chapter IV

2.5K 264 4
                                    

Dobrry! :D Mam dla Was nowy rozdział :3 Przepraszam za tą przerwę w pisaniu, ale nie bardzo miałem czas na pisanie ;-; Ciągle sprawdziany i kartkówki T_T No ale cóż, już nie przedłużam. Miłego czytania ^.^

Przeszliśmy przez próg. Każdy krok stawiałem ostrożnie, zupełnie tak jakbym stąpał po niepewnym gruncie. Znaleźliśmy się w bardzo pięknym pomieszczeniu. Unosił się w nim zapach starych książek i kurzu, ale to mi nie przeszkadzało. Wszędzie stały brudne, otulone siwym puchem, regały z księgami, zeszytami i notatnikami. W kącie pokoju zauważyłem niewielkie, przestarzałe, drewniane łóżko nakryte lamparcią skórą. Po środku pokoju stał okrągły stół z ciemnego drewna, a na nim mnóstwo różnych fiolek, kart i map. Najpiękniejszy jednak był żyrandol. Ten to robił wrażenie, wykonany był z jakiegoś mocnego, przezroczystego tworzywa. Jednak nie było to szkło. Swoją budową przypominał kulę, w jej środku znajdowały się pięknie ułożone świeczuszki. Od zewnątrz miał wyrzeźbione przepiękne wzory, obrazujące świat i jego doskonałości. Od środka natomiast był idealnie gładki. Wpatrywałem się w niego jak jakiś przygłup. Po pewnym czasie w pokoju zjawił się dziwny mężczyzna. Dosłownie znikąd, po prostu był.

- No nareszcie się zjawiliście. Czekam na was już bardzo długo. - odezwał się mężczyzna. Jego twarz zakryta była kapturem, przez co nie mogłem zobaczyć jak wygląda. Ogólnie był niski, spod nakrycia wystawały jedynie włosy i długa, siwa broda. Dłonie, widać, że zmęczone pracą. Tak samo jak głos, pełen smutku, przepełniony bólem starości.

- Wybacz mi, Atsushi-kun. Nie dopilnowałem terminu. Jednak wystąpiły pewne komplikacje. - powiedział Naoki delikatnie się kłaniając. Nie do końca wiedziałem co ja tam robię.

- Dobrze, teraz nie o to chodzi. Podejdź chłopcze. - słowa starca były skierowane do mnie. Niepewnie zbliżyłem się do mężczyzny. Chwycił moją dłoń i po czym zdjął kaptur. Jego twarz wyglądała bardzo życzliwie, szare oczy przepełnione były miłością i współczuciem, a na ustach widniał niewielki uśmiech. Takiego widoku się nie spodziewałem. Po dłuższej chwili na jego twarzy wymalowało się zdziwienie.

- Atsushi, czy wszystko w porządku ? - zapytał Naoki zbliżając się w naszą stronę.

- Wataru! - krzyknął starzec, a po chwili w pomieszczeniu znalazł się jeden z trzech chłopaków, których widziałem w salonie - czarnowłosy.

- Hai ? - odezwał się stojąc w progu.

- Zabierz gościa do komnaty. - odrzekł stanowczo mężczyzna. Zaraz po tym razem z czarnowłosym poszliśmy do pokoju.

~***~

Usiadłem na łóżku. Zrobiło mi się cholernie zimno więc okryłem się kocem. Czarnowłosy stanął opierając się plecami o drzwi. Dziwnie na mnie patrzył. Unikałem jego spojrzenia, jednak wiedziałem, że ono i tak przeszywa moje ciało. Całkowicie zbity z tropu, zestresowany i zdenerwowany postanowiłem wreszcie zapytać o co chodzi.

- Coś się stało ?

- Przyglądam Ci się, prawdę powiedziawszy zastanawiam się co on w Tobie zobaczył.

- Ale.. kto ? Atsushi ? - zadałem kolejne pytanie.

- Nie.. moja matka. Oczywiście, że Atsushi. Jego reakcja nie była normalna. Musisz być naprawdę dziwny.

- Nie do końca rozumiem. - odrzekłem zakrywając się kocem jeszcze bardziej.

- Heh.. widać, że z ciebie jeszcze dzieciak. - zaśmiał się.

- Ey ! Sam jesteś dzieciak ! Jestem starszy od ciebie. - w tej chwili mnie wkurzył.

- Tylko w tej skórze. Pod spodem masz taką maleńką kicie. - znów chichotał.

- Ciekawe skąd wiesz... - wymamrotałem. Poczułem pulsujący ból w okręgach rany na ręce. Był nieznośnie mocny. Nie zdążyłem powiedzieć słowa więcej, opadłem na łóżko nieprzytomny. Zdążyłem jedynie usłyszeć krzyki Wataru i dźwięk stukających obcasów na korytarzu. A potem, zupełna ciemność. Myślałem, że zemdlałem. Jednak to nie było do końca tak. W ciemności, zupełnej pustce widziałem siebie. Stojącego w otchłani nicości. W tle słyszałem szaleńczy śmiech i dziwne szepty. Niestety nie znałem tego głosu, słyszałem go pierwszy raz w życiu. Stałem w bezruchu, jakbym nie miał czucia. Zupełnie jak kamień, zimny, bez uczuć, zamarznięty.

Te wszystkie głosy i szepty krążyły w mojej głowie. Krzyczałem, żeby przestali, jednak wszystko na marne. Nie mogłem się ruszyć, zero szans na ucieczkę. Błagałem, prosiłem... nic nie pomagało. Po dłuższym czasie tych wszystkich tortur z ciemności wyłoniła się zakapturzona postać. Dążyła ku mnie, moje serce nie wytrzymywało, biło tak szybko, że nawet nie miałem jak złapać oddechu. Bałem się, tak bardzo się bałem... Ujrzałem maskę, która zakrywała jego twarz. Wyglądała identycznie, jak i ta, którą nosili ci w mieście. Nadal nie rozumiałem czego oni ode mnie chcą. Zacząłem krzyczeć, to wszystko mnie już dobijało. Nie wiedziałem gdzie jestem, nie wiedziałem kim jest ten mężczyzna. Nie wiedziałem nic. Byłem w stanie jedynie stać i krzyczeć. Niestety po jakimś czasie zabrakło mi tchu, nie mogłem już nawet wydusić z siebie słowa. Spuściłem głowę zrezygnowany.

Usłyszałem jak nieznajomy osobnik wyjmuje miecz z pochwy. Uznałem, że to koniec, poczułem ostrze na mojej szyi. Ta chwila okropnie się dłużyła, nie miałem pojęcia co się dzieje. Znów szepty, mętlik w głowie, zamęt w myślach. Niespodziewanie usłyszałem dziki pisk, miecz zniknął. Spojrzałem przed siebie, nie wierzyłem w to co się właśnie działo. Zaledwie kilka metrów w przód. Nie wiem skąd, ale był tam Naoki, walczył z tym czymś. Jednak nie jako ON, tylko jako wilk. Bitwa była ciężka, zwierzę na miecz. Cholernie się o niego bałem. Może nie znaliśmy się długo, jednak już nie raz uratował mi życie. Gdyby coś mu się stało... nie darowałbym sobie tego.

- Naoki! - krzyknąłem gdy prawie oberwał. W odpowiedzi delikatnie warknął. Widziałem gniew w jego oczach, ten cały stres, nawet może... zmartwienie? Przyglądałem się wszystkiemu dokładnie, w najgorszych momentach, kiedy Naoki kończył na ziemi... płakałem. W końcu stał się... jakby większy. Urósł w siłę, wyglądał mocniej, był o wiele potężniejszy niż wcześniej. Z jego ogromnej paszczy wydobyło się szalone warknięcie. Wymierzył ostateczny cios. Przeciwnik został pokonany.

Wielki wilczur stanął na wprost mnie. Poczułem jego ciepły oddech na skórze. Umożliwił mi on swobodne poruszanie się. Zapłakany i zarazem szczęśliwy rzuciłem się na Naokiego.



NEKOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz