13. Aniołek

173 13 3
                                    

Czasami chciałabym, żeby ktoś mógł znaleźć się w moim ciele, aby dokładnie wiedział co czuję i dlaczego fizycznie nie mogę wstać z łózka. Dlaczego jedyne co robię to wpatruję się tępo w biały sufit. Nie myślę, bo nawet to wymaga ode mnie za dużo wysiłku. Chciałabym, żeby ktoś poczuł jak zmęczona jestem. Jak brak mi sił na podstawowe czynności. Gdybym tylko zechciała i bardziej się postarała to mogłabym to przerwać, wyłączyć jak magiczny przełącznik w głowie, ale i na to nie mam sił. Nie mogę podnieść żadnej kończyny, głowa mi ciąży, a kręgosłup nie daje rady utrzymać ciała cały czas w pionie, dlatego przechylam się do tyłu i uderzam plecami o zimny beton. Moje oczy patrzą na niebo pokryte chmurami, z których sypie biały puch. Za każdym razem, kiedy czuję, że wszystko się poprawia to znowu tam jest i nawiedza mnie.

Wiem, że jest ze mną źle, że tak nie powinno się dziać i powinnam była coś z tym zrobić, komuś powiedzieć, ale po co? Stan odrętwienia i bezsilność może i były uciążliwe, ale cisza jaka panowała w moim umyśle była piękna. Wreszcie mogłam odetchnąć, nabrać tchu w ciężkie płuca niczym zmęczony życiem starzec. Otaczała mnie cisza będąca jak zbawienie. Mogłam wreszcie odpocząć od ciągłego analizowania w kółko i w kółko.

Moje uszy wychwytywały odgłosy życia toczącego się w mieście pogrążonym w śniegu i powoli przystrajanym w świąteczne dekoracje. Świat mógłby zacząć teraz płonąć, a ja i tak leżałabym na dachu szkoły jedynie w swoim mundurku, bez kurtki ani szala. Nie czułam zimna, dreszczy przebiegających przez moje ciało ani zimnych płatków roztapiających się na moim z pozoru ciepłym ciele. Nie martwiłam się, że będę hora, że zaraz będzie dzwonek na lekcję, na którą w żadnym wypadku nie chciało mi się iść. Byłam tylko ja i moja cisza, spokój, odrętwienie oraz brak chęci do czegokolwiek. Nic mnie nie obchodziło. Nie czułam życia ani sposobu w jaki mogło być odczuwane, ponieważ nie byłam obecna. Właściwie to mnie tam nie było. Przynajmniej takie miałam odczucie. Nie istniało dla mnie coś takiego jak miejsce czy czas. Tego po prostu w tamtym momencie nie było. Jasne, miodowe, kręcone włosy otaczały moją głowę niczym aureola anioła, na której osiadły grube płatki śniegu. Cały nadnaturalny efekt psuł tylko ciemny ubiór, gdyby nie on wyglądałabym jak anioł, który spadł z nieba, a którym nigdy tak naprawdę nie zostanę. Prędzej mi do diablicy. Zjednej strony jest to smutne, a z drugiej cieszy, ponieważ przestrzeganie praw przez całe życie pozagrobowe - o ile takowe w ogóle istnieje - byłoby nudne i nie miałoby w sobie tej iskry adrenaliny, od której uzależniłam się już dość dawno.

Jestem buntowniczką, choleryczką, dziewczyną uzależnioną od adrenaliny, bukmacherką. Nie mam cierpliwości, zbytniego poczucia humoru, bezproblemowego życia i kochającej rodziny. Nie wiem co mnie czeka w przyszłości, kim jestem, kim chcę być. Nie wiem, gdzie jest moje miejsce na ziemi. Jak na razie jestem problematyczną siedemnastolatką z pewnością posiadającą jakieś problemy psychiczne, tyle że jeszcze nie zdiagnozowane. Może jestem wariatką? Tak to bardzo prawdopodobne. Nie jestem normalna i nigdy temu nie zaprzeczałam. Kto normalny, zdrowy psychicznie myśli o śmierci? A no ja.

Wiele razy miałam myśli samobójcze, ponadto zdarzyły się też próby. Jednak wciąż byłam na tym świecie, a to wszystko dlatego, że jestem zwyczajnym tchórzem. Gdybym mogła się teraz ruszyć zapewne stałabym właśnie nad przepaścią zastanawiając się czy nie skoczyć z murów szkoły i nie zakończyć tego. Moje serce i myśli krzyczałyby "Zrób to!", jednak w ostatniej decydującej chwili zrobiłabym ten jeden krok, ale nie w przód poddając się prawom grawitacji, a w tył z przyśpieszonym oddechem, mocno bijącym sercem i wytrzeszczonymi oczami. Byłam tchórzem, byłam za słaba. Nie mogłabym tego zrobić. Bałam się śmierci, najzwyczajniej w świecie bałam się jej. 

Zaczęłam szybciej wtłaczać powietrze do płuc, które były ciężkie jak dwa wielkie kamienie, a każdy z nich ważył po tonie. Każdy wdech sprawiał mi ból.

The Snake poisonWhere stories live. Discover now