25

17K 916 23
                                    

****Ana******
Wieczór jaki spędziłam z Dreakiem był cudowny, magiczny i nie zapomniany. Jeszcze długo go będę wspominać. W sumie cały tydzień żyłam tym wieczorem. Sami stwierdziła że uśmiech mi nie schodzi z twarzy. Ja się cieszyłam a między nią a Peterem nic się nie zmieniło. Jeszcze do tego zbliżają się mistrzostwa krajowe w siatkówce dziewczyn i oczywiście moja szkoła bierze udział wiec muszę teraz więcej trenować. Ale dzisiaj nie mam treningu, jest piątek wiec może uda mi się pogadać z Peterem o tym co się dzieje. Może nie powinnam się wtrącać ale Sami to tutaj moja jedyna najlepsza przyjaciółka i nie chce żeby cierpiała. Została mi jeszcze godzina - biologia. Peter kończy razem ze mną wiec dorwę go po szkole. Sami już wyszła wiec nie będzie nic wiedziała chyba że on się wygada.
Idę pod klasę sama. Dreak nie przyszedł do szkoły bo stwierdził że zrobi sobie długi weekend. Nie wiem czy ja mu kiedyś przemówię do tego pustego łba. Eh... Chociaż w sumie nie ma najgorszych ocen.
Nagle ktoś łapie mnie za nadgarstek.
-Stój!
-Co jest?.. A... Cześć Amanda. - mowie najsłodszym głosem jakim potrafię - Ciesze się, że Cię widzę.
-Nie udawaj milej! Musimy pogadać.
-Słucham cie bardzo uważnie.-założyłam ręce na klatkę piersiową pokazując, że nie mam dużo czasu. Oby zrozumiała bo za inteligentna to ona nie jest.
-Powiem krótko, może udało Ci się omamić Dreaka, ale to jest tylko ma chwile i z tym się pogodzę ale jedno jest pewne nie zostaniesz kapitanem naszej drużyny. Ta funkcja jest wyłącznie moja nie odbierzesz mi jej.
-OK wcale tego nie chce.
-Świetnie. Widzę że się rozumiemy.
-Ja ci jej nie odbiorę. Sama sobie odbierzesz.
-Co masz na myśli?
-Zobaczysz a teraz wybacz ale muszę iść na lekcje. - uśmiechnęłam się sztucznie, odwróciłam na pięcie i weszłam do klasy. Lekcja minęła szybko. Gdy tylko usłyszałam dzwonek jak najszybciej wyszłam z klasy żeby nie minąć się z Peterem. Poszłam do szafki, zabrałam kurtkę i potrzebne mi książki i wyszłam przed szkole. Usiadłam na murku przed drzwiami i czekałam. Nagle zadzwonił mój telefon.
-Słucham?
-Czemu nie wracasz do domu?
-Dreak tez się ciesze że Cię słyszę. A i wracam do domu.
-Tęskniłem za Tobą. I nie wracasz bo siedzisz na murku przed szkołą.
-Skąd wiesz?
-Widzę, czekam na ciebie przed szkołą.
-O jak miło ale muszę cie zmartwić że jeszcze sobie poczekamy, bo muszę pogadać z Peterem.
-A czemu z nim i o czym?
-Później ci powiem a teraz muszę kończyć bo idzie. Pa.
-Ana..
Rozłączyłam się i wstałam z murku. Peter mnie zauważył i uśmiechnął się do mnie.
-Hej a co ty tu robisz? - zapytał wychodząc ze szkoły.
-A czekam na Dreaka miał po mnie przyjechać. Poczekasz ze mną?
-No chętnie ale on już jest.
-No dobra, chce z tobą pogadać.
-Ze mną a o czym?
-O tym co się dzieje między tobą a Sami.
-Nic się nie dzieje, wszystko jest ok.
-Peter zauważyłam że coś jest nie tak, że jakoś się od niej oddaliłeś.
-Serial tak to wygląda?
-Niestety tak.
-Kurde nie wiedziałem. - podrapał się po głowie jakby nad czymś myślał- No sytuacja jest taka, że sami ma niedługo urodziny nie?
-No z tego co wiem to tak
-No i ja szykuje dla niej prezent, ale boję się że się wygadam przed nią i nie będzie niespodzianki.
-Aha no teraz rozumiem, a powiesz mi co to jest?
-Nie mogę. Musze już iść.
-OK ważne ze nie muszę się już martwić. Leć a ja też idę bo Dreak mnie zabije. Pa - ucałowałam go w polika i szybko poszłam do samochodu Dreak.
Siedział wpatrzony przeć siebie. Chyba obserwował Petera jak odchodzi.
-Cześć - chciałam go pocałować, ale on się odsunął. No nie mówcie mi tylko, że obraził się o to ze się rozłączyłam-O co chodzi?
-O nic. Możemy jechać?
-Tak.
Jechaliśmy w ciszy jak nigdy. Nie mogłam zrozumieć o co chodzi. Gdy wjechał na podjazd przed domem zapytałam go jeszcze raz. - Dreak co się dzieje? Czemu się tak zachowujesz?
Widziałam ze jest zdenerwowany.
-Pocałowałaś Petera - wręcz wycedził to przez zęby.
Nie mogłam powstrzymać się od napadu śmiechu. Prawie popłakałam się ze śmiechu. On patrzył na mnie nie wiedząc o co chodzi.
-Tak pocałowałam Petera w policzek, z radości ze między nim a Sami jest wszystko w porządku a on szykuje jej niespodziankę na urodziny. A ty zazdrośniku co myślałeś?
-Nic.
-To dobrze. Czy teraz mogę Cię pocałować na pożegnanie?
-Na jakie pożegnanie? Myślałem ze mnie zaprosisz do środka.
-Przecież jesteś zdenerwowany a nawet pewnie obrażony wiec nie mogę.
-Możesz się ze mnie nie nabijać?
-Nie - i kolejna fala śmiechu której nie mogłam powstrzymać. - A tak na serio to nie mogę ponieważ jutro mam trening i muszę się wyspać a jak ty wpadniesz to się nie wyspie. Za to w nagrodę zapraszam Cię jutro do siebie.
-No dobra masz wybaczone. A teraz chodź tu bo oszaleje jak cie nie pocałuje.
-Wybacz ale przeszła mi ochota na pomalowanie ciebie. Jednak wolę Petera całować.- i wysiadłam z samochodu zostawiając Dreaka z głupim uśmieszek na twarzy, a może to był szok?
Nie zdążyłam dojść do drzwi a Dreak był już przy mnie. Złapał mnie w pasie i odwrócił w swoją stronę.
-Długo będziesz mnie torturować?
-Tak - uśmiechnęłam się szeroko.
-To w takim razie muszę mieć z tego jakąś korzyść.
Całowaliśmy się długo i namiętnie aż zabrakło nam tchu. Staliśmy stykając się czołami przed moim domem.
-Na pewno nie mogę wejść? - zapytał wręcz błagalnie.
-Nie- odpowiedziałam chyba dość stanowczo bo Dreak delikatnie pocałował mnie w czoło, wsiadł do samochody i odjechał.
Stałam przed drzwiami patrząc w pusta drogę jak idiotka. Dobrze zrobiłam nie zapraszając go jutro mam trening muszę być wypoczęta. Kogo ja oszukuje? Ja bez tego człowieka nie umiem żyć! I z taką myślą o swojej głupocie poszłam do swojego pokoju.
Kolejny dzień nadszedł bardzo szybko. Właśnie pakowałam torbę na trening kiedy dostałam SMS od nieznanego numeru.
-Radzę Ci nie pojawiaj się dzisiaj na treningu. - oczywiście Amanda. Pokręciłam głową i schowałam telefon do torby. Mama zawiozła mnie na trening trochę wcześniej. Gdy weszłam do szatni nikogo jeszcze nie było, postanowiłam że przebicie się i pójdę trochę rozgrzać przed prawdziwa treningiem.
Ćwiczyłam już chyba z 15 minut kiedy przyszedł trener.
-Cześć Ana długo tu jesteś? - zapytał odkładając teczkę z jakimiś papierami.
-Nie trenerze, jakieś 10 minut postanowiłam trochę poćwiczyć bo dawno nie grałam.
-A to bardzo dobrze to się chwali - uśmiechnął się tak jakby w geście pochwały. Po około 20 minutach byli już wszyscy, nawet Amanda była na czas witając mnie zabójczy wzrokiem. Uśmiechnęłam się do niej sztucznie aby wiedziała że jej się nie boję.
