14. Polowanie

141 12 1
                                    

- No chodź, Annabeth, zabawmy się trochę - szepnął z ustami na mojej szczęce skubiąc zębami i traktując wrażliwą skórę gorącym językiem.

Ciepłe dłonie badały każdy skrawek ciała, wdarły się pod koszulkę, a kciuki zanurzyły pod gumkę spodni. Nieznośne pulsowanie w podbrzuszu błagało o zaspokojenie, kiedy mnie tak pieścił. Miałam przyśpieszony oddech i usta napuchnięte od pośpiesznych pocałunków. Byłam na granicy wytrzymałości. Chciałam dać mu pozwolenie. Chciałam ugasić pragnienie, które wzbierało w ciele z każdą chwilą.

Słowa zgody były na końcu języka, już chcąc z niego skapnąć, ujrzeć światło dzienne i pozwolić by się działo, co chce się dziać, ale w ostatnim momencie jakiś impuls sprawił, że zamarłam. To było jak niepokojące przeczucie, coś co podświadomie drgnęło tuż pod skórą.

Nie, nie mogłam tego zrobić.

Oparłam dłonie na szerokiej, ciepłej i nagiej klatce piersiowej próbując go zatrzymać. Pod palcami czułam wytrenowane mięśnie, na które napierałam, ale on jakby tego nie zauważył i kontynuował lizanie i obsypywanie mojego ciała pocałunkami schodząc coraz niżej aż do trójkątnego dekoltu bluzki. 

- Michael, przestań - powiedziałam na wydechu.

Nie zareagował.

Zaczęłam wątpić czy słowa rzeczywiście opuściły moje usta.

- Michael, stop!

Przerwał. O bogowie, przerwał. Odetchnęłam z ulgą, podczas gdy chłopak odsunął się lekko ode mnie by spojrzeć na moją twarz. Nieme pytanie czaiło się za zielonymi tęczówkami. No tak, było super i pewnie już myślał, że zamoczy, a tu takie zaskoczenie.

- Co się dzieje? - spytał na pozór łagodnie, ale jako wprawiony słuchacz wiedziałam, że pod tą łagodnością kryła się potężna irytacja i coś jakby złość.

- To się dzisiaj nie wydarzy - oznajmiłam wyplątując się z jego objęć i wycofując na bezpieczną odległość.

- Przecież było ci dobrze, więc co się zmieniło.

Jak miałam mu wytłumaczyć, że zmieniłam zdanie, ponieważ poczułam, że to nie może się stać?

Nie wiem, dlaczego to się stało. Wciąż wahałam się nad decyzją czy aby na pewno wciąż chcę się na nim odegrać, ale nawet jeśli moja odpowiedź brzmiałaby "tak", to przecież nie miałabym oporów przed wykorzystaniem go w ten sposób. Był przystojny i wysportowany, więc czemu nie? Mogłam skorzystać, a potem go zniszczyć bez skrupułów, ale nie, nic z tego. Nie tym razem.

- Moje zdanie.

- Twoje zdanie?

- Tak, nigdy nie słyszałeś, że kobieta zmienną jest?

- No kurwa, zaraz mnie rozjebie - warknął. - Przerwałaś w takim momencie, bo nagle ci się odechciało?

Przełknęłam ciężko zmuszając się do patrzenia mu w oczy przez cały czas.

- Tak - szepnęłam trochę skrępowana. Nie czułam się już komfortowo. Dziwne uczucie budziło się w piersi, kiedy podnosił głos z każdym wypowiedzianym słowem.

- To ja się staram, chodzimy, gdzie tylko chcesz, zabieram cię na randki, proponuję kolacje w drogich restauracjach, płacę praktycznie za wszystko, a ty mi się tak odwdzięczasz?

Był wściekły i to bardzo. 

Zaczął podnosić się z łóżka ostrożnie i powoli. Nie umknęło mojej uwadze jak lekko się skrzywił i pomasował krocze. Mój wzrok automatycznie podążył za jego rękę aż do dużego wybrzuszenia w spodniach. Odwróciłam wzrok dopiero kiedy zaczął iść w moją stronę, a ja zaczęłam się cofać w stronę wyjścia z pokoju chłopaka.

The Snake poisonWhere stories live. Discover now