Rozdział 3

5.1K 307 70
                                    

Leżałem w swoim łóżku. Było po 12, nie chciało mi się wstać. Myślałem o Jessy. Czy ja naprawdę się w niej zakochałem? Nie, to niemożliwe. A jeśli... Moje przemyślenia przerwał Jack.
-Jeff, wstawaj, Ben oszalał!!!
-Jak to? Co się dzieje?
-No... chodź to sam zobaczysz- powiedział Jack. Założyłem moją bluzę i spodnie po czym zszedłem na dół. Kiedy doszedłem do naszego ,,salonu" nieźle się zaskoczyłem. Byli tam wszyscy. Jack, Ben, Jane, Sally, Slendi, nawet Jessy. Zobaczyłem napis na kartce ,,Sto lat Jeff!!!". No tak. Dziś kończę 18-stkę. Po złożeniu życzeń usłyszeliśmy Ben'a.
-Jack, co powiedziałeś Jeff'owi, żeby zszedł na dół?
-Powiedziałem, że oszalałeś, bo nie chciałem go kłamać- wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
-Ben, oszczędź go dziś- powiedziałem do chłopaka.
-No dobra...- powiedział.

Po jakiejś półgodzinie poszedłem do Jessy.
-Hej Jess- powiedziałem uśmiechając się do dziewczyny.
-Cześć, jak się czujesz jako pełnoletni?- zapytała.
-W sumie tak samo jak wcześniej- stwierdziłem. Po dłuższej chwili ciszy postanowiłem zagadać.
-Może... zostaniesz dzisiaj na noc? Dla mnie?- patrzyłem na nią błagalnym wzrokiem.
-W sumie czemu nie, jasne- uśmiechnęła się. Odwzajemniłem uśmiech.

Około godziny 18 wszyscy byliśmy do reszty pijani. Oczywiście sporo wcześniej Sally została wysłana do swojej koleżanki na dwa dni, na wszelki wypadek. Po 19 dużo się działo. Slendi chyba zwariował, teleportował się w losowe miejsca co sekundę. Jack lizał się ze ścianą. Jane poszła do toalety i chyba tam zasnęła. Ben w drugiej łazience stanął w wannie i błagał prysznic, żeby przestał płakać (on był najbardziej pijany, bo już dwie godziny wcześniej wchodził do szafy i pytał gdzie jest Narnia). Ja zaciągnąłem Jessy do mojego pokoju i rzuciłem ją na łóżko. Położyłam się obok i szeptałem jej do ucha.
-To co skarbie? Chcesz tego co ja?- powiedziałem zboczonym tonem i uśmiechnąłem się.
-Jeff, nie dziś- powiedziała także z uśmiechem.
-To co ty chcesz robić?
-No nie wiem...
-Chodź, za mało wypiłaś-stwierdziłem, po czym wziąłem dziewczynę na ręce i zaniosłem na dół.

Rano obudziłem się z wielkim kacem w... szafie? Co ja tu robię?! Otworzyłem drzwi i zobaczyłem całą zgraję. Jack spał pod ścianą, która była cała obśliniona. Ile on się z nią lizał? No cóż... Jane leżała do góry dupą na stoliku. Przeszedłem dalej. Wszedłem do łazienki. Była cała zalana wodą, a w wannie spał Ben. Slendiego nie mogłem znaleźć. Wszedłem do mojego pokoju. Na łóżku leżała Jessy. Spała. Wyglądała tak słodko. Zobaczyłem, że się budzi. Popatrzyła na mnie i powiedziała cicho:
-Jeff, gdzie masz bluzę?
Jak to?! Spojrzałem na swoją klatkę. Nie miałem na sobie bluzy. Co tu się wczoraj działo?! Zobaczyłem, że Jessy się rumieni.
-Podoba ci się skarbie?- zaśmiałem się cicho.
-Może trochę... trochę bardzo... możesz zostać bez niej...
Uśmiechnęła się szeroko. Przytuliłem się do niej. Nasze twarze stykały się. W jednym momencie ona delikatnie musnęła moje usta. Ja odwzajemniłem pocałunek o wiele mocniej i namiętniej. Kiedy skończyłem usłyszałem jej szept.
-Kocham cię Jeff...
-Ja ciebie też kotku...

*****
Dziękuję za dalszą motywację i mam nadzieję, że się spodoba ^^

Skrzyżowanie naszych dróg//Jeff the killer (Fanfiction, Love Story)Where stories live. Discover now