51. Portal cz.3

10 3 3
                                    

Czyżby Merlin miał rację, sądząc, za jego pojawieniem się w Donikąd od początku stali Ludzie Oka?

– Owszem – potwierdził Albert. – Wróżka, która cię użądliła oczywiście nie była na usługach królowych. To my, Ludzie Oka wysłaliśmy ją, by sprowadzić cię do Donikąd. Królowe żywiołów nie zdają sobie sprawy, że nie mają już pełnej kontroli nad wszystkimi swoimi wróżkami. Tymczasem Zielony Kot, który wyczuwa aktywność wróżek, udał się do twojego domu myśląc, że spełnia swoje obowiązki wobec królowych. Nie zdawał sobie sprawy, że tak naprawdę wyświadczył przysługę nam, Ludziom Oka. Wszystko poszło zgodnie z planem.

– Wy wysłaliście tę wróżkę? – powtórzył chłopak. – Ale dlaczego?

– Ach tak. – Albert nalał sobie kolejną czarkę herbaty i opróżnił ją w kilku haustach. – Teraz przechodzimy do sedna naszej rozmowy. Już od wielu lat chcieliśmy porozmawiać z twoją przyjaciółką. Z tobą, Roso – zwrócił się do dziewczyny. – Wiedzieliśmy o tobie od dnia twoich narodzin i próbowaliśmy cię odszukać. Bez skutku. Udało nam się jednak zobaczyć w naszych studniach mocy różne rzeczy, które ułatwiły nam zadanie. Pewnego dnia ujrzeliśmy młodego chłopaka, który żył sobie Po Drugiej Stronie. Chłopaka, z którym łączyła cię więź. Chłopaka, z którym w normalnych okolicznościach nigdy byś się nie spotkała i oboje przeżylibyście życie mając wrażenie, że przeoczyliście coś bardzo ważnego. Postanowiliśmy odnaleźć ciebie przez niego. Użyliśmy jednej z naszych wróżek, która zaaplikowała mu swój jad i umożliwiła podróż między światami. Tymczasem Zielony Kot (choć wtedy nie wiedzieliśmy jeszcze, że było to zadanie naszego dawnego przyjaciela Feliksa), będąc odpowiedzialnym za kontrolę sieci wróżek, zajął się sprowadzeniem chłopaka do Donikąd. Wszystko ułożyło się po naszej myśli.

– A więc to dlatego! – wykrzyknął Marcel, dla którego elementy układanki zdawały się wreszcie tworzyć jakąś logiczną całość. – Dlatego użądliła mnie ważka! To była wasza sprawka! Chcieliście użyć mnie, żeby znaleźć Rosę!

– Owszem – zgodził się Albert. – Wiedzieliśmy, że osoby połączone więzią, gdy znajdą się wreszcie w tym samym uniwersum, będą wreszcie musiały się odnaleźć. Nikt z nas jednak nie podejrzewał, że stanie się to tak szybko.

– Czyli byłem zwykłą przynętą! – oburzył się Marcel.

Albert zignorował jego wybuch i zamilkł na dłuższą chwilę, jakby szukając właściwych słów.

Marcel oderwał wzrok od twarzy rozmówcy spojrzał na pozostałych Ludzi Oka. Wciąż stali w ciasnym półokręgu. Nie ruszyli się nawet o centymetr, zastygli w bezruchu niczym posągi.

Chłopak rzucił szybkie spojrzenie za siebie i kątem oka dojrzał drewniane drzwi ze złotą klamką zawieszone w powietrzu. Portal wciąż tam był, chociaż w tym momencie nikt nie zwracał na niego uwagi.

– Ale w pewnym momencie w jednej z naszych studni mocy zobaczyliśmy coś jeszcze – głos znów zabrał Albert. – Portal, który związał się z historią dziewczyny, której szukaliśmy. Trop zaprowadził nas do ruin Araru w Dolinie Czarnego Bzu w Zarzeczu, a tam dowiedzieliśmy się o drugim końcu tęczy. Gdy spotkaliśmy się z wami po raz pierwszy przed chatą Merlina, nie wiedzieliśmy, że trafiliśmy na właściwe osoby wcześniej niż przewidywaliśmy. Na szczęście Zielony Kot pomógł nam dopasować ostatnie elementy układanki.

– Portal miał doprowadzić was do dziewczyny... – powiedziała cicho Rosa. – A więc to od początku chodziło tylko i wyłącznie o mnie. Nie było żadnej innej dziewczyny.

– To prawda – zgodził się Albert.

– Nie, to wszystko nie ma sensu! – wykrzyknął Marcel. – Przecież my dowiedzieliśmy się o portalu zupełnie przypadkiem. Tylko i wyłącznie dlatego, że posłaniec niosący wiadomość o nim został zabity w Lesie Jutra, a my się na niego natknęliśmy. W przeciwnym razie nigdy nie odkrylibyśmy istnienia żadnego portalu.

Zielony KotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz