Rozdział 14

2.3K 182 18
                                    

Rano, a dokładniej po południu, zszedłem na dół na śniadanie. Ben i Jack od rana już się bili.
-O co tym razem poszło?
-Chyba po prostu się nudzą- odpowiedziała mi trochę zaspana Jane.
-Okey...

-Idę po Jessy, nie wiem o której przyjdziemy. Cześć!- rzuciłem wychodząc.
-No cześć- usłyszałem odpowiedź Jane.

Szedłem przez las w stronę domu Jessy. Miałem zapukać do drzwi, żeby zrobić większą niespodziankę, ale że ostatnio widziała, jak wchodzę drzwiami, nie zaskoczy jej to. Wszedłem jak zwykle oknem. Nie było jej w pokoju. Zszedłem bezszelestnie na dół. Siedziała na kanapie w salonie i oglądała jakiś horror. Widziałem, że trochę się bała. Podszedłem do niej powoli. Dotknąłem jej ramienia. Pisnęła i odwróciła się w moją stronę.
-Jeff, ty debilu! Chcesz, żebym zawału przez ciebie dostała?!
-Przepraszam kochanie, nie chciałem cię przestraszyć...- musnąłem jej policzek.
-Ale przestraszyłeś...- powiedziała ściszonym głosem.
-Jak mam ci to wynagrodzić?
-Posiedź tu ze mną...- usiadłem koło dziewczyny i mocno ją przytuliłem.
-Mam dla ciebie wiadomość...
-Jaką?- popatrzyła na mnie pytająco.
-Wyremontowaliśmy dla ciebie stary pokój Slendiego, tak jak chciałaś.
-Mogę potem zobaczyć ten pokój?
-Możesz nawet teraz.
-Za chwilkę, chcę trochę pobyć z tobą- wtuliła się w mój tors. Zacząłem gładzić jej śliczne, ciemne włosy.
-Wiesz Jeff, czuję się teraz bezpieczniejsza... co chyba jest trochę dziwne, bo jesteś seryjnym mordercą, do tego psychopatą, ale... przy nikim innym nie czuję tego ciepła- popatrzyłem na nią. Poczułem, jak delikatny rumieniec pokrywa moją twarz.
-Też się teraz dziwnie czuję. Od tego wypadku wszyscy mnie unikają jak ognia. Aż nagle znowu spotykam ciebie...- patrzyła na mnie swoimi słodkimi oczami.

Siedzieliśmy w domu Jessy jeszcze około godziny. Po tym czasie dziewczyna zebrała się i wyszliśmy z domu. Było dosyć ciepło, w sumie była końcówka lata. Postanowiliśmy pójść trochę dłuższą drugą wzdłuż rzeki. Promienie słońca stykały się z taflą wody. Usiedliśmy na spotykanym po drodze moście. Rozmawialiśmy. Śmialiśmy się. Razem. Oczywiście nie obyło się bez wrzucenia do wody. Zepchnąłem Jess do wody. Ta spadając złapała mnie za rękę i pociągnęła ze sobą. Kiedy cali mokry siedziałem wraz z dziewczyną w wodzie podszedłem do niej i pocałowałem jej mokre jeszcze usta. Potem wziąłem ją na ręce i wyniosłem z rzeczki.
-Musimy chyba wrucić do mnie po suche ubrania...
-Nie trzeba. Jane kupiła trochę dla ciebie. Chyba spodziewała się, że mogą się przydać- uśmiechnąłem się zadziornie. Jessy odwzajemniła uśmiech.

Kiedy stanęliśmy w progu, przywitała nas Sally.
-Jessy!!! Jeff!!! Jesteście!!! Czemu macie mokre ubrania?
-Wiesz Sally, byliśmy przy rzece... Zresztą, zaraz wszystko wam opowiemy- Jessy oznajmiła dziewczynce.
-To może pokarzę ci twój pokój, co Jessy?- powiedziałem.
-Dobrze, chodźmy.

Weszliśmy do pokoju Jessy.
-Wygląda prawie jak mój tyko... jest jeszcze lepszy! Dziękuję!!!- dziewczyna rzuciła się na mnie i objęła mnie.
-Nie ma za co... To co? Przebierasz się?- popatrzyłem na mokre ubranie Jess.
-A tak, widzimy się na dole!- rzuciła kiedy wychodziłam. Poszedłem do swojego pokoju. Chciałem tak jak ona zmienić ubranie na coś suchego. Zmieniłem spodnie ale nie było żadnej mojej bluzy ani koszulki.
-Jane!!!- krzyknąłem.
-Co znowu?- dziewczyna weszła do pokoju.
-Gdzie moje bluzy?
-Mokre. Myślałam, że choć raz wrócisz czysty i suchy, więc je wyprałam.
-I niby w czym mam teraz chodzić?
-No nie wiem, albo w mokrej, albo bez. Wybieraj- wyszła z mojego pokoju. Ona kiedyś doprowadzi mnie do szału. Normalnie drugi Jack...

*****
Witam kochani! Pewnie już zauważyliście, że zmieniłam nazwę ^^ to trochę bardziej do mnie pasuje, przyzwyczajać się :P nam nadzieję, że rozdział się spodobał i że będziecie ze mną dalej :* do następnego!!!

Skrzyżowanie naszych dróg//Jeff the killer (Fanfiction, Love Story)Where stories live. Discover now