Rozdział 11

2.5K 206 9
                                    

-To co kochani, idziemy do namiotów?- spytała pełnym satysfakcji z dzisiejszego dnia głosem Jane.
-Musimy?- Jack, jak dziecko...
-Tak, musimy- Jane zachichotała. Poszliśmy z Jessy do naszego namiotu.
-No widzisz? Nawet tu śpimy razem- uśmiechnąłem się szeroko.
-Widzę- Jess musnęła moje usta. Złapałem ją za podbródek i popatrzyłem prosto w oczy.
-Jessy, co chcesz robić? Bo nie sądzę żebyśmy już zasnęli.
-No nie wiem, może po prostu porozmawiajmy?- zdziwiłem się. Rozmawiać? Z dziewczyną?
-Niby o czym?- spytałem.
-No na przykład... co ci się we mnie podoba?
-W tobie? Wszystko...
-Wymień kilka.
-Jesteś kochana, słodka, piękna, przypominasz anioła, chociaż zdarzają ci się dni, hmmm... piekielne. Ale kocham cię za wszystko, za to, że ze mną wytrzymujesz, że mnie zmieniłaś, że zmieniłaś nas wszystkich...
-Ohhh... dziękuję...
-Teraz ty.
-Co teraz ja?
-Teraz ty powiedz, co podoba ci się we mnie? Przecież jestem seryjnym mordercą i do tego psychopatą...
-Właśnie to mi się podoba. Nie jesteś taki, jak wszyscy. Jesteś wyjątkowy. I wiem, że nie znajdę nikogo takiego, jak ty...- te słowa utkwiły w mojej pamięci.
-A dlaczego nie boisz się mnie tak jak inni?
-Bo wiem, że w środku jesteś dalej tym samym Jeffrey'em, którego znałam wcześniej. Wiem, że potrafisz się zmienić, jeśli tylko będziesz chciał...

Między nami zapadła cisza. Nie wiedziałem, co powiedzieć. Ona... była wspaniała. Rozumiała mnie pod każdym względem. Patrzyliśmy na siebie. Musnąłem jej policzek, a do ucha wyszeptałem ciche ,,dziękuję''.
-Jeff, za co dziękujesz?
-Za to, że mnie rozumiesz i, mam nadzieję, nie opuścisz.
-Obiecuję, że nie opuszczę cię Jeff...

Potem mało rozmawialiśmy. Od razu po tym, jak się położyliśmy, zasnąłem. Obudziła mnie Jessy.
-Jeff... Jeff proszę cię... Jeff, wstawaj do cholery!!!
-Co... co się dzieje?
-On tu jest...
-Kto?
-Tony...
-Poczekaj tu, pójdę to sprawdzić- założyłem bluzę, wziąłem latarkę i wyszedłem z namiotu. Zobaczyłem coś za drzewem. Pobiegłem tam. Wychyliłem się zza drzewa i zobaczyłem... wilczka. Małego, słodkiego wilczka. Wziąłem go ze sobą, żeby pokazać go Jess. Po drodze przypomniałem sobie, że Tony trafił spowrotem do więzienia. Doszedłem do namiotu i wszedłem do niego razem z maluchem.
-Jessy, Tony siedzi w więzieniu, zapomniałaś? A to, co tak cię wystraszyło, to ten mały wilk- uśmiechnąłem się.
-Ooo... No tak... Przepraszam...-pogłaskała zwierzątko.
-Zatrzymamy go?- spytałem.
-Po co ci wilk w domu?
-Jest słodki...
-Nie, wystarczy mi twój brzuch do wykarmiania, nie trzeba mi kolejnego- zaśmiała się.
-No dobra... ale zanim go wypuszczę...

Poszedłem z wilkiem pod namiot Jack'a. Po cichu wpuściłem go do środka, a sam wróciłem do Jess.
-Co zrobiłeś?
-Zaraz się dowiesz- w tym momencie usłyszeliśmy krzyk Jack'a.
-Zemsta jest słodka!- zaśmiałem się. Jessy popatrzyła na mnie jak na debila.
-Może chodźmy już spać- powiedziała. Znowu szybko zasnąłem.

*****
Wena powraca!!! Dziękuję, że ze mną jesteście, kochani :*

Skrzyżowanie naszych dróg//Jeff the killer (Fanfiction, Love Story)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz