziewając podeszłam do biurka i wreszcie wyłączyłam budzik natychmiast wzdychając, gdy pomieszczenie na powrót stało się przyjemne ciche. Żadnych odgłosów życia poza strzelającymi deskami pod moimi stopami.

Była siedemnasta siedemnaście co oznaczało, że przespałam połowę dnia. Skrzywiłam się mając świadomość, ile bardziej pożytecznych rzeczy mogłam zrobić w tym czasie.

Z lekkim ociąganiem podeszłam do szafy zaczynając przeglądać co w niej się znajduje. Po chwili zastanowienia wyciągnęłam jasne, dżinsowe dzwony, a do tego różową koszulkę na krótki rękaw z wyszytym białą nicią mały napis "Fuck it" po lewej stronie. Przebrałam się na stopy zakładając jedyne, porządne, czyste trampki za kostkę w białym kolorze. Przygotowałam sobie jeszcze bordową, rozpinaną bluzę z kapturem mając świadomość, że po zachodzie słońca zaczyna się robić chłodno. Kręcone włosy przeczesałam tylko palcami w ostatniej chwili decydując się na spięcie ich jednak klamrą. Poprawiłam jeszcze makijaż wycierając czarne ślady spod oczu wywołane tuszem do rzęs, który musiał zostać przez przypadek naruszony, kiedy spałam.

Drzemka nie była najlepszym pomysłem, ponieważ czułam się jak zombie. Powłóczyłam nogami do kuchni, bo mój pusty żołądek wreszcie dał o sobie znać. Jogurt zjedzony rano, a potem wielki kubek kawy nie były w stanie oszukać organizmu, który domagał się czegoś więcej. Otwarłam lodówkę znów natrafiając jedynie na światło, dwa jajka, karton mleka i coś, co wyglądało jak stary, wysuszony szpinak. Znowu nikt nie zrobił zakupów. Jako ostateczność i tylko po to, żeby żołądek już nie wydawał tylu dźwięków chwyciłam karton mleka, a z szafki wyjęłam płatki czekoladowe i miskę.

Usiadłam przy małym stoliku w kuchni i zaczęłam jeść swój obiad ciągle myśląc o tym czego się dowiedziałam. W świetle nowych informacji, pojęłam jak wiele ryzykowałam każdym spotkaniem z nim. Nie potrafiłam uwierzyć w moje pieprzone szczęście. Ten chłopak przyczepił się do mnie i jak na razie nie chciał sobie odpuścić, a to zwiastowało dla mnie dużo więcej kłopotów niż z początku myślałam. On cały był problemem.

Bezustannie przeglądałam wszystkie materiały, który przesłał mi Alex. Czytałam je raz za razem aż umiałam powiedzieć wszystko z pamięci, nawet historię przeżytych chorób. Czując się gotowa na konfrontacje i mając nadzieję, że on tam dzisiaj będzie chwyciłam czarną torebkę, do której zapakowałam telefon, rozjaśniacz oraz portfel i wyszłam z domu zamykając drzwi na klucz. Wpakowałam się do swojego auta i jeszcze zanim ruszyłam, otwarłam skrytkę od strony pasażera i wyjęłam z niej odpowiednie koperty z pieniędzmi i skórzany notes. Wszystko wrzuciłam do torby i ruszyłam spod kamienicy.

Wjeżdżając na teren szkoły zaczęło mi być niedobrze. W metalowej puszce nagle zabrakło odpowiedniej ilości tlenu przez co czułam, że się duszę. Ledwo zaparkowałam, a już wyciadłam nabierając łapczywie świeżego, delikatnie chłodnego powietrza pachnącego zbliżającym się wieczorem i przesyconego plątaniną emocji. Wdech i wydech. Powoli się uspokajałam trzymając dłoń na sercu i kontrolując jego szaleńczy rytm.

The Snake poisonWhere stories live. Discover now