-Słuchajcie - zaczął trener po "krótkiej" rozgrzewce- na ten jeden jak na razie mecz chce zmienić kapitana- i zaczęły się szepty wszystkich dziewczyn tylko Amanda była ostro wkurzona- Amanda jest świetnie pani kapitan ale chciałbym spróbować z kimś innym i na to miejsce proponuje Ane, czekam teraz na głosowanie. Kto jest na tak? - zgłosiły się wszystkiego dziewczyny prócz mnie i Amanda. Ja uznałam ze nie wypada na siebie głosować bo wyjdę na zbyt samolubna a taka nie jestem. - OK dobrze czyli wszystko wiadomo. Nowa pani kapitan zostaje Ana, gratuluję!
Skinęłam tylko głową na znak podziękowania trenerowi. Wszystkie dziewczyny podchodziły do mnie z gratulacjami i mówiły ze mi się to należy lub ze Amanda była zła panią kapitan.
-Dobra dziewczyny a teraz programy trochę! Już zbiórka podzielę was na składy.
Niestety trafiło mi się grać z Amanda w jednym składzie. Gra nie była zła. W końcu obie byłyśmy pod siatka, drużyna przeciwna atakowała, obie skończyliśmy do bloku i nagle poczułam mocne pchnięcie w prawo. Nie mogłam utrzymać równowagi i z całą siłą uderzyła barkiem o słupek. Wręcz zasyczalam z bólu. Trener w sekundzie był przy mnie. Powiedział tylko ze policzy się z Amanda później i zabrał mnie do pielęgniarki która przyłożyła mi lód. Po około 15 minutach przyjechała karetka. W tym czasie trener skończył trening i pojechał ze mną do szpitala na prześwietlenie. Po godzinie okazało się ze to nic poważnego tylko mocne stłuczenia i po tygodniu będę mogła wrócić do treningów. Trener poczekał ze mną do przyjazdu mojej mamy do szpitala.
-Matko, skarbie co się stało? - krzyk mamy rozniósł się na cały korytarz kiedy zobaczyła siedząca mnie na korytarzu z ręka w temblaku.
-Witam pani Black, jestem trenerem Any.
-Dzień dobry, co się stało?
-Jednak z dziewczyn pchnęła Ana na słupek. Na szczęście nic poważnego jej nie jest, do zdrowia wróci za tydzień - mama popatrzyła się wymownie na moja rękę- a ten temblak jest żeby nie nadwyrężać ręki, żeby nie stało się nic poważnego. Oczywiście konsekwencje dla tamtej dziewczyny zostaną wyciągnięte.
-To dobrze, dziękuję panu. - mama podała trenerowi rękę.
-Naprawdę nie ma za co.
-Czy mogę już córkę zabrać do domu? - mama zapytała stojąca niedaleko pielęgniarkę.
-Za chwile powinien przyjść pan doktor, proszę jego zapytać.
-Dobrze, dziękuję.
Doktor przyszedł po około 15 minutach. W domu byłam już po godzinie. Byłam strasznie zmęczona wiec położyłam się i wyciągnęłam telefon. Przez to całe zamieszanie zapomniałam o spotkaniu z Dreakiem. Miałam od niego 10 nieodebranych połączeń i 5 SMS : Za ile będziesz ? Gdzie jesteś?, Czekam na cb. Ana co się stało? Odezwij się do mnie! Kurde będę musiała mu wszystko wyjaśnić, ale to jutro. Napisałam mu krótko wiadomość tylko : Ze mną wszystko w porządku. Przepraszam ze nie przyszłam. Obiecuje że jutro Ci wszystko wytłumaczę. Wpadnij do mnie. Kocham cie i jeszcze raz przepraszam :-*
Mam nadzieje że zrozumie. Po chwili dostałam krótka odpowiedz: Ok, czekam niecierpliwie do jutra. Tez cie kocham.
Te ostatnie słowa zawsze sprawiają że na moja twarz wkrada się uśmiech mimo wszystko. Nawet tak wielkiego zmęczenia. Odłożyłam telefon i chwile później juz spałam.

Hej :-D
Dodaje rozdział taki dość na szybko pisany wiec nie jest genialny, ale wybaczcie mi ale mam remont w pokoju. Chciałam dotrzymać danej wam obietnicy :-) czekam na szczere opinie

Bad boy & volleyballOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz